
Wielu polskich polityków nazywa się liberałami, ale tylko Jarosław Gowin "naprawdę uważa wolność za nadrzędną wartość" – taki wniosek płynie z krążącej po sieci "porównywarki liberałów", w której lidera Polski Razem zderzono z premierem Donaldem Tuskiem i Januszem Korwin-Mikkem. Tyle że to raczej materiał propagandowy tego pierwszego, niż rzeczywisty miernik "stężenia" liberalizmu. – Nie ma kogoś takiego, jak czysty liberał. Ale według przyjętej powszechnie definicji powinien wygrać Tusk. Korwin byłby ostatni – przekonuje naTemat politolog prof. Rafał Chwedoruk.
– W polityce chyba nigdy nie było partii, która spełniałaby idealny archetyp liberalizmu. W czasach międzywojennych liberałowie ekonomiczni byli narodowcami, a liberałowie kulturowi ściskali kciuki za obóz piłsudczykowski. Po 1989 roku partie odwołujące się do tej ideologii, jak Kongres Liberalno-Demokratyczny, poniosły porażkę. I jeśli spojrzeć na tych trzech polityków, Tuska, Korwina i Gowina, to żaden nie jest do końca liberalny – mówi naTemat prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zacznijmy od Gowina. Nie ma chyba wątpliwości, że światopoglądowo liberał z niego żaden. Sam o sobie mówi zresztą, że jest konserwatystą. Co z gospodarką? Deregulacja i obecny program (m.in. likwidacja ZUS, likwidacja podatku CIT) to mocne argumenty, ale z drugiej strony mamy całą listę grzechów, które były minister sprawiedliwości popełnił przeciwko liberalizmowi, gdy był w rządzie.
Z premierem Tuskiem sprawa jest prosta. To polityk z liberalnymi korzeniami - karierę zaczynał w KLD, potem w Unii Wolności. To, jak mówi politolog, partie, które zniknęły ze sceny właśnie ze względu na liberalizm. Platforma Obywatelska jeszcze w 2005 roku też jeszcze szła do wyborów pod liberalnymi hasłami. Odwrót nastąpił, gdy wygrał Kaczyński ze sztandarem "Polski solidarnej", a potem PO doszła do władzy.
W "porównywarce liberałów" autorstwa prof. Chwedoruka na trzecim miejscu znalazłby się Janusz Korwin-Mikke. Dlaczego? Po części z tego samego powodu, który ma zastosowaniu u Gowina, czyli konserwatyzmu. Jak przekonuje ekspert, "liberalizm nigdy nie zastanawiał się nad tym, jaki człowiek powinien być, tylko pytał, jaki człowiek jest naprawdę, realnie". A problem z Korwinem jest taki, że on mówi o gospodarce, która nigdy nie istniała.
Za liberała może się w Polsce uważać ktoś, kto jest zwolennikiem powszechnej, bezpłatnej edukacji i progresywnych podatków, ale też ktoś, kto jest zwolennikiem podatku liniowego i odpłatnej edukacji. Liberałem może być ten, kto uważa Unię Europejską za instrument deregulacji, i ten, kto mówi, że UE jest zbiurokratyzowana, a uosobieniem wolnego rynku jest Putin wprowadzający podatek liniowy.
A najśmieszniejsze jest to, że trzej panowie, Korwin, Tusk i Gowin, w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii byliby w tej samej partii.

