Obraz może przerażać, zwłaszcza jeśli od miesięcy wygląda dokładnie tak samo. Czy to szkoła podstawowa, czy gimnazjum, uczniowie siedzą pod ścianami, smartfony w dłoniach i wszyscy, niemal jak jeden mąż, gapią się w telefony. I tak przerwa w przerwę. Muzyka, Facebook, Snapchat, gry, a nawet zwykłe SMS-y wysyłane do kolegi, który siedzi obok. O rozmowę trudno, o zabawę jeszcze trudniej. Ile można? Dlatego wiele szkół wreszcie poszło po rozum do głowy i do swoich regulaminów wprowadza zakazy. I jest ich coraz więcej!
Rozpacz jest ogromna. Widać, że po 1 września emocje buzują w niektórych szkołach, zwłaszcza w starszych klasach. Młodzież klnie na Twitterze jak szewc, zakaz używania komórek wprowadzony w wielu placówkach w tym roku, wcale jej się nie podoba. Świat wygląda dziś tak, a nie inaczej, bez komórki trudno wyobrazić sobie życie. Również małolatom w szkole. Nie ma komórki, nie ma życia...
"Wkurza mnie to..."
Dlatego od lat siedzą z tymi telefonami, grają, piszą, chwalą się najnowszymi markami, często lepszymi od tych, które mają nauczyciele. Ale wpadają też na głupie pomysły. Na przykład, by zrobić komuś zdjęcie, wrzucić do sieci i obśmiać albo nakręcić kompromitujący filmik. O tragedię z tego powodu nie trudno. – Dosłownie nie można ich oderwać od komórek – narzeka od lat znajoma nauczycielka. I teraz to wszystko im zabierają?
Warszawa, Bydgoszcz, inne miasta
Nie ma odgórnych zasad, Ministerstwo Edukacji niczego nie zaleca, niczego w tym zakresie nie zakazuje. Szkoły decydują same. Do tej pory, owszem, bardzo wiele zakazywało używania telefonów, ale podczas lekcji. Od niedawna jednak wyłania się nowy, prospołeczny trend, na który decyduje się coraz więcej placówek – zakazać telefonów komórkowych w ogóle. Również podczas przerw. W razie potrzeby, uczniowie mogą skorzystać z telefonu w sekretariacie.
W pojedynczych szkołach taki zakaz obowiązuje już od lat, ale dopiero niedawno coś się ruszyło, zaczęły dołączać kolejne placówki i jest ich coraz więcej – teraz, od września, w Warszawie, a także w Bydgoszczy i w wielu innych miastach Polski. Sądząc po wpisach na Twitterze mamy dziś prawdziwy wysyp takich zakazów. Na ogół bezwzględnych. Telefon do szkoły, owszem, można wnieść, ale na przerwie nawet wyjąć go nie wolno. Zakazy dotyczą też innych urządzeń elektronicznych.
"Teraz więcej rozmawiamy"
Teraz tylko czekać na efekty. Nauczyciele narzekają, że przez telefony dzieci i młodzież wcale nie rozmawiają, nie integrują się, nie spędzają ze sobą czasu. Bez telefonów ma być lepiej. I wierzmy, że tak będzie. Bo tak naprawdę same dzieciaki tego chcą, tylko nie wiedzą, że może być inaczej. Czasem tylko zdecydowanie trzeba im to pokazać. Nie ma komórki, jest życie...
W jednej z krakowskich szkół, gdzie zakaz obowiązuje od kwietnia, już efekty widać. Tak, jakby dzieciaki na nowo odkryły szkołę. One same, a przynajmniej część z nich, są zresztą zachwycone.
– Jest większy kontakt z ludźmi, więcej rozmawiamy – same przyznają.
Zakaz komplikuje rodzicom życie
Ale jest druga strona medalu, nikomu się nie dogodzi. "Nie wolno ograniczać praw dzieci, telefony powinny być dostępne, trochę szacunku dla praw ludzi młodszych" – komentują rodzice. Narzekają też, że teraz w ciągu dnia nie mogą skontaktować się z dzieckiem, a zakaz tylko komplikuje im życie. – Ja tam nie mam nic przeciwko. Nie wpadajmy w panikę. Świat idzie do przodu, młodzież musi podążać za nowościami technologicznymi. Niech uczy się wyszukiwania potrzebnych informacji w internecie, również przez telefon. Na przykład, kiedy była Bitwa pod Grunwaldem – mówi jeden z rodziców.
Ale niech uczą się też normalności, rzeczywistości innej niż wirtualna, kontaktu z człowiekiem. Jeśli w domu spędzają czas "na telefonie" czy tablecie, niech chociaż kilka 10-minutowych przerw mają wolne od tego. "Nie było telefonów komórkowych, nie było problemów. Ludzie byli bardziej bliżej siebie niż teraz" – napisał ktoś w komentarzu. Bardzo dosadnie i obrazowo.
Zasadę niekorzystania w szkole z komórek wprowadzono 18 kwietnia. I okazało się, że na przerwach dzieci zaczęły ze sobą rozmawiać, bo jeżeli nie można wysłać do koleżanki wiadomości, to trzeba do niej podejść. Okazało się, że nie kończy się na jednym zdaniu, dzieciaki chcą się nagadać, poplotkować. Zaczęły po tych szkolnych korytarzach spacerować, zwiedzać szkołę, grać w ping-ponga, biegać na sali gimnastycznej.Czytaj więcej
Komentarz internauty
Wystarczy popatrzeć dookoła. Nawet przez przejście dla pieszych przechodzą, nie rozglądając się, jedynie na co patrzą to na telefon. Nie ma co się dziwić dzieciom, przykład niestety idzie z góry. Rodzice zamiast poświęcić trochę czasu by pobyć ze swymi pociechami, wolą siedzieć na "fejsie". Smutne. Nie wiem czy to trochę tak nie działa, że "ja nie miałem to chociaż moje dziecko niech ma". I dalej "twój kolega ma taki to ty nie możesz mieć gorszego". Czytaj więcej