
– Jak słyszę, że uchodźcy gwałcą, to aż mi się robi niedobrze. Oczywiście są takie przypadki, ale nie można wszystkich oceniać z jednej perspektywy – reaguje ostro krakowska radna Aniela Pazurkiewicz. Nie zna danych dotyczących skali tego przestępstwa w jej mieście, ale bezbłędnie typuje, że najwięcej jest ich w centrum – na terenie pod okiem I Komisariatu Policji, czyli na Starym Mieście. Tam jest największy ruch, największe tłumy i najwięcej przejezdnych.
Jeden z tegorocznych przypadków w tym mieście. 19-latek idzie ulicą ze swoją znajomą. Zaczepia ich trzech mężczyzn, proponują zakup narkotyków. Gdy chłopak odmawia, zaczynają go bić. Kradną jego dokumenty, jadą do jego mieszkania, okradają. I zabierają ze sobą dziewczynę, którą w międzyczasie gwałcą. Cała trójka miała od 21 do 25 lat.
Aniela Pazurkiewicz właśnie na to zwraca uwagę. Mówi, że nie wie, czy w Krakowie tendencja jest wzrostowa, czy nie, ale ona czuje się tu bezpiecznie. Ważne jest też co innego. – W przejściu na Dworcu Centralnym w Warszawie miesiąc temu byłam świadkiem strasznej sytuacji. Trzech Polaków zaatakowało mężczyznę o śniadej cerze. "Wyp***j z naszego kraju. Po co żeś tu przyjechał" – takie słowa padały. Człowiek był przestraszony, nic nie rozumiał – opowiada. Zatrzymała się, patrzyła co się dzieje.