Podczas gdy środowiska hodowców i miłośników koni szykują się do protestu w Warszawie przeciwko wejściu "dobrej zmiany" do stajni, w Sejmie pospiesznie reaktywował się Parlamentarny Zespół ds. Wyścigów Konnych i Jeździectwa. Poseł Michał Szczerba (PO), który ponownie został jego przewodniczącym, zapowiada, że nie odpuści tej sprawy rządowi PiS.
Anna Dryjańska: Jak pan ocenia zmiany kadrowe PiS w stadninach w Janowie Podlaskim i Michałowie?
Michał Szczerba: To wyjątkowa nieodpowiedzialność. Trudno komentować nieakceptowalny styl odwołania tych hodowców i pasjonatów. Poświęcili oni całe zawodowe życie hodowli koni. Polskie araby i nazwiska ich hodowców stały się rozpoznawalną marką na całym świecie. Prezesów odwołano bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Po kilku dniach powszechnej krytyki ich odwołania, naprędce formułuje się zarzuty. To działania pozbawione wiarygodności.
Z góry pan wie, że nowi prezesi sobie nie poradzą?
Osoby przypadkowe nie są w stanie poprowadzić stadnin na światowym poziomie. Potrzebne jest przygotowanie, wieloletnie doświadczenie i kontakty międzynarodowe. W Janowie hodowla trafia w ręce osoby całkowicie nieprzygotowanej, która sama nawet tego nie ukrywa. Żartem jest, że nowy prezes zapewni odpowiedni nadzór hodowlano-weterynaryjny. Prezes podejmuje setki decyzji. Nieroztropne działanie oparte, bez fachowej wiedzy może doprowadzić do zaprzepaszczenia pracy prowadzonej od dziesięcioleci.
A może pańskie zastrzeżenia to tylko kolejna salwa w wojnie PiS - PO?
Ostatnie 100 dni to zawłaszczanie wszystkich instytucji podległych rządowi. Stadniny koni arabskich zawsze były traktowane jako dobro narodowe, stają się dobrem partyjnym. W przyszłym roku stadnina janowska będzie obchodziła 200-lecie, nowa ekipa rozpoczyna przygotowania do jubileuszu odsuwając twórcę sukcesów w ostatnich kilkunastu latach.
Jak pan skomentuje raport NIK, który wykazał nieprawidłowości w stadninach?
Raport NIK z 2014 roku dotyczył osiemnastu państwowych stadnin koni. Nie znam ani jednego raportu NIK, który nie zawiera uwag. Celem raportów NIK jest usprawnienie kontrolowanych instytucji. To obowiązkiem ANR jako właściciela stadnin jest wdrożenie rekomendacji NIK, określenie wspólnych standardów, metod wyceny i sprzedaży koni czy modelowych umów dzierżawy.
Ale ANR twierdzi, że to nieprawidłowości były przyczyną odwołania prezesów.
Proszę zauważyć – w wypowiedzeniach prezesa Treli i Białoboka ANR nie podała żadnego powodu tej decyzji, zostali tylko poinformowani, że już nie pracują.
Powiedział pan, że Polska słynie na całym świecie z hodowli koni czystej krwi arabskiej. Czy decyzje kadrowe rządu zostały zauważone za granicą?
Decyzja o odwołaniu prezesów jest komentowana na całym świecie. ANR pozbywa się świetnych fachowców, działając bezpośrednio na szkodę stadnin. Takich hodowców można policzyć na palcach jednej ręki. Nie zdziwiłbym się, gdyby już teraz dostawali ciekawe propozycje współpracy od właścicieli stadnin z Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Kataru. Ich zwolnienie jest sensacją w międzynarodowym środowisku.
Jak ta gwałtowna zmiana wpłynie na funkcjonowanie stadnin?
To może zabrzmieć ckliwie, ale stadnina – jej pracownicy od prezesa, po stajennych – to jedna, wielka rodzina. Nagle bez słowa wyjaśnienia wyrzucani są prezesi, którzy przecież nie zajmują się wyłącznie buchalterią, lecz przede wszystkim hodowlą. Na ich miejsce zajmują amatorzy z partyjnego nadania. Nie odmawiam im dobrych intencji, ale jaki oni będą mieli posłuch wśród pracowników stadnin?
Dlaczego pańskim zdaniem PiS zwolniło cenionych na całym świecie fachowców? Chodzi o pieniądze czy niewiedzę? A może o coś innego?
Zysk wypracowany przez stadniny jest przeznaczony na ich utrzymanie, poprawę istniejącej infrastruktury, prace konserwatorskie w zabytkowych obiektach czy np. zakup nowych koni. To raczej kwestia ignorancji PiS-u, który upartyjniając kolejne spółki partyjnymi nominatami nie zauważył, że stadniny koni to nie są typowe firmy. Sam minister rolnictwa uznał je za spółki strategiczne dla gospodarki narodowej. I nie powinien teraz chować głowy w piasek. Jest politycznie odpowiedzialny za te szkodliwe działania.
Czy pańskim zdaniem PiS spodziewał się takiego zamieszania?
Politycy PiS są bardzo zaskoczeni krytyką opinii publicznej. Stadniny w Michałowie i Janowie stały się symbolem złej zmiany. Teraz poszukuje się domniemanych zarzutów. A przecież na czele jednej z agencji rolnych stoi prezes z prokuratorskimi zarzutami. W partii, która ma w nazwie „prawo i sprawiedliwość” nikomu to nie przeszkadza.
Mówił pan o tym, że ucierpią konie. A co z ludźmi?
Te bezrefleksyjne ruchy kadrowe będą miały konsekwencje dla hodowli koni w tych stadninach, ale też dla całego "końskiego" biznesu. Mówiąc wprost: jeśli nowi prezesi "zepsują" konie arabskie, to nastąpi efekt domina: podupadną stadniny, wpłynie to na jakość koni wyścigowych, gorsze próby selekcyjne. W skali Polski mówimy o 100-140 tys. ludzi pracujących w hodowli koni, zawodach związanych z jeździectwem i wyścigami konnymi.
Czy myśli pan, że do reaktywowanego wczoraj Parlamentarnym Zespole ds. Wyścigów Konnych i Jeździectwa dołączą politycy Prawa i Sprawiedliwości?
Zapraszamy do współpracy parlamentarzystów ze wszystkich ugrupowań. Wczoraj zebraliśmy się po raz pierwszy. Chcemy, by minister rolnictwa rozważył zasadność zmiany tych złych decyzji. Dzisiejszy komunikat ANR pokazuje jednak, że szuka się naprędce uzasadnienia dla podjętych już decyzji niż zastanawia nad najlepszym wykorzystaniem wiedzy i doświadczenia byłych prezesów.
Czy pańskim zdaniem cofnięcie decyzji przez Agencję jest realne?
W czwartek na posiedzeniu Sejmu zadałem z posłanką Dorotą Niedzielą i Joanną Kluzik-Rostkowską szczegółowe pytania ministrowi rolnictwa dotyczące zmian kadrowych w stadninach koni w Janowie Podlaskim i Michałowie i wynikające z tych decyzji zagrożenia. Nie zostawimy tak tej sprawy.