– Wypowiadam wojnę wegetarianom. Koniec! Przelało się! – napisał na Facebooku Maciej Nowak. Zdaniem krytyka kulinarnego, oburzenie wokół "prosiaków z makro" to afera rodem ze średniowiecza, a za jej wybuch odpowiadają wegetarianie. Czy rzeczywiście osoby niejedzące mięsa były najbardziej zniesmaczone zafoliowanymi prosiakami?
Zafoliowane prosiaki zostały już wycofane z sieci sklepów Makro Cash&Carry, ale atmosfera wokół nich jest nadal gorąca. Wielu osobom trudno jest wyobrazić sobie, że taki widok może być dla kogokolwiek apetyczny. Świniak w całości pokazał bowiem to, czego mięsożerca zazwyczaj nie chce dostrzec. Najbardziej znany krytyk kulinarny w Polsce uważa jednak, że to wegetarianie szukają dziury w całym.
– To nie wegetarianie rozpętali całą awanturę tylko hipokryci mięsożercy – napisała na Facebooku Macieja Nowaka jedna z komentujących osób. – Maćku - Popieram w 100% – stwierdził zaś inny uczestnik dyskusji. Tym sposobem prosiak w folii stał się przyczynkiem do sporu pomiędzy wegetarianami a mięsożercami.
Maciej Nowak ma rację? Zapytaliśmy o to samych wegetarian, którzy zostali wywołani do tablicy przez krytyka kulinarnego. Czy przeciwnicy zabijania zwierząt podniosą rękawicę rzuconą przez Nowaka?
Trafił jak kulą w płót
Ruch wegetarian w Polsce z pewnością nie należy do największych, a tym samym najlepiej słyszalnych środowisk. Czy zatem "afera prosiaczkowa" to ich sprawka? Zdaniem Karoliny Kalus-Mazurek, znany krytyk kulinarny trafił swoimi oskarżeniami jak kulą w płot. – Raban jaki się podniósł w związku z Makro i ich nowym produktem nie był wywołany przez wegetarian. Nie ma nas jeszcze tak dużo, abyśmy mieli wpływ na takie rzeczy, dlatego słowa pana Nowaka są dla mnie śmieszne – mówi autorka bloga Quchnia Wege.
Nasza rozmówczyni i jej mąż uważają zabijanie zwierząt dla mięsa za okrutne, dlatego nie jedzą go od lat. – Nie wiem czy to kwestia wrażliwości czy światopoglądu ale my patrząc na plasterki szynki w wyobraźni widzimy, że zostało zabite zwierzę, nie musimy mieć przed oczyma zafoliowanego prosiaczka, króliczka czy ryby z oczami – mówi wegetarianka.
– Wydaje mi się, że za początkiem tej "afery prosiaczkowej" nie stoją wegetarianie – mówi z kolei Edyta Stępczyńska. Autorka bloga "Co było na obiad". – Osoby decydujące się na wegetarianizm są świadome swojej decyzji, wiedzą jak wygląda chów przemysłowy i co się dzieje w rzeźniach. Większość tych osób właśnie m.in. z tego powodu rezygnuje z wcześniejszej diety – mówi blogerka.
Hipokryzja mięsożerców
Wegetarianie nie potrzebują szokujących widoków, aby wiedzieć że smaczny kotlet był wcześniej martwym zwierzęciem. Edyta Stępczyńska nie rozumie oburzenia widokiem świni w folii, gdyż to te same zwierzęta które podaje się na talerzach, tyle tylko, że w formie różowych plastrów. – Tak po prostu wygląda martwe zwierzę zanim się stanie "łopatką", "żeberkami" lub "kotletem schabowym" – zauważa wegetarianka.
Stępczyńską drażni i irytuje fakt, że mięsożercy "płaczą nad losem i krzywdą zwierząt" mając przed sobą kotleta. – Dlaczego niektóre osoby odżywiające się tradycyjnie tak oburza widok całego prosiaka? Może chodzi o to że lepiej nie wiedzieć, spuścić zasłonę milczenia na to co się dzieje w ubojniach i podczas chowu przemysłowego – mówi.
– Myślę, że najwięcej przykrości widok zafoliowanego prosiaczka sprawił osobom, które mięso jedzą, ale nie zastanawiają się, że aby mogli je zjeść musiało zginąć zwierzę – dodaje Karolina Kalus-Mazurek.
Wojna trwa
Czy zatem zgodnie z przewidywaniami Macieja Nowaka, powstanie "podziemny rynek wieprzowiny"? Raczej nie, bo wegetarianie nie piszą się na kolejną wojnę z Nowakiem i mięsożercami. – "wojnę" to my (wegetarianie) prowadzimy codziennie, o to aby w restauracji podano nam danie bez dodatku mięsa, aby ludzie nie zaglądali nam w talerze i nie wmawiali, że brakuje nam białka – mówi Karolina Kalus-Mazurek.
Edyta Stępczyńska przyznaje, że zamieszanie wokół prosiaka z makro "wykorzystały" środowiska wegetarian. Chodziło jednak o to, aby oburzeni mięsożercy zastanowili się nad swoimi wyborami kulinarnymi. – Nie wiem dlaczego Maciej Nowak, chce zrzucić "winę" za wszystko na wegetarian i wypowiada im wojnę. Uważam, że każda zainteresowana "strona" całej sytuacji ma prawo się wypowiedzieć i wykorzystać swoje 5 minut, tym bardziej jeśli dzięki temu ktoś rzeczywiście zastanowi się nad wcześniejszym losem "swojego kotleta" – mówi autorka bloga "Co było na obiad".
Nasza rozmówczyni nie jest zdziwiona, że zamieszanie wokół zafoliowanych prosiaków odbiło się również na jej środowisku. – Najgorsze dla mnie jest też to, jak łatwo ludziom przychodzi wzajemne obrzucanie się "błotem" w internecie, bo myślą, że są bezkarni. Skoro jednak ludzie nie potrafią wzajemnie uszanować swoich poglądów, dlaczego mieliby szanować siebie, a tym bardziej zwierzęta? To jest najsmutniejsze – podsumowuje Stępczyńska.
Średniowiecze. Średniowiecze. Czy teraz powstanie podziemny rynek wieprzowiny? Wypowiadam wojnę wegetarianom. Koniec! Przelało się! CZYTAJ WIĘCEJ
Aleksandra
Komentarz na Facebooku Macieja Nowaka
To nie wegetarianie rozpętali całą awanturę, tylko hipokryci mięsożercy. Polecam akcję uświadamiającą, że mięso jest ze zwierząt i przysłuży się pan zwierzętom jak żaden wegetarianin.