Nowe fakty ws. tragedii pod Warszawą. Ujawniono, jak doszło do śmierci 2-letniego Artema

Karolina Kurek
07 listopada 2024, 08:41 • 1 minuta czytania
W Puchałach pod Warszawą doszło do tragicznego wypadku – 2-letni Artem został porażony prądem. Mimo szybkiej interwencji ratowników medycznych, niestety nie udało się go uratować. Ujawniono, jak doszło do tego dramatycznego zdarzenia.
Tragiczny wypadek w Puchałach pod Warszawą. 2-letni chłopiec nie żyje Fot. Adam Burakowski/East News

Jak opisuje "Fakt" 6 listopada rano w miejscowości Puchały pod Warszawą doszło do tragicznego wypadku. W jednym z mieszkań dwuletni Artem pozostający pod opieką swojej matki, Oksany, podczas zabawy w pokoju nagle zmienił obiekt zainteresowania.


Maluch podszedł do ściany, gdzie znajdowało się gniazdko elektryczne. Zafascynowany próbował je chwycić, aż w końcu udało mu się je wyrwać ze ściany. Artem dotknął odsłoniętych przewodów elektrycznych, co zakończyło się porażeniem prądem. Chłopiec stracił przytomność.

Przerażona matka, zauważywszy, co się stało, natychmiast wezwała pogotowie ratunkowe. Ratownicy dotarli na miejsce bardzo szybko i niezwłocznie przystąpili do reanimacji. Mimo trwającej dwie minuty walki o życie chłopca nie udało się go uratować. Lekarz obecny na miejscu stwierdził zgon dwuletniego Artema.

Na miejscu pojawili się także funkcjonariusze policji, którzy przesłuchali rodziców dziecka i zabezpieczyli ślady. Obecnie okoliczności śmierci chłopca bada prokuratura.

Sąsiedzi wstrząśnięci tragedią

Śmierć chłopczyka wywołała wstrząs w lokalnej społeczności. Oksana, jej mąż Andrzej i trójka dzieci mieszkają w Puchałach od dłuższego czasu, wynajmując jedno z mieszkań w okolicy. Andrzej pracuje w pobliskiej firmie, a rodzina prowadzi spokojne życie, rzadko kontaktuje się z sąsiadami.

Normalni, spokojni ludzie, nie żadna patologia. Co tam się stało, że to dziecko poraził prąd, to nie mam bladego pojęcia. Na pewno musiał to być nieszczęśliwy wypadek. Może ta mama nie zauważyła – powiedziała jedna z sąsiadek w rozmowie z "Faktem".

– Była tu policja i pogotowie. Prowadzili w tym domu jakieś czynności. Z początku myślałam, że może ktoś coś przeskrobał, bo w okolicy mieszka pełno obcokrajowców, ale potem okazało się, że chłopca poraził prąd. To straszne, co się stało. Nie chce nawet myśleć, co czuje teraz ta matka. Straciła swoje ukochane dziecko i to na pewno przez nieuwagę – dodała inna sąsiadka.