Co za katastrofa Barcelony. Tym razem Lewandowski nie pomógł

Klaudia Zawistowska
30 listopada 2024, 17:12 • 1 minuta czytania
Sensacja w Barcelonie – tylko w ten sposób można opisać to, co stało się w meczu "Dumy Katalonii" z Las Palmas. Drużyna Roberta Lewandowskiego tym razem nie popisała się przed własną publicznością.
Robert Lewandowski nie wykorzystał szansy w końcówce. Porażka FC Barcelony na własnym boisku Fot. JOSEP LAGO/AFP/East News

Robert Lewandowski na ten mecz czekał długo. Drużyna z Wysp Kanaryjskich jest jedyną (oprócz beniaminka) grającą w La Liga, której nasz kapitan jeszcze nie strzelił bramki. W końcówce był bardzo bliski zmiany tej sytuacji i uratowania honoru FC Barcelony. Górą byli jednak rywale.


FC Barcelona przegrała

Wydawać by się mogło, że zajmująca jedne z ostatnich miejsc w tabeli drużyna Las Palmas nie sprawi liderom żadnego problemu. Zwłaszcza że Barcelona grała przed własną publicznością, gdzie triumfowała aż ośmiokrotnie w tym sezonie.

Mecz zaczął się ładną akcją dla gospodarzy, ale Lopez został zatrzymany przez Cillessena. Później FC Barcelona grała już jak na zaciągniętym ręcznym. Niby posiadali piłkę i próbowali atakować, ale brakowało tam pomysłu, a przede wszystkim dynamiki. Zupełnie niewidoczny był za to Robert Lewandowski, a rywale poczynali sobie coraz śmielej.

Do groźnej sytuacji doszło w 23. minucie, kiedy to po starciu z Sandro Alejandro Balde nabawił się urazu szyi. Konieczna była zmiana. Niekorzystny obraz pierwszej odsłony gry w doliczonym czasie mógł zmienić Raphinha, ale trafił tylko w poprzeczkę.

Dwa ciosy w Barcelonę. Lewandowski mógł zostać bohaterem

Jakość gry Katalończyków po zmianie stron nie uległa zdecydowanej poprawie. Już w 49. minucie bramkarza gospodarzy pokonał bowiem Sandro i to goście prowadzili 1:0.

Flick zareagował błyskawicznie, wprowadzając do gry trzech nowych zawodników. Pomogło, bo już w 61. minucie po trafieniu Raphinii mieliśmy remis. Radość nie trwała jednak długo. Zaledwie 6 minut później Pena po raz drugi wyciągał piłkę z siatki, tym razem po bramce Fabio Silvy.

Pozostałe minuty upływały na nieudanych atakach Barcelony i bardzo dobrej obronie Las Palmas. Nie można wykluczyć, że remisu gospodarzy pozbawił sędzia. Na kilka minut przed końcem w polu karnym faulowany był Cubarsi, ale arbiter nie chciał nawet spojrzeć w monitory VAR-u.

W doliczonym czasie gry swojej okazji nie wykorzystał Lewandowski, którego strzał zablokował McKenna. Tym samym trzeci mecz bez zwycięstwa Barcelony stał się faktem. Las Palmas wraca do domu z trzeba punktami po zwycięstwie 2:1.