Kolejny groźny wirus pojawił się w Polsce? Niepokojące słowa szefa GIS

Natalia Kamińska
23 października 2024, 21:52 • 1 minuta czytania
Latem GIS informował, że Gorączka Zachodniego Nilu jest przyczyną masowego padania ptaków w Polsce, a szczególnie dużo takich przypadków było w Warszawie. Teraz najpewniej mamy przypadek człowieka, który mógł się zarazić tą chorobą.

Możliwe, że w Polsce człowiek zaraził się gorączką Zachodniego Nilu

– W tej chwili jesteśmy jeszcze w trakcie potwierdzenia szczegółowych informacji, ale wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z pierwszym, potwierdzonym, rodzimym przypadkiem gorączki Zachodniego Nilu – powiedział na antenie radiowej Jedynki Główny Inspektor Sanitarny Paweł Grzesiowski.


Mówimy o dorosłej osobie, która nie wyjeżdżała na tereny tropikalne. – Istnieje więc bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że zaraziła się w Polsce od chorego komara, który wcześniej wypił krew chorego ptaka – stwierdził Grzesiowski.

O co chodzi z tą chorobą? Latem tego roku Główny Inspektor Sanitarny poinformował, że Gorączka Zachodniego Nilu jest przyczyną masowego padania ptaków w Polsce, a szczególnie dużo takich przypadków było w Warszawie.

O tym, czy choroba zagraża ludziom w Polsce opowiadał wówczas w rozmowie z naTemat.pl wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski.

– Sama choroba nie jest nowa, bo ten wirus po raz pierwszy wyizolowano w połowie lat 30-tych ubiegłego wieku na terenie Ugandy u źródeł Zachodniego Nilu. Stąd też bierze się nazwa wirusa. Pierwsze przypadki zakażeń objawowych u człowieka wykryto na początku lat 50-tych w Izraelu. Z kolei w drugiej połowie lat 90-tych miały miejsce pierwsze zachorowania w Europie. To była Rumunia – powiedział nam wtedy lekarz.

Co wiemy o tym wirusie?

Jak wskazał, prawdziwym wyzwaniem wirus Zachodniego Nilu stał się na przełomie XX i XXI wieku na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. – Wtedy do amerykańskiego ZOO trafiła papuga z Izraela, która była zakażona – wyjaśnił.

Co istotne – naturalnym rezerwuarem dla tego wirusa są ptaki dziko żyjące. Choroba nie przenosi się drogą kropelkową.

– Do tej pory nie wykazano bezpośredniej transmisji człowiek-człowiek. Nie możemy się zarazić drogą kropelkową. Nie możemy zarazić się przez bezpośredni kontakt. Są pewne przypuszczenia, że może dochodzić do transmisji przezłożyskowej z matki na płód, a także drogą preparatów krwiopochodnych w regionach endemicznego występowania – przekazał nam lekarz.

Co ważne, jak zauważył ekspert, 80 proc. osób, które zostaną zakażone wirusem Zachodniego Nilu, przejdzie zakażenie bezobjawowo. – U ok.15-20 proc. zakażenie będzie miało charakter grypopodobny, czyli wystąpi gorączka, bóle w stawach czy mięśniach, uczucie rozbicia. Po tygodniu wszystko samo minie – poinformował.

Nie ma szczepionki na tę chorobę. – Szczepionki nie ma i nie zanosi się na to, aby pojawiła się w najbliższym czasie. Zapotrzebowanie ekonomiczne na nią jest umiarkowane, bo choroba nie przenosi się pomiędzy ludźmi. Taka szczepionka jest zarejestrowana za to dla koni – wskazał wirusolog.