Ryszard Kalisz to człowiek ujmujący, lubiany, szarmancki i z ogromnym talentem oratorskim. Do tego jest doświadczonym politykiem, przez lata prowadził dobrze prosperującą kancelarię prawniczą. Dlatego nieustannie jest kandydatem. A to do Parlamentu Europejskiego, a to na prezydenta Warszawy, ale tak naprawdę marzy mu się Pałac Prezydencki. Właśnie obserwujemy jak to marzenie odpływa.
Nie chcą go ani w Twoim Ruchu, ani w SLD.Ryszard Kalisz jeszcze kilka miesięcy temu był uważany za pewniaka, jeśli chodzi o nominację w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. Dzisiaj nie wierzy w to nawet sam Kalisz. W jego wypadku ziściło się powiedzenie, że pycha kroczy przed upadkiem. A Ryszard Kalisz był zbyt pewny swoich walorów.
Popularny jak Kalisz
Nie można jednak zaprzeczyć temu, że je ma. Przede wszystkim Kalisz jest niezwykle lubiany, w comiesięcznych badaniach zaufania do polityków CBOS plasował się w ścisłej czołówce, aż do momentu, kiedy pracownia zdecydowała się go nie uwzględniać w zestawieniu. W ostatnim badaniu z czerwca, był na czwartym miejscu z zaufaniem na poziomie 38 proc. Z drugiej strony nie ufała mu aż jedna czwarta badanych, a to dużo.
Przekładało się to także na dobre wyniki wyborcze. W ostatnichwyborach parlamentarnych na Kalisza zagłosowało prawie 53,5 tys. warszawiaków (4. miejsce za Tuskiem, Kaczyńskim i Palikotem). I być może to sprawiło, że Kalisz poczuł się zbyt pewnie, że zbytnio uwierzył w swoją wartość. Odszedł więc z SLD by budować partię z Januszem Palikotem. I rzeczywiście było widać duży wkład pracy Kalisza - jeździł po całym kraju, walczył z narodowcami, występował w spotach i na licznych debatach.
Duże nadzieje i zawód
Ale to i osobiste wsparcie Aleksandra Kwaśniewskiego nie pomogły. W majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego Kalisz zebrał prawie 33,5 tys. głosów, ale Twój Ruch przepadł z kretesem, za co winą obarczono między innymi... Kalisza. Dlatego przepadła szansa na to, że były szef kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego będzie kandydatem tej partii w kolejnych wyborach.
Zaczął się więc trudny proces pojednania z Leszkiem Millerem, choć po rozstaniu panowie nie szczędzili sobie ostrych słów. Kalisz próbował wyjść z całej sytuacji z twarzą, więc w czerwcu założył stowarzyszenie Dom Wszystkich Polska. Ale nie wystawiło ono nawet własnych list w wyborach samorządowych, jego kandydaci startowali z lokalnych komitetów. Co zapewne nie sprzyjało budowie nowej marki, jeszcze przed wyborami polityk pojawił się na konwencji wyborczej SLD.
Kalisz do Canossy
Dla Leszka Millera to wystarczyło za przeprosiny, ale nie dla działaczy SLD. Bo kiedy Miller zaproponował ojca-założyciela SLD na kandydata partii w wyborach prezydenckich, działacze twardo powiedzieli "nie". Wypomniano mu romans z Palikotem. Szybko zaczęli się też zgłaszać inni pretendenci.
Poza Joanną Senyszyn padają też nazwiska Krystyny Łybackiej, Katarzyny Piekarskiej, Krzysztofa Gawkowskiego, Wojciecha Olejniczaka a nawet Barbary Nowackiej, która jest szefową think tanku Twojego Ruchu. Dzisiaj od kandydatury Kalisza dystansuje się nawet Leszek Miller, który ją zgłosił. Poseł (dziś niezrzeszony) próbuje jeszcze ratować sytuację, spotykając się z różnymi środowiskami lewicowymi. Ale ten statek już odpłynął.
Wciąż bardziej samotny
W tym czasie uleciała też społeczna sympatia do pana Ryszarda, szczególnie przez ostre ataki tabloidów. Zarzucano Kaliszowi oddanie matki do domu starców czy opuszczenie partnerki, która urodziła mu dziecko. W tym kontekście przypomina się, że jeszcze rok temu Ryszard Kalisz pozował z malutkim Ignacym na okładce kobiecego magazynu. Niezbyt dobrze odebrano też skądinąd słuszny postulat polityka, by podnieść wynagrodzenia polityków.
Coraz częściej prawnicy krytykują też analizy prawne Kalisza, który z racji wykształcenia i zawodu jest uznawany za eksperta, który w razie potrzeby może skomentować nową ustawę. Widać, że od kilku lat nie praktykuje i jego wiedza nieco już zaśniedziała. Wydaje się jednak, że Kalisz nie bierze tego do siebie i zamiast nieco spuścić z tonu, nadal chętnie komentuje ze zwyczajową pewnością siebie.
Niespełnione ambicje
Prezydenckie ambicje Ryszarda Kalisza były znane od dawna. Ale polityk nie zrobił nic, by stworzyć warunki do ich realizacji. Bo do prowadzenia kampanii prezydenckiej nie wystarczy osobista popularność. Kalisz chyba zapomniał o lekcji Jacka Kuronia, który miał zaufanie dwukrotnie wyższe niż on, a w wyborach prezydenckich zdobył kilka procent. Aby ten los się nie powtórzył, konieczny byłby dobry sztab, program i pieniądze. To wszystko mogło zapewnić jedynie przyłączenie się do silnej finansowo partii.
Kalisz zamiast zbierać stronników na lewicy, wolał jednak odwiedzać studia telewizyjne. Dlatego plany zdobycia Pałacu Prezydenckiego będzie musiał odłożyć co najmniej o kolejne pięć lat.