To koniec ery Władimira Putina na Kremlu?
To koniec ery Władimira Putina na Kremlu? Fot. ID1974 / shutterstock.com
Reklama.
Taką tezę na łamach serwisu Politico.com stawia dziennikarz Ben Judah. - Europejczycy lubią myśleć, że pogrywają sobie z innymi, ale prawda jest taka, że przez lata to Rosja pociągała za sznurki wewnątrz Unii Europejskiej - pisze Judah. Jego zdaniem, przez ostatnią dekadę Putinowi udawało się rozgrywać europejskich polityków tak, aby nie doszło do prawdziwego zjednoczenia Europy z USA na niekorzyść Rosji.
Drugie dno zestrzelenia MH17
Sytuacja jednak zmieniła się po tym jak prorosyjscy separatyści zestrzelili lot MH17. Co prawda trwało to długo, m. in. w wyniku wcześniejszej polityki Kremla, lecz Europie i Stanom Zjednoczonym udało się zawiązać wspólny front przeciwko Putinowi. Widać to w sankcjach, które zostały nałożone na Rosję tak przez UE, jak i przez administrację Baracka Obamy.
Ostatnie sankcje uderzają najbardziej w sektor finansowy i energetyczny co zaszkodzi pozycji Władimira Putina. Do tej pory prezydent Rosji dzielił i rządził nie tylko w swoim kraju, ale i w Brukseli dzięki pieniądzom zarobionym na eksporcie gazu. Kremlowscy dyplomaci nie rozmawiali z Niemcami, Francuzami czy Włochami o ideałach, lecz o biznesie. Pokazywali prostą zależność między przymykaniem oka na łamanie prawa człowieka w Rosji a kontraktami na budowę Gazociągu Północnego czy zakupu okrętów typu Mistral, twierdzi Ben Judah.
Europejskich polityków przebudził zimny prysznic, kiedy po zestrzeleniu malezyjskiego Boeinga patrzyli na okładki gazet w swoich krajach, z których krzyczały nagłówki w stylu "Putin zabił moje dziecko". Rządzący w krajach Europy Zachodniej stanęli przed wyborem - albo nadal będziemy robić deal'e z putinowską Rosją, albo stracimy zaufanie wyborców, a w efekcie władzę. Tak przynajmniej twierdzi publicysta Politico.com.
logo
fot. Shutterstock.com
Bunt oligarchów
"Prorosyjscy separatyści osiągnęli to, co nie udało się amerykańskim dyplomatom" - pisze Ben Judah. Dzięki nim Europa i Ameryka zawiązały wspólny front przeciwko Putinowi. I mogą teraz realnie zagrozić jego władzy na Kremlu.
Wspólne działania UE i USA przestraszyły rosyjskie elity. Księgowi oligarchów już liczą straty jakie poczynią sankcje nałożone na Rosję. Już pojawiają się nieśmiałe głosy ze strony bankowców, że Kreml zbytnio zajął się geopolityką i zaniedbał gospodarkę. A to właśnie banki mogą najmocniej odczuć zakręcenie finansowego kurka ze strony Europy.
Sankcje mają też wymiar psychologiczny, którego nie należy zupełnie lekceważyć. Oligarchowie mogą teraz stroić groźne miny i deklarować, że na urlop wybiorą się na Krym, ale tak naprawdę drżą o to, że stracą swoje zamki we Francji czy rezydencje na angielskiej wsi lub londyńskim Mayfair. Zglobalizowane rosyjskie elity tak łatwo nie zrezygnują z uroków luksusowego życia na Starym Kontynencie.
Ben Judah podkreśla, że Putin może tego nie zrozumieć. Prezydent Rosji nie jest stałym bywalcem międzynarodowych lotnisk. Bo on autentycznie woli spędzać wakacje na Syberii, nad Wołgą, w Soczi lub na wspomnianym już Krymie.
Gwóźdź do trumny
Dzisiaj Kreml może wydawać się zjednoczony jak nigdy dotąd. Poparcie społeczne dla Putina może teraz osiągać rekordowe poziomy. Oligarchowie mogą jeszcze czuć się zbyt słabi, żeby obalić obecną władzę, mogą też myśleć, że obecne sankcje nie są wystarczająco silne, aby żywotnie im zagrozić.
Jednakże, zestrzelenie malezyjskiego Boeinga sprawiło, że sojusz euroatlantycki okazuje się być silniejszy niż sądził Władimir Putin. Kolejne sankcje mogą okazać się kroplą, która przepełni czarę goryczy oligarchów. Notowania Putina w społeczeństwie znów poszybują w dół kiedy ulica zacznie dostrzegać kryzys jaki wywołają ograniczenia nałożone na rosyjski sektor finansowy. Jak pokazał rok 2009, uwielbienie dla prezydenta Rosji kończy się kiedy ludziom w oczy zagląda ekonomiczny strach.
Ostatnie wydarzenia na wschodniej Ukrainie sprawiły, że teraz trzeba pytać nie o to czy, ale o to kiedy Putin okaże się zbędnym balastem dla rosyjskich oligarchów.
Źródło: Politico.com