24-godzinne piwne wyzwanie staje się coraz popularniejsze na Facebooku.
24-godzinne piwne wyzwanie staje się coraz popularniejsze na Facebooku. Zrzuty ekranu z YouTube
Reklama.
Facebook ma do siebie to, że od czasu do czasu wiralowo zalewa go moda na coraz to wymyślniejsze akcje. Kiedyś było tak np. z konkursami, w których (nie)można było wygrać iPhone'ów. Ostatnio z żyrafami na zdjęciach profilowych, a dziś do tego grona dołącza 24-godzinne piwne wyzwanie. Zaskakujące jest to, że akcja cieszy się powodzeniem, mimo że tym razem wymaga realnego zaangażowania internauty, a nie ograniczenia się jedynie do kilku kliknięć.
Schemat polskiej wersji jest prosty: wrzucam na Facebooka wideo, na którym piję do dna jedno piwo, a następnie nominuję trzy osoby do podobnego wyzwania. Na odpowiedź mają 24 godziny, inaczej muszą postawić kratę piwa. Wątpliwe, by ci, którzy nie mają ochoty się bawić na taki zakup się zgodzili, ale facebook'owy timeline pokazuje, że bardzo często duma męskiej części Facebooka nie pozwala pozostawić tego bez odpowiedzi.
Co ciekawe, ta osobliwa moda przybiera na sile z dnia na dzień. Swoich sił próbuje w niej także damska część Facebooka. Do tej pory widziałem na swoi timelinie kilkadziesiat takich filmików.
logo
Nagranie jednego z polskich internautów. Facebook

W efekcie całość nakręca się samoistnie i "łańcuszek" leci dalej. A zaleciał już naprawdę daleko, bo wszystko zaczęło się kilka dni temu w... Kanadzie. Na pomysł 24-godzinnego wyzwania wpadła grupa znajomych z kanadyjskich miejscowości Thorold i Niagara Falls, którzy zmienili nieco reguły wywodzącego się z Australii "neknomination". Tam chodzi o wypicie jak największej ilości alkoholu, a nie jednego, symbolicznego piwa. Kanadyjska wersja jest jednak zdecydowanie bardziej ostra niż ta, w którą aktualnie bawią się Polacy.
Tamtejsi internauci na przekór zimie postanowili nagrywać siebie podczas nietypowej czynności wykonywanej na śniegu np. wchodzenia do lodowatej wody, robienie "aniołków" na śniegu, przebywania w nietypowym miejscu itd. Całość ma być zwieńczona wypiciem piwa (opcjonalnie innego napoju) i wyzwaniem trójki swoich znajomych. To jednak nie wszystko - najlepiej, by całość wykonywano w samej bieliźnie.
– Nie mieliśmy pojęcia, że to się tak rozkręci. A to po prostu wybuchło – mówi w rozmowie z serwisem stcatharinesstandard.ca wyraźnie rozbawiony Mark Lucas, pomysłodawca 24-godzinnego wyzwania. Niektóre nagrania są przygotowywane naprawdę staranie, z niezłym montażem i ścieżką dźwiękową.


W ciągu kilku dni grupa na Facebooku osiągnęła ponad 13 tysięcy członków, którzy chwalą się swoimi filmami i obserwują inne. Nie wszystkim jednak podoba się pomysł 24-godzinnego wyzwania. Nie brakuje opinii, które mówią, że takie bieganie po mrozie może skończyć się dla zdrowia naprawdę niebezpiecznie. Sami organizatorzy zdają sobie z tego sprawę, bo na Facebooku piszą, że wszystkie filmy uczestnicy nagrywają na własną odpowiedzialność.
Nietypową akcję postanowiono wykorzystać także do celu charytatywnego. Na 17 lutego zaplanowano wielką, półnagą grę w zbijaka. Potem grupa uda się do pobliskiego baru, z którego 10 proc. utargu zostanie przekazanych na leczenie ich znajomego Matta Riskiego, który potrzebuje 80 tys. dolarów na operację w USA. Całość będzie połączona też ze zwykłą zbiórką pieniędzy.
Natomiast na YouTube powstał już nawet specjalny kanał, który zbiera w jednym miejscu filmiki z 24-godzinnym wyzwaniem. Poniżej możecie zobaczyć kilka z nich. Trzeba przyznać, że w porównaniu do polskich wersji kręconych zazwyczaj w domach, mają rozmach :-)




Cała zabawa przypomina nieco popularny już planking, który polegał na kładzeniu się na brzuchu z rękami wzdłuż tułowia, w nietypowych miejscach i robieniu sobie zdjęcia. Powstały w Australii trend obiegł cały świat i niestety potrafił kończyć się tragicznie - 20-latek spadł 7. piętra podczas robienia zdjęcia. Pokrewny był także frosting, który polegał na robieniu zdjęć w zimowym plenerze, udając, że jest lato.