
W Ameryce już podniosły się głosy, że właśnie tacy ekstremiści stanowią dziś największe zagrożenie. "Ilu ich jeszcze jest w naszym kraju?" – padają pytania.
• 2015 – Rizwan Farook zabija w San Bernardino w Kalifornii 14 osób. Urodził się w Chicago, rodzina pochodzi z Pakistanu
• 2015 – strzelanina w Chattanooga, USA, ginie 6 osób. Sprawca, Muhammad Youssef Abdulazeez pochodzi z Kuwejtu
• 2015, listopad – Paryż i Saint Denis – zginęło 137 osób. Za zamachami stał m.in. Abdelhamid Abaaoud, urodzony w Belgii, marokańskiego pochodzenia.
• 2016, marzec – Bruksela zginęły 32 osoby. Za zamachami stali bracia, Khalid i Ibrahim El Bakraou, urodzeni w Brukseli, marokańskiego pochodzenia.
Omar Mateen urodził się w Nowym Jorku, najbardziej kosmopolitycznym mieście świata. Dopiero potem rodzina przeniosła się na Florydę. Sądząc po opowieściach zaskoczonego ojca, jego syn nie miał jednak ubogiego, ciężkiego życia, jak, na przykład, muzułmanie z brukselskiej dzielnicy Molenbeek, którą uznano za wylęgarnię terrorystów w Europie.
Seddique Mir Mateen przybył do USA w latach 70., ale tak naprawdę nigdy nie odciął swego syna od Afganistanu. Sam zresztą po uszy zaangażowany był w sprawy ojczyzny i to bardziej niż niejednemu imigrantowi mogłoby się wydawać. Lista jego działalności jest naprawdę długa, mocno pochylił się nad nią m.in. "Washington Post".
Schemat bardzo często jest podobny, choć według ekspertów nie da się sprofilować jednego typu zamachowca. – Bardzo często taki samotny wilk, solo terrorysta, na co dzień wydaje się normalny. Ale w zaciszu, w domowych pieleszach, w internecie, daje sobie prać mózg. Po drugiej stronie jest przeciwnik, który robi to w planowy, systematyczny, profesjonalny sposób. I samotny wilk działa. Sam, bez kontaktu z organizacją terrorystyczną – mówi Krzysztof Liedel.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl