Ten program od początku zapowiadany był jako odpowiedź TVP na słynne „Szkło kontaktowe” w TVN24. Wszystko na żywo, w roli prowadzącego satyryk Marcin Wolski. Po trzech odcinkach widać jednak, że nie jest ani na żywo, ani śmiesznie. Do flagowego programu konkurencji przepaść jest taka, że zwyczajnie słów brakuje.
Twórcy programu ośmieszyli się nie tylko z powodu wpadki „na żywo”, gdy mocno wyczekiwany telewidz zaczął powtarzać, niczym zdarta płyta: „Dzień dobry, nazywam się....”. Gdyby przytomne kierownictwo w dyżurce nie zareagowało na czas, pewnie jeszcze raz usłyszelibyśmy, z jaką sprawą Karol z Łowicza dzwoni niby na żywo.
Ta wpadka to jedno. Drugie to porażające lekceważenie widzów w ogóle. Gdy Karol z Łowicza mówił, że Krzysztof Bęgowski (czyli Anna Grodzka) zawsze wspaniale wyglądał w Sejmie, Marcin Wolski na oczach widzów w najlepsze konferował z Dorotą Łosiewicz. Oboje nie słuchali go w ogóle, najwyraźniej wiedząc, z czym mieszkaniec Łowicza dzwoni.
W TVN24 rozmowy na żywo
W emitowanym od 11 lat „Szkle Kontaktowym” takie rzeczy są nie do pomyślenia. A telefony z nagrania w programie na żywo? – Nigdy nie spotkałem się, żeby tam była nagrana jakakolwiek rozmowa. Muszą być na żywo. To zresztą słychać, bo czasem są opinie również na nasz własny temat – mówi Artur Andrus, jeden z komentatorów "Szkła Kontaktowego". „W tyle wizji” jeszcze nie widział.
– Nie ciekawy pan jest?
– Pewnie tak. Pewnie sobie zobaczę, ale na razie jeszcze nie miałem kiedy.
"Tutaj Grażyna z Łowicza"
Program ruszył 1 kwietnia. W pierwszym odcinku też był telefon na żywo z Łowicza. Dzwoniła pani Grażyna. Akurat w momencie, gdy prowadzący zaczęli mówić o Baracku Obamie i Andrzeju Dudzie. „Dobry wieczór, tutaj Grażyna z Łowicza się kłania. Siedzicie, pokazujecie homary komary. A mnie tu interesuje, kiedy my Polacy wizy dostaniemy. Ja mam w Chicago robotę nagraną. No”.
W tej sekundzie prowadzący złożył jej życzenia imieninowe, bo akurat było Grażyny, na co niektórzy telewidzowie zwrócili uwagę, bo już wtedy tamten telefon wydał się dziwny.
Trzeba przyznać, że w tym programie telefon do studia zawsze jest na czasie akurat poruszanego wątku. Zaczyna się rozmowa o 500+ i natychmiast telefon. „Cieszę się z tego programu, tylko mam bliźniaki. Na którego jest dofinansowanie?” – pada pytanie.
Brakuje luzu, spontaniczności
Choć program ma mieć formułę „Szkła Kontaktowego” wydaje się ciężki, robiony na siłę, bez spontaniczności i luzu, który ma pierwowzór z TVN24.
A mają go przecież prowadzić satyrycy. Do grona prowadzących – jak pisały Wirtualne Media – dołączy Janusz Rewiński. Obaj z Marcinem Wolskim są częstymi gośćmi prawicowych portali, a w swych komentarzach zupełnie nie przebierają w słowach. Wystarczy przypomnieć "glisty ludzkie" w wykonaniu Wolskiego, czy jak Rewiński "pół niedzieli chodził po polach i śmiał się do rozpuku" po marszu KOD z udziałem Anny Komorowskiej.
Jak na razie, kiepskie oceny
Po kilku odcinkach pewne próbki tego humoru też możemy już zauważyć. Głównie opierającego się na kpinach z PO, ośmiorniczkach, ostrygach i temu podobnych. Na pokazywaniu Kopacz i Komorowskiego, gdzieś w tle ewentualnie przebija Sikorski. Wszystko stare i kompletnie już nieśmieszne.
Marcin Wolski prezentuje wiersz o Kazimierzu Marcinkiewiczu: „Widząc jakie marne Platforma ma wyniki, Marcinkiewicz chce powrócić do polityki” – zaczyna. I kończy słowami, jakby już inwencji zabrakło, a rym jedynie pasował: „Premierem już nie zostaniesz, prędzej już Izabel”.
Ale za to jak śmiesznie jest pożartować z tych, którzy mówią, że w Polsce źle się dzieje. Tu dodajmy, że wśród prowadzących są też takie nazwiska jak Wiktor Świetlik i Łukasz Warzecha („wSieci”), Rafał Ziemkiewicz („Do Rzeczy”) oraz politolog Waldemar Ogiński.
Z komentarzy internautów na portalu TVP.Info
• Symptomatyczne, że prawicowcom jest trudniej być dowcipnymi. Pan Wolski jako tako daje radę, ale już Pan Ziemkiewicz ma taką trudność by ukryć zacietrzewienie i żółć, że od razu wychodzi zdumiewająca niemoc by być zabawnym.
• Skrytykuję w dobrej wierze: Scenografii brak "oddechu", kolorystyka zbyt tandetna, w stylu sałatki jarzynowej. O poważnych tematach trudno mówić lekko i z uśmiechem, więc może nie ma sensu non-stop silić się na dowcip. Dzięki Bogu uczestnictwo takich publicystów jak Ziemkiewicz ratuje sytuację.
• Oni robią to za moje pieniądze...Jest naprawdę wiele misji, którymi powinna zajmować się telewizja publiczna. A to jest tuba propagandowa kolejnej ekipy, tylko poziom dna. Czytaj więcej
Oto śmiech na sali w ich wykonaniu, gdy na tapecie jest wizyta sekretarza generalnego Rady Europy Thorbjørna Jaglanda. Najpierw fragment „Rewizora” z Jerzym Stuhrem. „Jedzie do nas rewizor, z Petersburga” – mówi Stuhr. Po czym pojawia się filmik z wizyty Jaglanda.
Wolski: – Rewizor przyjechał, pan Jagland chyba się nazywa. Ziemkiewicz: – Zastanawiam się wszelako, dlaczego przyjechał. Wolski: – Przyjechał sprawdzić, co się u nas dzieje. Ziemkiewicz: – Że jest dobrze, czy jak mówią niektórzy, że zaniepokojony jest? Wolski: – Jest różna optyka. Jak czytam jedne gazety, to czytam, że przyjeżdża, żeby stwierdzić, jak u nas jest dobrze. A jak słucham innych telewizji, to się dowiaduję, że jest tak strasznie źle, że właściwie należy podziwiać heroizm tego polityka, że odważa się przyjechać na te kresy cywilizowanego świata.
I takie to są rozmowy. W zupełnie nowej już telewizji.
Telefon jest najsłabszą częścią programu, bo nie jest selekcjonowany. Esemesy są. Jak ktoś dzwoni i mówi: "Ja krótko, dwie sprawy", to już wiem, że będzie kłopot. Że będę musiał ucinać rozmowę, czego nie lubię. Bo jeżeli dzwoni ktoś, kto jest mi nieprzychylny, to ucinanie rozmowy jest prywatą. Jeżeli ucinam komuś, kto jest przychylny, tylko nie potrafi zebrać myśli, też głupio. Ja bym najchętniej w ogóle z telefonów zrezygnował, ale to byłaby porażka, koniec formuły programu.Czytaj więcej