Z krążącej po sieci grafiki wynika, że największym liberałem wśród polityków jest Jarosław Gowin
Z krążącej po sieci grafiki wynika, że największym liberałem wśród polityków jest Jarosław Gowin Fot. www.wykop.pl/ramka/1999230/kto-jest-prawdziwym-liberalem/

Wielu polskich polityków nazywa się liberałami, ale tylko Jarosław Gowin "naprawdę uważa wolność za nadrzędną wartość" – taki wniosek płynie z krążącej po sieci "porównywarki liberałów", w której lidera Polski Razem zderzono z premierem Donaldem Tuskiem i Januszem Korwin-Mikkem. Tyle że to raczej materiał propagandowy tego pierwszego, niż rzeczywisty miernik "stężenia" liberalizmu. – Nie ma kogoś takiego, jak czysty liberał. Ale według przyjętej powszechnie definicji powinien wygrać Tusk. Korwin byłby ostatni – przekonuje naTemat politolog prof. Rafał Chwedoruk.

REKLAMA
Elektorat bazowy, obniżenie emerytur funkcjonariuszom SB, stosunek do agresji rosyjskiej na Ukrainie, flagowa ustawa – to kategorie, według których autor „porównywarki liberałów” ocenił trzech często kojarzonych z liberalizmem polityków. Z grafiki można się np. dowiedzieć, że Tusk podniósł stawkę VAT, Korwin nie chce obcinać świadczeń SB-kom i popiera Putina, a Gowin swoją ustawą deregulacyjną stworzył nowe miejsca pracy i ma wśród wyborców wielu przedsiębiorców. Wniosek – to on jest w tym gronie najbardziej liberalny.
Pomijając fakt, że przeglądarkę stworzył najprawdopodobniej sympatyk albo nawet współpracownik szefa Polski Razem, pytanie o liberalizm czołowych polityków pozostaje interesujące. Bo czy da się znaleźć na polskiej scenie politycznej prawdziwego liberała? A jeśli nie, to czym, poglądami gospodarczymi czy obyczajowymi, mierzyć umiłowanie wolności u naszych pseudoliberałów?

– W polityce chyba nigdy nie było partii, która spełniałaby idealny archetyp liberalizmu. W czasach międzywojennych liberałowie ekonomiczni byli narodowcami, a liberałowie kulturowi ściskali kciuki za obóz piłsudczykowski. Po 1989 roku partie odwołujące się do tej ideologii, jak Kongres Liberalno-Demokratyczny, poniosły porażkę. I jeśli spojrzeć na tych trzech polityków, Tuska, Korwina i Gowina, to żaden nie jest do końca liberalny – mówi naTemat prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Farbowany liberał
Zacznijmy od Gowina. Nie ma chyba wątpliwości, że światopoglądowo liberał z niego żaden. Sam o sobie mówi zresztą, że jest konserwatystą. Co z gospodarką? Deregulacja i obecny program (m.in. likwidacja ZUS, likwidacja podatku CIT) to mocne argumenty, ale z drugiej strony mamy całą listę grzechów, które były minister sprawiedliwości popełnił przeciwko liberalizmowi, gdy był w rządzie.
Wyliczył je portal Bankier.pl. Gowin głosował np. za podwyżką VAT, za zmianami w OFE (na początku, potem odszedł), za podwyżką składki rentowej i za uznawanym od początku za nierealny budżetem na 2013 roku. Łącząc to z konserwatywnym stanowiskiem w sprawach obyczajowych naprawdę trudno powiedzieć, by szef Polski Razem był liberałem pełną gębą.
– Nie jest, ale gdyby porównywarka brała pod uwagę nie liberałów, a liberalnych konserwatystów, to właśnie on wypełnia tę definicję w największym stopniu – zaznacza prof. Chwedoruk.
Rządzący pragmatyk
Z premierem Tuskiem sprawa jest prosta. To polityk z liberalnymi korzeniami - karierę zaczynał w KLD, potem w Unii Wolności. To, jak mówi politolog, partie, które zniknęły ze sceny właśnie ze względu na liberalizm. Platforma Obywatelska jeszcze w 2005 roku też jeszcze szła do wyborów pod liberalnymi hasłami. Odwrót nastąpił, gdy wygrał Kaczyński ze sztandarem "Polski solidarnej", a potem PO doszła do władzy.
– Teraz Tusk nie jest liberałem, bo rządzi. Gdyby nim był, oznaczałoby to dziś groźbę bankructwa i przegrania wyborów. Natomiast w kwestiach kulturowych bliżej mu do tradycji liberalnej, choć na przykład przed wyborami europejskimi musi uśmiechać się do konserwatystów, co wyraźnie widać [choćby na przykładzie "wyborczego katolicyzmu" - red.] – ocenia prof. Chwedoruk.
Jednak gdyby uznać, że polski liberał to ktoś, kto po trochu czerpie z gospodarczego i obyczajowego liberalizmu, właśnie Tuska należałoby ustawić na pierwszym miejscu. – Bo Tusk odszedł od ideologii z powodu pragmatyzmu, a nie realnej zmiany poglądów – dodaje mój rozmówca.
Fantasta
W "porównywarce liberałów" autorstwa prof. Chwedoruka na trzecim miejscu znalazłby się Janusz Korwin-Mikke. Dlaczego? Po części z tego samego powodu, który ma zastosowaniu u Gowina, czyli konserwatyzmu. Jak przekonuje ekspert, "liberalizm nigdy nie zastanawiał się nad tym, jaki człowiek powinien być, tylko pytał, jaki człowiek jest naprawdę, realnie". A problem z Korwinem jest taki, że on mówi o gospodarce, która nigdy nie istniała.
– I jest w tym nawet uczciwy. Kiedyś, by przekonać, że gospodarka, jakiej chce, jednak funkcjonowała, zaczął odwoływać się do historii USA z początków XIX wieku. Po czym sam przyznał, że po wprowadzeniu jednej z protekcjonistycznych ustaw kraj zaczął dryfować w kierunku socjalizmu. I tyle było z liberalizmu – wspomina.
U Korwina elementy gospodarczego liberalizmu łączą się też z poglądami, które często wykluczają wolność jednostki. O manifestacjach rolników mówił kiedyś: "Blokady? Jakie blokady? Za mojej władzy żadna nie utrzymałaby się dłużej jak 5 minut. Blokadę bym rozwalił, chłopom poobijał mordy, a ciągniki spalił!".
Wytknął mu to nawet ekonomista prof. Robert Gwiazdowski. "Co miałbym robić na Kongresie, podczas którego lider ruchu mieniącego się liberalno-konserwatywnym zaczyna swoje programowe wystąpienie od stwierdzenia, że 'najlepszy czerwony, to martwy czerwony'? Proszę o cytat z klasyków liberalizmu lub konserwatyzmu, który by uzasadniał głoszenie takich haseł" – pisał, odnosząc się do Kongresu Nowej Prawicy.
prof. Rafał Chwedoruk
politolog

Za liberała może się w Polsce uważać ktoś, kto jest zwolennikiem powszechnej, bezpłatnej edukacji i progresywnych podatków, ale też ktoś, kto jest zwolennikiem podatku liniowego i odpłatnej edukacji. Liberałem może być ten, kto uważa Unię Europejską za instrument deregulacji, i ten, kto mówi, że UE jest zbiurokratyzowana, a uosobieniem wolnego rynku jest Putin wprowadzający podatek liniowy.

A najśmieszniejsze jest to, że trzej panowie, Korwin, Tusk i Gowin, w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii byliby w tej samej partii.