Ponad 700 KM... w rodzinnym kombi. Jedna rzecz miała być wadą, ale straszy tylko w broszurce

Łukasz Grzegorczyk
07 listopada 2024, 06:22 • 1 minuta czytania
Nie da się przejść obok tego samochodu obojętnie. Podczas premierowych jazd BMW M5 to właśnie nadwozie w wersji touring wzbudziło we mnie najwięcej emocji. Najpierw dałem się złapać na design, później po raz pierwszy wsiadłem za kierownicę... i już kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć. Jedna rzecz, która miała być wadą, straszy tylko w tabelce "na papierze".
BMW M5 Touring to kombi o absurdalnych osiągach Fot. BMW

Zaniemówiłem w sumie drugi raz w ciągu kilku tygodni. I dwa razy z powodu kombi od BMW, bo wcześniej kompletnie zaskoczyło mnie elektryczne i5 w wersji touring. Teraz była kolejna przygoda, tym razem z M5 Touring.


Już wcześniej mogliście przeczytać w naTemat, jak jeździ nowe M5 i jak bardzo potrafi zaginać prawa fizyki. I mogłoby się wydawać, że w przypadku kombi skończy się na dorabianiu teorii o rodzinnym charakterze...

Głupio byłoby jednak powiedzieć, że to po prostu kolejne kombi. Nie w przypadku auta, które pod maską ma doładowane V8, wspierane jeszcze przez jednostkę elektryczną. Łączna moc tego układu to... 727 KM i 1000 Nm momentu obrotowego – to trafia na cztery koła.

M5 Touring rozpędza się do setki w 3,6 sekundy – dosłownie ułamek sekundy wolniej od wersji sedan. W połączeniu z pakietem M Driver standardową prędkość maksymalną 250 km/h można podnieść do 305 km/h.

Akumulator ma użytkową pojemność energetyczną 18,6 kWh, co daje zasięg elektryczny od 61 do 67 km według WLTP. I realnie granica 60 km jest do osiągnięcia, więc w miejskich warunkach hybrydowy układ powinien być skuteczny.

M5 Touring to... kombi z nadwagą?

Prawie 2,5 tony – tyle waży nowe M5 Touring. Nie ma co ukrywać... dużo. I o tym rozmawiało się jeszcze przed premierowymi jazdami. Jak taka masa wpłynie na prowadzenie auta? Z jednej strony piekielna moc, z drugiej... kolos do "rozbujania".

W przypadku sedana po pierwszych zakrętach stwierdziłem, że jest lepiej niż można było się spodziewać. Jasne, dużą masę czuć choćby przy hamowaniu, jednak na wyczucie powiedziałbym, że auto jest jakieś 300 kg lżejsze. Zresztą ciężar udało się rozłożyć 50:50. Na ostrych łukach BMW prowadziło się pewnie jak po sznurku.

Trudno więc powtarzać, że te 2,5 t stanowi tu jakąś wadę, przez którą auto zamienia się w leniwego niedźwiedzia. Ten samochód niczego nie udaje i osiągi z broszurki przenosi na asfalt. Hybrydowy układ dołożył mu kilogramów, ale nawet z kombi nie wyrwał genu sportowca.

A w kwestii bezpieczeństwa, mamy hamulce M z pływającymi tarczami, które podobnie jak opcjonalne węglowo-ceramiczne hamulce M, połączone są ze zintegrowanym układem hamulcowym, oferującym dwie charakterystyki działania pedału i reakcji. Obręcze kół M ze stopów lekkich w rozmiarze 20 cali na osi przedniej i 21 cali na osi tylnej mają standardowo opony High-Performance. Dlaczego dwa rozmiary? Ta różnica wpływa na lepsze prowadzenie auta.

M5 Touring to bardzo wszechstronna "zabawka". Napęd na cztery koła pozwala efektywnie wykorzystać moc, ale dzięki trybowi 2WD mżemy dostać najbardziej old-schoolowe wrażenia z jazdy. To kombi również do... poślizgów i palenia gumy.

No i jeszcze design, który od razu sugeruje nam, że mamy do czynienia z czymś wyrwanym z szablonu. Niby kombi, ale muskularna, agresywna sylwetka robi z M5 Touring taki drogowy "krążownik". O stylistyce rozpisałem się już w pierwszym teście M5, więc nie będę się powtarzał. Zerknijcie sobie jednak na detale, które tu robią różnicę.

W środku M5 Touring też sprawia wrażenie, jakby zaczerpnęło oddech prosto z toru wyścigowego. Tyle że ten charakter połączono z komfortem. Dzięki temu skrajnie usportowione BMW może być długodystansowcem, który pozwala odprężyć się podczas wielogodzinnej trasy.

Oczywiście wnętrze od razu pachnie półką premium. Mamy tapicerkę ze skóry Merino, panel interakcji BMW, 4-strefową klimatyzację automatyczną, oświetlenie wnętrza M z oświetleniem powitalnym oraz system Surround Sound marki Bowers & Wilkins.

Opcjonalnie dostępne jest ogrzewanie kierownicy, aktywna wentylacja foteli i szklany dach panoramiczny. Od wiosny 2025 r. oferowane będą dodatkowe akcenty, takie jak metalizowana tapicerka BMW Individual ze skóry Merino.

I dochodzimy do słowa klucz. Bo czy M5 Touring może być... rodzinnym kombi? Układ napędowy jest tak elastyczny, że zapędy samochodu da się nieco stłumić. Dalej będzie ostry jak żyletka, jednak uznałem, że tym BMW da się również jeździć... bardzo zwyczajnie.

A przestrzeń w środku rzeczywiście pozwala o nim myśleć, jak o propozycji dla rodziny. Miejsca na tylnej kanapie z pewnością nie brakuje. Pojemność bagażnika można zwiększyć z 500 do 1630 l. Z kolei maksymalna masa przyczepy opcjonalnego haka holowniczego to 2 tony.

M5 Touring to propozycja dla tych, którzy szukają absolutnie topowej opcji z tego typu nadwoziem. I efektowna kontynuacja historii modelu, bo dziś z sentymentem można myśleć o E34 i E61 w wersji kombi. Trzecie podejście BMW do tego projektu to po prostu... petarda.

Powiedziałbym, że w tym wszystkim jest haczyk. Że nowe M5 Touring może być brutalne... i na tym koniec. Ale prawda jest taka, że jest złotym środkiem dla kogoś, kto chce połączyć codzienność z hardkorową specyfikają, którą w pełni da się wykorzystać tylko na torze.

Taki kompromis oczywiście musi kosztować. W tym przypadku ceny startują od 690 500 zł. Wersja sedan jest nieco tańsza – od 680 tysięcy złotych.

Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku oraz Instagramie.