
Za akt "bandytyzmu i terroryzmu" prof. Jacek Rońda uważa podejrzewanie go o antysemicki wpis, który wysłano z jego komputera na AGH. Ekspert zespołu Macierewicza przypomina, że jest informatykiem z wieloletnim stażem , dlatego wie, że padł ofiarą i ktoś się pod niego zapewne podszył. Zna na to "co najmniej pięć sposobów". Eksperci ds. bezpieczeństwa w sieci w rozmowie z naTemat mają spore wątpliwości, czy profesor i tym razem wie co mówi...
Kto stoi za wpisem? Niedawno reprezentujący Radosława Sikorskiego w sądowych bataliach z internautami-antysemitami mec. Roman Giertych zasugerował, iż to właśnie prof. Rońda, a sprawą znowu zajęła się "Gazeta Wyborcza". Dziennikarze przypominali, iż na pytanie o użytkowników podejrzanego komputera uczelnia odpowiadała z całą pewnością, że był użytkowany "przez prof. dr. hab. inż. Jacka Rońdę oraz jego doktorantów i magistrantów".
Jestem informatykiem od 40 lat, wiem, jak łatwo ukraść IP komputera lub przejąć kontrolę nad wyszukiwarką, wiem, jak łatwo w internecie pod kogoś się podszyć. Jest na to co najmniej pięć sposobów – ale nie będę tu wnikał w szczegóły.
I jak zwykle pozostawia tę nutę niepewności.
Czy tak doświadczony informatyk powinien sądzić, że dziś to jeszcze wiedza tajemna? - Z kolegami już w podstawówce rozszyfrowywaliśmy, jak w prosty sposób można wysyłać wiadomości w sieci jako ktoś inny. Te sposoby są przecież bardzo proste - mówi naTemat specjalista ds. bezpieczeństwa w internecie Krzysztof Keller. Ekspert mocno nie dowierza prof. Rońdzie. Jego zdaniem, naukowiec kolejny raz udowadnia też, iż jego wiedza jest dość mierna.
- Pierwszy sposób to założenie podobnego w wyglądzie adresu e-mail/domeny/konta w serwisie społecznościowym w celu oszukania adwersarza, technika od lat stosowana przez wszelkiej maści phisherów. Drugi to podrobienie nadawcy e-maila. Te umiejętności nie przerastają przeciętnego gimnazjalisty, wystarczy skorzystać z odpowiedniego oprogramowania. Ale uwaga! Osoba wykwalifikowana, wiedząca czego szukać, wykryje oszustwo - przekonuje.
Czy o tym wszystkim wie prof. Jacek Rońda? Być może naukowiec wiele nerwów uniknąłby, gdyby skorzystał z wiedzy informatyków z nawet nieco mniejszym stażem od niego. Doświadczeni spece od komputerów potrafią bowiem o swoje bezpieczeństwo zadbać dość skutecznie. Pamiętają po prostu o podstawowych zasadach. - Wśród osób z branży bezpieczeństwa funkcjonuje powiedzenie: "jeśli ktoś ma dostęp fizyczny do twojego sprzętu, to nie jest to już twój sprzęt" - mówi Piotr Konieczny.
W tej informatycznej zagadce rozstrzygnięcie przyniesie być może jednak klasycznie prowadzone śledztwo, w którym prokuratorzy będą musieli krewkiego antysemitę w zespole prof. Rońdy na AGH znaleźć. Śledczy badający poglądy naukowców mogą mieć jednak spory problem. Już sam profesor okazuje się bowiem człowiekiem niezwykle zmiennym pod tym względem.
Po kolejnej porcji lektury Pańskiego wspaniałego tygodnika "NIE" z przerażeniem stwierdziłem, że głupota leaderów polskiej prawicy jest wieczna i nie podlega modyfikacji od 75 lat. Nawet tytuły gazecin, jakie są wydawane dla zwolenników tej opcji widzenia Świata, są podobne jak te przedwojenne, np. "Nasz Dziennik" teraz i "Mały Dziennik" przed wojną"
I już wtedy chciał nad Wisłą wielkiej naukowej konferencji. "Uprzejmie pragnę zachęcić "NIE" do podjęcia inicjatywy zorganizowania "Wszech-Polskiej" konferencji naukowej na temat "Przyczyny Nieśmiertelności Głupoty Polskiej Prawicy" - czytamy w liście Jacka Rońdy z Cape Town, który pojawił się w jednym z numerów "NIE" z 1998 roku.

