Film "Jack Strong" Władysława Pasikowskiego, który miał we wtorek uroczystą premierę, opowiada o czasach bohaterów. O miłości do ojczyzny, poświęceniu i zdradzie. I jak to w podzielonej Polsce bywa, osoba uważana przez jednych za bohatera, dla drugich będzie okrytym hańbą zdrajcą. Film Pasikowskiego nie tylko pokazuje poświęcenie Polaków dla ojczyzny, ale również rozgrzebuje nieco zapomniane już kontrowersję. Te zaś na nowo budzi osoba pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, pomimo jego rehabilitacji w 1997 roku. O to, jak oceniają działalność najsłynniejszego polskiego szpiega, zapytaliśmy sześć znaczących dziś i wtedy osób.
Redakcja nie przychyla się do żadnej z zamieszczonych poniżej opinii. Postać pułkownika Ryszarda Kuklińskiego każdy powinien ocenić samodzielnie i wymaga to głębszego zapoznania się z jego historią.
Władysław Frasyniuk - działacz opozycji w PRL
Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie, zdrajca czy bohater. Pułkownik Kukliński ma to szczęście, że nakręcono o nim film i być może stanie się wzorcem do naśladowania dla młodzieży, a takim nie powinien być.
Mam wrażenie, że mamy szereg ludzi w Polsce, którzy współpracowali ze służbą bezpieczeństwa czy innymi służbami informacyjnymi i starali się tymi informacjami dzielić z podziemiem "Solidarności", ryzykując więzieniem, podobnie zresztą jak pułkownik Kukliński. Tyle tylko, że oni wspierali to wszystko co się działo w Polsce. Czy pułkownik Kukliński to zdrajca czy bohater? Na pewno nie bohater, nie wiem czy zdrajca.
Gen. Gromosław Czempiński - Były szef Urzędu Ochrony Państwa
Nie mogę powiedzieć, aby w naszym środowisku, ta postać budziła jakikolwiek entuzjazm. W środowisku ludzi, którzy zajmowali się takim zawodem, jak ja, czyli byli agentami, oficerami wywiadu, zdrada zawsze jest zdradą. Kukliński rozpoczął współpracę z wywiadem amerykańskim w czasie, gdy wszyscy myśleli, że Polska ma nowy rozdział, nowe odbicie. Przyszedł Gierek, a opozycji praktycznie nie było.
Ja sam wtedy trafiłem do wywiadu, a jak ktoś decyduje się na taką służbę, to przede wszystkim myśli o swoim kraju, ojczyźnie. Patriotyzm jest niesłychanie silnym elementem motywującym do pracy. Ludzi, którzy uciekli z wywiadu, czyli zdradzili, bo inaczej się tego nie da nazwać, było sporo. A bohaterem jest tylko Kukliński. A co z resztą?
Wiem zbyt dużo na temat kulis, całego backgroundu czy decyzji tego człowieka, aby była to dla mnie postać, którą bym stawiał za wzór.
Zbigniew Bujak - działacz opozycji w PRL
Najbardziej ogólna odpowiedź moja i wielu innych działaczy i ekspertów "Solidarności" jest taka, że Kukliński jest bohaterem, ale amerykańskim. Ale my kochamy bohaterów amerykańskich i nie mamy nic przeciwko nim. On nie nam pomagał wygrać z systemem, on pomagał Amerykanom. Ale czy dobrze że to robił? No bardzo dobrze.
Przez długi czas myśleliśmy, że informacja o stanie wojennym, która wpłynęła do nas na kilka dni przed jego wprowadzeniem, jest właśnie od niego. Nawet widziałem i czytałem obwieszczenie na kilka dni przed. Ale wiele informacji wskazuje, że to dotarło do nas od zupełnie innych ludzi, od innych oficerów z polskiego wojska.
Nie nazywam i nie będę go nazywał zdrajcą, ani też naszym bohaterem. To amerykański bohater. Cenię sobie jego działalność, ale to jest wkład w politykę amerykańską, a nie naszą. Nie mam nic przeciwko temu, aby spoczywał w Polsce, oraz żeby rodzina miała odpowiednie możliwości działania w Polsce.
Aleksander Makowski - Były oficer wywiadu, kolokwialnie - szpieg
Do oceny pułkownika Kuklińskiego trzeba podejść od kilku stron tej sprawy. Jeśli chodzi o aspekt prawny, a jestem prawnikiem z wykształcenia, to sprawa jest dosyć prosta. Był agentem obcego wywiadu czyli popełnił przestępstwo szpiegostwa art. 130 § 1 ze wszystkimi konsekwencjami.
Jeśli chodzi o stronę wywiadowczą to jako oficer wywiadu, absolutnie mogę pogratulować kolegom amerykańskim oraz samemu Kuklińskiemu, znakomitej operacji wywiadowczej, która ciągnęła się przez wiele lat. Nie było żadnej wpadki a uzysk informacyjny był ogromny. Myślę że jest to jedna z najbardziej liczących się operacji wywiadowczych w historii.
Od strony obywatelskiej mogę tylko postawić pytanie, czy chcemy, aby bohaterem narodowym był agent obcego wywiadu? Na pewno jest to bohater amerykański. Ale czy polski? Na to pytanie każdy sam musi sobie odpowiedzieć. Pułkownik Kukliński przez kilkanaście lat współpracy przekazał 40 tysięcy (jak twierdzą Amerykanie) stron dokumentów. Znikoma część dotyczyła stanu wojennego, a reszta obronności kraju. Jeśli było to przekazywano strukturom NATO to tylko po to, aby łatwiej było im tę obronność naruszyć.
Jerzy Urban - w latach 1981–1989 rzecznik prasowy Rady Ministrów
Kukliński był i zdrajcą, i bohaterem, ponieważ gdyby go w Polsce złapano, to by wisiał. Współpracował z wywiadem kraju, który miał wycelowane rakiety w Polskę i tego nie zmienił. Przedstawiał się jako patriota i zwolennik NATO, ale nie wsparł opozycji informacją, że buduje się stan wojenny. Zresztą zapewne nie mógł, bo był już w rękach amerykańskiego wywiadu i nie miał żadnej samodzielności.
Czynienie z niego bohatera zachęca innych oficerów, aby na przykład współpracowali z Rosją, która podobno ma lub może mieć wycelowane w Polskę rakiety. Film oczywiście zrobi z niego bohatera, bo film ma większą moc oddziaływania niż publikacje. Rakiety były zaś wycelowane nie tylko w państwo, ale i w naród.
Co do reżysera filmu "Jack Strong", Pasikowskiego, który nakręcił "Pokłosie", gdzie Żydów palono w stodole, można zauważyć brak ciągłości w myśli reżysera. Bo jednak Kukliński zdradził tych, którzy tę stodołę gasili.
Leszek Miller - Przewodniczący SLD
Osobiście pułkownika Kuklińskiego poznałem w 1998 r. podczas mojej oficjalnej wizyty w USA. Rozmawialiśmy prawie trzy godziny. Pamiętam, że urzekł mnie wtedy swoją skromnością. Nie był typem celebryty. Jednak nigdy nie oceniałem go w kategoriach zdrajcy, czy bohatera. Nie mnie jest to oceniać.
Nasze drogi z Kuklińskim przecięły się z zupełnie innych powodów. Temat Kuklińskiego nieoczekiwanie stał się kluczowy podczas naszych aspiracji przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wtedy doszły do nas niechętne nam głosy z Waszyngtonu za to, że na płk. Kuklińskim ciążył zarzut o zdradę państwa. Stronie amerykańskiej zależało na pełnej rehabilitacji pułkownika. A dla Polski obecność w NATO była wtedy sprawą nadrzędną. W 1997 r. zostało umorzone śledztwo w sprawie Kuklińskiego. Prokuratura uznała, że działał on w stanie wyższej konieczności. A zaraz potem dostaliśmy oficjalne zaproszenie do przystąpienia do NATO.