
Sprawa byłego rzecznika Światowych Dni Młodzieży znów rozgrzewa dyskusje o celibacie. Salezjanin spłodził dziecko, przyznał się, właśnie trwa procedura wydalania go z kościelnej służby. W internecie nawet mu przyklaskują, gratulują odwagi. Bo najważniejsze, by dziecko miało ojca. A co, jeśli ksiądz się nie przyzna? W ilu wioskach ludzie plotkują o dzieciach księdza, a on sam nigdy kapłaństwa nie porzucił? Kościół wciąż zamiata problem pod dywan. Żadnych alimentów dla dzieci. Żadnego spadku. Nic.
Ksiądz w poznańskiej parafii mieszkał od dawna na plebanii z kobietą oczekująca narodzin ich dziecka. Potrafił sprawować sakramenty i potrafił spłodzić dziecko, na tym kończyły się przejawy dojrzałości tego wikarego-melomana. Za to, jak się zachował i przed, i w trakcie porodu, i po nim, powinien być ukarany zarówno wewnątrz Kościoła jak i poprzez wymiar sprawiedliwości. Jak dział wymiar sprawiedliwości w naszym kraju, wielu zdążyło się już przekonać. Jak dochodzić sprawiedliwości w Kościele? To jeszcze trudniejsze pytanie. Czytaj więcej
Oto fragment starej audycji w Radiu Maryja. Dzwoni słuchaczka, Anna ze Szczecina. I pada pytanie do księdza biskupa łomżyńskiego, gościa programu: ”Mam dwoje dzieci i samotnie je wychowuję. Mam jedno dziecko z księdzem. Ksiądz wyjechał na Ukrainę, odszedł od nas, znaczy odszedł z Kościoła najpierw, potem wrócił do Kościoła i teraz wyjechał na Ukrainę. I teraz nie wiem, gdzie mam się zgłosić, bo nie chce płacić pieniędzy”.
Dzwonię do biura jednego z takich duszpasterzy. I słyszę, że nikt nic nie wie o żadnym wsparciu finansowym. – Nigdy nie spotkałam się z taką sytuacją, dlatego nie wiem, jaka jest odpowiedzialność w takim przypadku. Czy to Kościół, czy indywidualna decyzja księdza... – zastanawia się pracownik. Po chwili dochodzi do wniosku, że jednak Kościół nic do dziecka mieć nie może: – Związek kapłana z Kościołem jest jak małżeństwo, w którym ślubuje się wierność. Jeśli ktoś ma dziecko pozamałżeńskie, czyli nie dochował wierności, sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy weźmie za nie odpowiedzialność. Tak samo jest z księdzem.
Spędzał z nami wszystkie wakacje. Z niedzielami to wiadomo, było gorzej. Ale w środku tygodnia wpadał. A na wakacje jeździliśmy w miejsca nietypowe. Nad Bug albo w Bory Tucholskie, albo na Roztocze, tam gdzie mniej ludzi. Co robiliśmy? Chyba to, co większość rodzin. Kąpaliśmy się w rzece, chodziliśmy na spacery, graliśmy w badmintona. Byliśmy pełną rodziną przez dwa tygodnie. I tata wieczorami dużo mi czytał. Czytaj więcej
Ksiądz Wieńczysław Ł., pulchny 50-latek w drucianych okularach, ma czteroletnią córkę. Z braku właściwej opieki dziewczynka trafiła niedawno do domu dziecka.
– Odwiedza ją ksiądz?
– Biskup powiedział: nie ma takiej potrzeby.
– Wyrzutów sumienia ksiądz nie ma?
– Może na początku miałem. Ale skoro wybrałem kapłaństwo,
moja droga jest przy Kościele – mówi duchowny.
– Jak mi się żyje? Dobrze, dziękuję. No, na początku miałem trochę przykrości. Czytaj więcej
– Problem oczywiście jest. Nieuczciwością byłoby zaprzeczenie temu. Generalnie zasada jest taka, jak pokazuje casus salezjanina. Taki człowiek opuszcza zgromadzenie i przejmuje odpowiedzialność cywilną z tytułu bycia ojcem. Nie ma żadnych racji, żeby instytucja kościelna – diecezja, czy zakon, do którego należał ten człowiek – wspierała materialnie, czy w jakikolwiek inny sposób tę osobę – mówi naTemat ks. prof. Paweł Bortkiewicz, teolog moralista. I sam przyznaje, że sprawa jest prosta, gdy człowiek w sposób uczciwy przyznaje się do poczęcia dziecka i bierze za to odpowiedzialność. – Problemem jest, gdy tej uczciwości brakuje. Wtedy dochodzi do sporów sądowych – mówi.
Pojechaliśmy razem, mama, ja i on, w lipcu do Zakopca. I normalnie był cyrk. No bo on się przecież publicznie z nami nie pokaże, bo a nuż ktoś go rozpozna? To za dnia on chodził w góry z kolegami, bo tam jeszcze inni księża byli, a my we dwie. Raz się spotkaliśmy na szlaku i udawaliśmy, że się nie znamy. Czytaj więcej
Na razie w Polsce głośno było tylko o jednym takim przypadku. Również księża mówią tylko o nim, ale wyłącznie dlatego, że był bardzo medialny. Trudno ocenić, ile takich spraw, po cichu, trafiło na wokandę.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
