Wielu ludzi zaczęło się zastanawiać, dlaczego mają wspierać cudze marzenia. Dlaczego mają płacić na coś, co może zakończyć się tragicznie. I co wtedy? Poczucie, że za ewentualną akcję ratowniczą też trzeba będzie płacić?
Koszt ekspedycji
• Obsługa agencji, pozwolenia etc. – 3.295 $ x 3 = 9.885 $
• Helikopter z KAT – 4 loty – 15.200 $
• Depozyt (zwrotny) – 2.000 $
• Koszty na miejscu, restauracje, etc. – 1.000 $
• Ubezpieczenia - 1.500 PLN
• Bilety – 10.500 PLN
• Żywność z Polski – 1000 PLN
• Apteczka – 1000 PLN
• Sprzęt - 15.000 PLN
• Aklimatyzacja na Mount Blanc – 3000 PLN
• Tel satelitarny (karta) – 2000 PLN
• Inne – 3000 PLN Czytaj więcej
Cel ten jest wielkim wyzwaniem, potencjalny sukces stałby się wybitnym osiągnięciem na skalę światową plasującym polski himalaizm w ścisłej światowej czołówce. Portal PolakPotrafi.pl wybraliśmy w chwili, gdy przekonaliśmy się, że samodzielnie nie udźwigniemy ciężaru finansowego wyprawy. Portal ten wspiera polskie przedsięwzięcia na świecie, dzięki takiej zbiórce będziemy mieli okazję spróbować swoich sił na górze i pozostawić na niej trwały polski ślad. Czytaj więcej
Nie udało się. Nie pomogły też gadżety, którymi kusili w zamian za najdrobniejsze kwoty. Kawałek liny, zdjęcie z autografem, film z wyprawy. Pieniędzy wciąż brakowało. Ale nie zrażeni prosili dalej. – Im bliżej terminu wyprawy tym sznur na garnitur był mocniej zaciśnięty. Musieliśmy bardziej sprężać się z tą zbiórką. Pojawiały się wątpliwości, ale mimo wszystko byliśmy nastawieni optymistycznie – opowiada Marcin Tomaszewski. Zawodowy alpinista, który wspina się od I klasy liceum. Jak mówi, alpinizm płynie mu w żyłach. Musi się wspinać. I nie ma takiej możliwości, żeby przestał. I żeby ta wyprawa nie doszła do skutku. I dojdzie. Rozmawiamy dokładnie dzień przed.
Przyczyny tego zjawiska są oczywiste: w przekonaniu większości osób interesujących się pobieżnie tematyką górską, naprawdę trudne jest zdobycie ośmiotysięcznika. Tymczasem większość najtrudniejszych celów sportowych w Alpinizmie, jakie są w tej chwili realizowane i doceniane to długie, ekstremalnie trudne technicznie drogi na ścianach i szczytach poza nurtem 8+. Często te właśnie drogi prowadzą na szczyty o bezwzględnej wysokości ok 2000 m, tyle że szczyty znajdują się w rejonach polarnych takich jak Ziemia Baffina czy Patagonia. Trudno się jednak dziwić dość słabej percepcji tego co wartościowe i trudne - nie jesteśmy krajem alpejskim. Mam nadzieję, że z czasem ta sytuacja ulegnie poprawie.
I wtedy ruszyła zupełnie prywatna zbiórka na Facebooku. Alpiniści prosili m.in. o wsparcie na helikopter. I tu też podniosły się głosy, że fanaberia...Ale wsparcie ruszyło. Powoli, powoli...I niemal udało się zapiąć budżet. Ekipa, jak mówią, poczuła wsparcie narodu.
Za drogie marzenia? Jakże inaczej wygląda to od strony alpinistów! Owszem potrzebują pieniędzy, marzą, by realizować swoje pasje. Dla większości to tak naprawdę styl życia. Ale te pieniądze nie idą do ich kieszeni. – Wprost przeciwnie. Wszystkie nasze pieniądze trafią teraz do rodzin w Nepalu. To nie są pieniądze, które my przejemy. W Napalu wszyscy mówią wokół: ”Pomóżcie nam, Nepalczykom, organizując wyprawy w nasze góry. Bo nakarmicie naszych tragarzy, nakarmicie naszych kucharzy, którzy będą wam gotowali”. Nepalczycy zarabiają dzięki nam. Wspierając naszą wyprawę internauci tak naprawdę wspierają Nepalczyków. A my jesteśmy pośrednikiem tych pieniędzy – mówi Marcin Tomaszewski. Przy okazji wyprawy alpiniści organizowali zresztą zbiórkę dla dzieci w Nepalu. I zabierają ze sobą paczkę z przyborami szkolnymi.
Alpinista nie rozumie głosów, gdy ktoś mówi, że nie będzie wspierał wyprawy, która nie wiadomo, jak się skończy. ”Nie wpłacę, bo jak skończą tragicznie, to będę miał poczucie, że to sponsorowałem” – takie głosy też przecież słychać. Marcin Tomaszewski tłumaczy: – Jest zupełnie odwrotnie! Gdyby te osoby nas nie wsparły, to musielibyśmy oszczędzać na sprzęcie i na funduszach, które dają nam bezpieczeństwo. Dzięki wsparciu ludzi mamy lepszy sprzęt, mamy helikopter, możemy kupić lepszą żywność. Ludzie wspierając nas nie dokładają się do naszej porażki czy tragedii, ale pomagają nam jak najlepiej przygotować się do wyprawy.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl