Nie urodził się tu, nawet tu nie mieszkał. Wszyscy kojarzą go głównie z Łomiankami. A jednak to w Radomsku był pełnomocnikiem powiatowego PiS, pełnił funkcję sekretarza okręgu, wreszcie był społecznym doradcą ds. politycznych ówczesnej prezydent miasta. To lokalna kariera jeszcze przed MON i wyborami parlamentarnymi w 2015 roku w ogóle. Czy szczególnie zasłużył się dla miasta? Jak go w Radomsku pamiętają?
Gdy w 2013 roku został pełnomocnikiem, miał 23 lata. Gdy doradcą społecznym prezydent Radomska – niespełna 25. Za tę ostatnią funkcję, którą piastował przez kilka miesięcy, nie pobierał żadnego wynagrodzenia. Wszystkie lokalne media to podkreślały. On sam również. - Jak przedrostek "społeczny" na to wskazuje, nie pobieram żadnej gratyfikacji finansowej - mówił w lokalnej telewizji NTL. A i tak jego nominacja wywołała w tamtym czasie sporą konsternację.
– Kiedy ta informacja ujrzała światło dzienne, pojawił się wokół niej negatywny szum – wspomina Monika Bednarczyk-Bojdo, redaktor naczelna lokalnego dwutygodnika i portalu Pomiędzy Stronami. Raz, że młody. Dwa, że bez doświadczenia. Trzy, że z zewnątrz. Wreszcie cztery, po co. Dokładnie to samo, co wtedy, gdy trafił do MON. Tylko w mniejszej, lokalnej, pigułce.
Bywał w Radomsku wielokrotnie
Był styczeń 2015 roku. Misiewicz w Polsce może jeszcze nie był tak znany jak dziś, ale w politycznych czy dziennikarskich kręgach radomszczańskich tak. Prezydentem Radomska była wtedy Anna Milczanowska (od ostatnich wyborów parlamentarnych nowa posłanka PiS). Od lat blisko współpracująca z Antonim Macierewiczem, związanym z okręgiem piotrowskim. Dzisiejszy szef MON wraz z Bartłomiejem Misiewiczem, i nie tylko, bywał w Radomsku wielokrotnie.
- To było dziwne, skąd się wziął. To był spadochroniarz. Przecież trzeba znać realia danego terenu, by nim rządzić. Ale został i był. Odbieraliśmy to tak, że został namaszczony przez, jeszcze wtedy, posła Macierewicza - wspomina w rozmowie z naTemat Ireneusz Staszczyk, dziennikarz lokalnej telewizji NTL.
"Bardzo mądra decyzja Jarosława Kaczyńskiego"
W tamtym czasie Ireneusz Staszczyk kilka razy zapraszał Bartłomieja Misiewicza do studia. Od lat ma stały program "Rozmowa dnia". – Zapraszałem go z czystej ciekawości. Czy ma jakąś wizję? Czy ma jakieś zadanie postawione? Czy może w PiS będą robione czystki? Ale nic takiego się nie działo – mówi.
Misiewicz doskonale był jednak zorientowany w niuansach lokalnej polityki, pewny siebie, konkretny. Mówił otwarcie, że jego nominacja na doradcę prezydent Milczanowskiej jest m.in. wynikiem "bardzo mądrej decyzji Jarosława Kaczyńskiego o jednoczeniu prawicy w Polsce". Celem było ułatwienie przepływu informacji między władzami partii i prezydentem Radomska. Chodziło też o to, by "w Radomsku był realizowany program PiS, jedynej partii, która program posiada". Na pierwszy ogień – przypomnijmy, był rok 2015 – miała iść organizacja w Radomsku komitetu poparcia dla Andrzeja Dudy z udziałem Anny Milczanowskiej. Potem organizacja rocznicy katastrofy smoleńskiej.
– W Radomsku dzieje się aż tak źle, że nad pracami rady miasta musi rękę trzymać Jarosław Kaczyński? – dopytywał dziennikarz.
– Pan nie zrozumiał mojej wypowiedzi. W Radomsku nie dzieje się źle. W Radomsku PiS wygrywa (…) Skupiamy swoje szeregi po to, żeby móc razem zawalczyć o Polskę – odpowiedział Misiewicz.
Nie starczyłoby czasu...
Tak naprawdę Bartłomiej Misiewicz bywał gościem radomszczańskiej telewizji już od 2012 roku. Wtedy był pełnomocnikiem PiS, potem sekretarzem okręgu. Słuchając teraz tych rozmów, przeciętny widz może odnieść wrażenie, że prowadzący kusili się na drobne uszczypliwości pod adresem funkcji przez niego pełnionych. Bo raz jedna okazywała się już nieaktualna albo po prostu – było ich za dużo, żeby wszystkie wymieniać.
Gdy do wcześniejszych funkcji doszło jeszcze stanowisko społecznego doradcy ds. politycznych pani prezydent, między Ireneuszem Staszczykiem a Bartłomiejem Misiewiczem wywiązała się taka rozmowa.
– Wiem, że jeszcze sporo tych zajęć jest – powiedział dziennikarz.
– Jeszcze parę funkcji pełnię, tak – odpowiedział Misiewicz.
– Nie starczyłoby chyba dzisiaj czasu, żeby je wymienić.
– Nie, no możemy – padła riposta. I Bartłomiej Misiewicz sam swoje funkcje wymienił.
– Tak jak powiedziałem, trochę czasu to zajęło. Panie pełnomocniku, tak się do pana zwrócę – przeszedł do sedna dziennikarz.
Z pożytkiem dla mieszkańców Radomska
Przytaczamy ten fragment, gdyż swoimi funkcjami Bartłomiej Misiewicz chciał też pokazać w Radomsku, iż w pełni zasłużył na stanowisko doradcy pani prezydent. Jak pisały lokalne media, jego doświadczenie miało pozwolić na poprawę warunków panujących w tym mieście.
– Pełniłem funkcję pełnomocnika powiatowego PiS w Radomsku, oraz funkcję sekretarza okręgu. Dołożę wszelkich starań, by moje doświadczenie i zaangażowanie w życie publiczne zostało wykorzystane z pełnym pożytkiem dla mieszkańców Radomska – zapowiedział podczas konferencji prasowej w tym mieście.
W NTL mówił też o tym, że jeśli mieszkańcy się do niego zgłoszą, będzie się starał pomóc na tyle, ile będzie mógł, nawet jeśli będzie to przekraczało jego kompetencje czy wiedzę.
W czym doradzał?
Jak to doradzanie oceniają dziś mieszkańcy? Wielu po prostu go nie pamięta. – Był jak meteoryt. Pojawił się i zniknął. Ludzie na ulicy pewnie wtedy go nie rozpoznawali. W czym doradzał? Tego nikt nie wiedział. Był postrzegany jako łącznik między Macierewiczem a Milczanowską – mówi nam jeden z mieszkańców. A niektórzy radni jeszcze po dwóch latach tego nie wiedzą. Przynajmniej tak mówią. – Bywał w urzędzie, raz mijałem go w korytarzu. Ale czego te porady konkretnie dotyczyły, tego, jako radni, nie wiedzieliśmy i nie dopytywaliśmy – mówi nam jeden z nich. Drugi powtarza dokładnie to samo.
Ireneusz Staszczyk raz zapytał Bartłomieja Misiewicza wprost: "W czym dzisiaj doradzał pan prezydent Annie Milczanowskiej?". W odpowiedzi usłyszał: "Z panią prezydent spotykamy się regularnie, przynajmniej raz w tygodniu. Nie tylko z prezydent, także z sekretarzem miasta. Było to spotkanie poświęcone sprawom bieżącym, a także planowaniu kampanii parlamentarnej".
Anna Milczanowska tak o nim mówiła:
Wujek Dudy tu stratował
Zastanawiano się wtedy nieoficjalnie, czy to Macierewicz z Misiewiczem mają wzmocnić pozycję Milczanowskiej w PiS (przed wyborami samorządowymi w 2014 roku była związana z Forum Samorządowo-Gospodarczym, a nie z PiS), czy też samego Misiewicza. Albo jeszcze inaczej. – Komentowano wtedy, że jest bo jest, nikogo innego nie było. Ale wizerunkowo dla Milczanowskiej, w oczach PiS, to też było nobilitujące, że przyjechał ktoś z Warszawy i jej doradza - wspomina Ireneusz Staszczyk. Pytano wreszcie o start Milczanowskiej w wyborach parlamentarnych. Początkowo Misiewicz odpowiadał, że nic o tym nie wie, a sama prezydent dementowała takie pogłoski. Oboje w końcu wystartowali. Do parlamentu dostała się tylko ona.
I tu, można powiedzieć, doradzanie Misiewicza się zakończyło. Milczanowska jest na Wiejskiej, w Radomsku odbyły się nowe wybory prezydenckie, o których było głośno na całą Polskę, gdyż startował w nich i przegrał wujek prezydenta Andrzeja Dudy. Prezydentem został Jarosław Ferenc. W Radomsku wszyscy wiedzą, że z Milczanowską nie jest im po drodze.
Rzecznik MON chciał rozliczać prezydenta
Jednak od tamtej pory jeszcze co najmniej dwa razy Bartłomiej Misiewicz wywołał w Radomsku emocje. Ostatni raz rok temu. Jako rzecznik MON przyjechał wtedy do miasta – razem z posłanką Milczanowską, która od roku jest jednocześnie nową pełnomocnik PiS w powiecie radomszczańskim. I zapowiedział, że będzie bacznie przyglądać się pracy nowego prezydenta. – Chcemy spotkać z państwem za 100 dni, żeby móc porozmawiać wtedy o prezydenturze Jarosława Ferenca. Ja mu życzę, żeby prezydentura była jak najlepsza, ale będziemy się bacznie przyglądać, czy nie będzie choćby jednego złego kroku w kierunku mieszkańców – powiedział Misiewicz.
– Do tego nie doszło. Nie rozliczył pierwszych "stu dni" prezydenta Ferenca. Ale po tych słowach Misiewicza zagotowało się w pewnych środowiskach. Pewne osoby stwierdziły, że kto jak to, ale Misiewicz nie ma żadnych podstaw ani prawa do rozliczania władz Radomska. To była jego ostatnia wizyta w mieście– wspomina Monika Bednarczyk-Bojdo.
Drugą emocję wywołała sprawa etatów w kontekście doniesień "Newsweeka" o Misiewiczu i rozdawaniu posad w Bełchatowie. – U nas w Radomsku też się zrobiło o tym głośno, gdyż kilka osób z otoczenia Anny Milczanowskiej otrzymało zatrudnienie w Bełchatowie, w kopalni i elektrowni – mówi Monika Bednarczyk-Bojdo.
Dobry materiał na polityka
Ogólnie w Radomsku epizod z Bartłomiejem Misiewiczem w życiu politycznym miasta poszedł już w niepamięć. Był. Traktowany jest jak zamierzchła historia, kojarzona z tarciami w lokalnym PiS (tutaj trochę o tym pisaliśmy, że Milczanowska była w tzw. nowej frakcji). Niczym szczególnym się nie wykazał – taka pokutuje opinia. Ale po kilku rozmowach z nim Ireneusz Staszczyk przyznaje jedno w mocno dosadnych słowach.
– W rozmowie jest potwornie bystry. Cholernie dobrze przygotowany do tematu i nie jest to wiedza wyuczona z tabletu. Potrafi słuchać. Wiedział o czym mówi. Bardzo elokwentny. To jest dobry materiał na typowego polityka. Jeśli taka będzie koniunktura, to on pójdzie do przodu. Pytanie, czy będzie to z pożytkiem dla społeczeństwa – mówi.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Reklama.
Anna Milczanowska
2015 rok, za Radomsko Nasze Miasto
Startowałam na urząd prezydenta miasta z list PiS i żeby zachować tę łączność zaproponowałam panu Bartłomiejowi Misiewiczowi, by został moim społecznym doradcą ds. politycznych, by był łącznikiem między prezydentem miasta a władzami partii, by służył pomocą przy rozwiązywaniu wielu problemów.Czytaj więcej