Polacy są w czołówce państw unijnych, jeśli chodzi o czas spędzany w pracy. Siedzimy w niej nawet dłużej niż słynący z pracoholizmu Japończycy. Jakby tego było mało, nawet jak z pracy wyjdziemy i tak nadal pracujemy. 55 proc. Polaków przyznaje się, że zajmuje się sprawami służbowymi w prywatnym czasie. Czy to oznacza jednak, że w tej pracy zajmujemy się rzeczywiście pracą? Niekoniecznie. Wielu z nas jest mistrzami obijania.
Okazuje się, że nie tylko my. Puls Biznesu, powołując się na niemiecki "Die Welt", przytacza przykład pewnego Niemca, pracownika administracji, który przechodząc na emeryturę posłał do kolegów maila, w którym pochwalił się, że przyzwyczaił się już do trybu życia emeryta. A to dlatego, że przez ostatnie 14 lat tylko siedział w pracy, a de facto żadnej pracy nie wykonywał. Jakby tego mało, przez te wszystkie lata otrzymał 745 tys. euro wynagrodzenia.
Czas start
Według danych z raportu Organizacji Wspólnoty Gospodarczej i Rozwoju (OECD), Polska zajmuje 3. miejsce pod względem czasu spędzanego w pracy. Statystyczny Polak przepracowuje rocznie około 2 015 godzin. Pierwsze miejsce przypadło Korei Południowej (2 074 godzin). W czołówce, choć za Polakami, są również Niemcy. Jednak, jak pokazuje przykład pracownika administracji, czas spędzany w pracy ma się nijak do produktywności.
- Było wiele badań na temat wydajności Polaków w pracy. Według niektórych spędzamy w pracy więcej czasu, ale nie przeznaczamy go tyle na pracę, co na czynności poboczne, rozmowy, przerwy, konsultacje, kawki, herbatki. Z tego powodu często musimy zostawać po godzinach - mówi Izabela Kielczyk, psycholog biznesu - Skoro w czasie przeznaczonym na pracę, nie zajmowaliśmy się pracą, to później musimy to jakoś nadgonić - dodaje.
Jej zdaniem dużym problem jest fakt, że nadal jesteśmy rozliczani z czasu, który spędzamy w pracy, niekoniecznie z wykonanej pracy. Stąd wielu pracowników zostaje po godzinach, żeby zrobić dobre wrażenie, co wcale nie oznacza oczywiście, że wykorzystuje się ten czas rzetelnie.
Nie mamy skrupułów, żeby troszkę się poobijać. W końcu "praca nie zając" poczeka.
Słynny styl pracy polskich pracowników budowlanych "jeden robi, pięciu nadzoruje", to nie odosobniony przypadek.
Największą kreatywnością w zabijaniu wolnego czasu w pracy wykazują się telemarketerzy, urzędnicy i pracownicy biurowi. Godzinami grają w pasjansa, ślęczą na Facebooku lub czatach. Pomysłów nie brakuje.
W internecie pojawiły się nawet okolicznościowe hasła: "Nie wyrabiam się z robotą, mam straszny zapie...l na fejsie" czy "etatowy komentator", opisujące ludzi, którzy większość czasu w pracy przeznaczają na aktywne życie w sieci - komentują, czatują, przesiadują na Facebooku, oglądają filmiki i wzbudzają zazdrość tych, którzy na to czasu nie mają.
Pracownicy, niekorzystający na co dzień z komputera, wynajdują sobie z kolei tysiące spraw do załatwienia, telefonów do wykonania. Chodzą co chwilę na dłuższego papierosa, a kiedy nikt nie patrzy, ucinają sobie drzemkę przed monitorem. Robią to całkiem sprawnie, bo mało który szef się orientuje.
- Skupiają się na przeszkadzaczach i czynnościach pobocznych. To zależy oczywiście od stanowiska. Handlowcy bardzo sprytnie wykorzystują spotkania z klientem, które często przedłużają, a po nim nie wracają do firmy, bo już się nie opłaca. Niektórzy robią sobie nawet w czasie pracy prywatne zakupy - dodaje Izabela Kielczyk.
Przerwy, pogawędki, kawki i herbatki są szczególnie popularne w placówkach państwowych i urzędach. Z kolei Facebook, czat, Skype, a nawet oglądania filmów to zajęcia dla znudzonych pracowników biurowych, administracyjnych czy telemarketerów.
Co tu robić
Czy takie "obijanie" jest jedynie wynikiem wrodzonego lenistwa? Według psychologów biznesu, dzieje się tak dlatego, że coraz mniej z nas odczuwa satysfakcję z wykonywanej pracy, a szef stawia zbyt duże wymagania. Ich zdaniem, produktywność pracowników zależy od właściwego zarządzania nimi przez szefa. Jeśli skupiają się rzeczywiście na czasie spędzanym w pracy, a nie na jakości i kreatywności tego czasu, to pracownicy szukają innych zajęć i wypełniają sobie jakoś wolne godziny.
- Jeśli pracownik zaczyna się w pracy nudzić, bo zajęcia, które są mu powierzane, są nieadekwatne do stanowiska i charakteru człowieka, często zaczyna szukać innej pracy. Jeśli obowiązki służbowe wykonuje w 40 proc. czasu, a przez pozostałe 60 proc. nie wie, co ze sobą zrobić, to albo zaczyna je wykonywać wolniej, albo wolny czas przeznacza na przerwy, siedzenie w sieci lub szuka nowej pracy - podkreśla Izabela Kielczyk.
- Z opinii pracodawców wynika, że jeśli pracownicy nie mają bieżącego nadzoru, to ich efektywność jest znacznie mniejsza. Jeśli nie jest oceniany efekt ich pracy, a pracownicy mają taką możliwość, to pracują wolniej i mniej staranie. Tym bardziej, że rozliczani są z czasu pracy, a nie efektu. Wielu pracodawców twierdzi, że stały nadzór i kontrola zwiększa wydajność. Jest to szczególnie istotne w przypadku prac powtarzalnych, jak np. wprowadzanie danych, prace administracyjno-biurowe czy usługowe - zaznacza dr Grażyna Spytek-Bandurska, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego i ekspert prawa pracy PKPP Lewiatan.
Nastawieni na wynik
Jednak mimo wszytko coraz częściej podejście pracowników się zmienia.
- Młode wilki biznesu są nastawione na wynik. Praca jest u nich na pierwszym miejscu. Z kolei przedstawiciele generacji Y, dla których równie ważna jest rodzina, pasje i samorealizacja, wykorzystują 8 godzin w pracy efektywnie, ponieważ nie uznają nadgodzin - uważa Izabela Kielczyk. Nadchodzi generacja Y - młodzi, zdolni i nielojalni. Pracodawcy w strachu, bo nie są gotowi na ich przyjęcie
Wynika z tego, że przysłowiowe "obijanie" jest bardziej popularne w tych starszych firmach, gdzie przerwy, pogawędki i kawki są wpisane niejako w kulturę firmy. Jak podkreślają eksperci, są nawet nawet w dobrym tonie.
- Pracodawcy twierdzą, że można podnieść wydajność. Dotyczy to szczególnie dużych firm, administracji publicznej, w których nadal jest przerost zatrudnienia. Sytuacja i tak się poprawiła w ciągu ostatnich lat. Po pierwsze, pracodawcy coraz częściej uzależniają wynagrodzenie od wyników, co mobilizuje pracowników. Po drugie, mamy większy szacunek do pracy. Chcemy więcej pracować, żeby więcej zarabiać i dzięki temu lepiej i wygodniej żyć - dodaje dr Grażyna Spytek-Bandurska.
Pracujemy więcej niż mieszkańcy Zachodu, ale jesteśmy mniej produktywni. W ciągu godziny przeciętny Luksemburczyk jest w stanie wypracować 54,5 dol., Polak jedynie 8,8 dol. CZYTAJ WIĘCEJ
Sfora.biz
Gdybyśmy pracowali efektywniej, mielibyśmy więcej czasu wolnego. Przykładowo, Łotysze zwiększając wydajność od 2001 roku zyskali 3 godziny wolnego w tygodniu, Duńczycy 2,5 godziny. Polacy tylko 12 minut. CZYTAJ WIĘCEJ