
Listy Platformy Obywatelskiej przygotowane przez lokalnych „baronów” nie pokrywają się z pierwotnym założeniem Ewy Kopacz. Premier zapowiadała, że wśród kandydatów nie będzie miejsca dla tych którzy są zaangażowani w aferę taśmową, a starzy wyjadacze zostaną zastąpieni przez „nową i niewykorzystaną siłę” partii. Zamieszanie w PO było też głównym tematem porannych niedzielnych programów publicystycznych.
REKLAMA
Ewa Kopacz w kryzysie
W piątek władze regionalne zakończyły procedurę układania list. Na „jedynkach” znaleźli się Biernat, Gawłowski, Tomczykiewicz i Arłukowicz. Wszyscy ci byli zaangażowani w aferę taśmową, a w wyniku czerwcowej fali dymisji w rządzie pożegnali się ze swoimi stanowiskami. Z ubiegania się o start z pierwszego miejsca zrezygnował tylko były minister skarbu Włodzimierz Karpiński, który startować będzie z pozycji... drugiej.
W piątek władze regionalne zakończyły procedurę układania list. Na „jedynkach” znaleźli się Biernat, Gawłowski, Tomczykiewicz i Arłukowicz. Wszyscy ci byli zaangażowani w aferę taśmową, a w wyniku czerwcowej fali dymisji w rządzie pożegnali się ze swoimi stanowiskami. Z ubiegania się o start z pierwszego miejsca zrezygnował tylko były minister skarbu Włodzimierz Karpiński, który startować będzie z pozycji... drugiej.
Halicki: „Platforma używa rozumu”
Na pierwszych miejscach zabrakło wielu bliskich współpracowników Ewy Kopacz, jak chociażby nowy minister sportu Adam Korol, który na gdańskiej liście otrzymał dopiero szóste miejsce czy Sławomir Nitras – zesłany w Szczecinie dopiero na „dziewiątkę”. W programie „Woronicza 17” politycy opozycji przekonywali, że pani premier znalazła się w dramatycznej sytuacji i nie panuje nad swoją partią.
Na pierwszych miejscach zabrakło wielu bliskich współpracowników Ewy Kopacz, jak chociażby nowy minister sportu Adam Korol, który na gdańskiej liście otrzymał dopiero szóste miejsce czy Sławomir Nitras – zesłany w Szczecinie dopiero na „dziewiątkę”. W programie „Woronicza 17” politycy opozycji przekonywali, że pani premier znalazła się w dramatycznej sytuacji i nie panuje nad swoją partią.
Zdaniem Ludwika Dorna, Kopacz ma dwa wyjścia. – Albo pójdzie w normalne, wewnątrzpartyjne przeciąganie liny, czyli w wojnę konwencjonalną, mówiąc językiem militarnym, albo sięgnie po szantaż atomowy. Powie: "chcecie się tak bawić, to beze mnie, ja nie muszę być przewodniczącą” – mówił w TVP Info. W odpowiedzi na zarzuty minister Halicki przekonywał, że Platforma nie musi używać broni atomowej. – Wystarczy, że używa rozumu – komentował.
Śledzińska-Katarasińska rezygnuje
Głośnym echem odbiła się również deklaracja popularnej posłanki Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, którą Biernat i Grabarczyk umieścili dopiero na czwartym miejscu na liście. Posłanka zapowiedziała, że jeśli jej pozycja nie zostanie zmieniona, nie będzie startować. – Nie wiem, czy to jest jej rzeczywista, finalna rezygnacja; na pewno na ten temat będziemy rozmawiać – mówił minister Halicki.
Głośnym echem odbiła się również deklaracja popularnej posłanki Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, którą Biernat i Grabarczyk umieścili dopiero na czwartym miejscu na liście. Posłanka zapowiedziała, że jeśli jej pozycja nie zostanie zmieniona, nie będzie startować. – Nie wiem, czy to jest jej rzeczywista, finalna rezygnacja; na pewno na ten temat będziemy rozmawiać – mówił minister Halicki.
Sama Ewa Kopacz – jak pisaliśmy w naTemat – otworzy listę w stolicy. Oprócz wyżej wymienionych, na „jedynkach” znajdą się również m.in. Grzegorz Schetyna – w Legnicy, Joanna Mucha, Cezary Grabarczyk – w Łodzi czy Sławomir Neumann – na Pomorzu.
„I tak przegramy”
Na czerwcowej konwencji PO premier Ewa Kopacz zapowiadała, że na wyborczych listach znajdzie się po pierwsze – grono ekspertów, a po drugie – zgodnie z zapowiadanym parytetem wieku – młodzi ludzi. Dziś widzimy, że potrzeba umieszczenia stricte partyjnego grona wzięła górę nad pierwotnymi priorytetami, co potwierdzają słowa szefowej lubuskiego regionu: „Po co nam eksperci skoro i tak przegramy wybory?”. Sondaże wyborcze prognozują, że PO znajdzie się w przyszłym parlamencie w znacznie bardziej okrojonym składzie, dlatego sytuacja wewnątrz partii staje się coraz bardziej napięta.
Na czerwcowej konwencji PO premier Ewa Kopacz zapowiadała, że na wyborczych listach znajdzie się po pierwsze – grono ekspertów, a po drugie – zgodnie z zapowiadanym parytetem wieku – młodzi ludzi. Dziś widzimy, że potrzeba umieszczenia stricte partyjnego grona wzięła górę nad pierwotnymi priorytetami, co potwierdzają słowa szefowej lubuskiego regionu: „Po co nam eksperci skoro i tak przegramy wybory?”. Sondaże wyborcze prognozują, że PO znajdzie się w przyszłym parlamencie w znacznie bardziej okrojonym składzie, dlatego sytuacja wewnątrz partii staje się coraz bardziej napięta.
Źródło: TVP Info
