Smerfy 2 choć zdają się być niewinną bajką wywołały oburzenie na prawicy
Smerfy 2 choć zdają się być niewinną bajką wywołały oburzenie na prawicy fot: Youtube.com/Sony Pictures
Reklama.
Jak się okazuje, Smerfy promują magię oraz seks. Burzą normalny obraz rodziny. Po raz kolejny prawicowe media szukają dziury w całym. Tomasz Terlikowski, a także publicyści z portalu braci Karnowskich rozkładają bajkę na czynniki pierwsze. Ich wnioski są zaskakujące.
Publicysta „Frondy” najmocniej atakuje użytą w filmie magię. Magia nie może być dobra i dzieci są wprowadzane w błąd. Używając tych samych argumentów Terlikowskiemu można byłoby zalecić walkę z „Opowieściami z Narnii”, czy „Władcą Pierścieni”. Obie te opowieści są przesączone dobrą magią, a jakoś nigdy nie słyszano o tym, aby publicysta je atakował. Może warto, by się im przyjrzał - a nuż w postaci Gandalfa doszuka się kwintesencji zła?
Inną sprawą jest atakowany przez Terlikowskiego model rodziny. W Smerfach 2 pojawia się postać dobrego, aczkolwiek odrzuconego ojczyma. Choć publicysta nie podważa tego, że jest wielu dobrych ojców zastępczych, to jego zdaniem film nie powinien promować takich rodzin. Zamiast tego sugeruje, by obraz pokazał próby ratowania „normalnych rodzin”. Nie zadał zaś pytania, czemu akurat tamta postać nie miała ojca. A w końcu jest wiele powodów innych niż po prostu rozwód, który Terlikowski próbuje sugerować.
Z kolei serwis braci Karnowskich informuje o złym wpływie soundtracku tego filmu. Rzekomo piosenki służą za promocję seksu i ruchów gejowskich. To dlatego, że są przeróbkami hitów, które są o seksie, bądź są wykonywane przez przedstawicieli ruchu LGBT. Rozumiemy obawy, ale to chyba trochę za dużo.
Przerobienie „I'm too sexy” na „I'm too Smurfy” jest czymś zdecydowanie pozytywnym. Tak samo jak przeróbki piosenek w wykonaniu Britney Spears. Żaden z tych utworów nie mówi nic o seksie, tylko o smerfowalności. Jeżeli byciem smerfem kojarzy im się wyłącznie z seksem, to stosując się tej logiki należałoby spalić wszystkie komiksy, bo mają one treści pornograficzne. Freud na pewno miałby coś do powiedzenia na ten temat.

Poza tym, chyba przedstawiciele inkwizycji braci Karnowskich nie przebywali wśród dzieci. Gdyby było inaczej, to by zrozumieli jedną rzecz. Piosenki na soundtracku Smerfów odseksualizowują te utwory. Dzięki temu, kiedy w barku na wakacjach poleci utwór „I'm too sexy” grupy Right Said Fred, dzieci będą krzyczały, że to zła wersja, że źle śpiewają. No i każdy wówczas usłyszy "I'm to Smurfy".
Niestety Inkwizycja braci K., oraz Tomasz T. nadzwyczaj często łapią za zły koniec kija. Zamiast merytorycznie oceniać, czy film jest ciekawy lub nie, szukają dziury w całym. Może i rzeczywiście bajka, jak to Terlikowski mówi, jest nudna. Jednak na pewno nie została stworzona po to, by promować wśród dzieci magię czy seks. Jego twórcom zależało na nakręceniu zabawnego (i pewnie kasowego) filmu dla dzieci. A czym im się to udało, czy nie, to już inna sprawa. Natomiast prawicowi publicyści w swoich osądach odjechali dość daleko.