Biłeś się na dyskotece? To pewnie masz ok. 40-lat! Kiedyś to był niemal rytuał, zwłaszcza na wsi. Teraz przytupy w miejscowych remizach zmieniły się w podskoki w profesjonalnych klubach, które wynajmują ochronę. Jest spokojniej, ale wcale nie bezpieczniej. Ochroniarz klubowy opowiedział nam o kulisach swojej pracy.
Andrzej spędza urlop nad Jeziorem Głuszyńskim. To jego strony rodzinne. Na kilka dni wyrwał się na wieś z "korpo-warszawki". Odwiedził parę dyskotek i, z zaskoczeniem, obserwował skok cywilizacyjny prowincjonalnych zabaw.
– Mój dziadek, gdy chodził na zabawę, wieszał sobie laskę na ramieniu. Nie, nie był niepełnosprawny. Laska była używana jako argument w momentach konfliktowych. Ojciec zaś wyrywał sztachety. Natomiast za moich czasów latały butelki i w użyciu były lewarki. A teraz boję się o syna, bo popularne stały się maczety – wylicza.
Wesele z narkotykami
Niestety, wraz z przemianą dyskotek pojawiły się też i złe strony.
– Widać, że ich klienci na potęgę faszerują się używkami – ocenia Andrzej.
Przed kilkoma dniami do włocławskiego szpitala trafił 38-latek, który bawił się w miejscowym klubie. Jeden z imprezowiczów podszedł do niego i strzelił z tzw. główki. Ofiara, upadając, uderzyła z impetem w stopień schodów. Napastnik nie potrafił wytłumaczyć policji powodu swojej agresji. Znajomy Andrzeja jest ochroniarzem imprez w Wielkopolsce. Zgodził się rozmawiać pod warunkiem zachowania anonimowości.
Michał (imię zmienione) ocenia: – Pewnie imprezowicz włocławskiego klubu łyknął jakieś prochy. Spotykam się często z takim zachowaniem.
Przyznaje, że nie lubi interweniować, gdy ma do czynienia z osobami odurzonymi, bo kompletnie tracą kontakt z rzeczywistością i, co gorsza, nie reagują na ból.
– Nie raz przyłożyliśmy gościowi, aby go obezwładnić, ale on nie reagował. Chyba, że tracił przytomność. Łatwo jednak przesadzić i coś mu zrobić. A po co mi problemy z powodu jakiegoś idioty – opowiada.
Niedawno jego koledzy zostali wezwani do interwencji na... weselu. Doszło tam do awantury. Jeden z weselników był pod wpływem narkotyków. – Koledzy zużyli dwie butelki gazu, aby powstrzymać awanturnika. Jeden z nich i tak oberwał w głowę – mówi.
Kryształowa kula i pościgi na WSK-ach
– Doskonale pamiętam, jak w naszej remizie strażacy powiesili kryształową kulę. Czuliśmy się jak na dyskotece w Las Vegas – wtrąca Andrzej.
W sobotę dał się namówić na zabawę w dyskotece Vegas w Izbicy Kujawskiej.
Tego wieczoru odwiedzili też klub Venus w Konecku.
– To zupełnie inny świat. Jakbyśmy w ciągu 20 lat pokonali wieki świetlne. Nagłośnienie, muzyka, światła, no i ochrona. Nie jakieś leśne dziadki, tylko wysportowani faceci. Każdy wyposażony w sprzęt łączności – wylicza 40-latek.
– U nas, na wsi, porządku na dyskotece pilnował komendant strażaków. Mój wujek zresztą – śmieje się Michał. Dlatego, gdy podrósł, jeździł w okolice Kłodawy. Był tam przez chwilę modny w okolicy klub. Rodzina już nie wiedziała o jego wyczynach. A było ich sporo. Prawie dwumetrowy chłopak siał postrach na parkiecie.
– I tak jeździłem w grupie. Wystarczyła tylko iskra, aby chłopaki z Izbicy stanęli przeciw tym z Brdowa. Gdy było się samemu, to oczy musiałeś mieć wokół głowy. Niektórzy znajomi szukali emocji i specjalnie prowokowali, a potem po wsi trwał pościg na WSK-ach i komarkach – wspomina Michał.
Obowiązywał kodeks honorowy, ale tylko wtedy, gdy siły przeciwników były wyrównane. Wówczas skłóceni przeciwnicy walczyli „solo”. Reszta sekundowała.
Waśnie na polskiej wsi niemal przypominają albańskie klimaty vendety. Zadziwiające, że nienawiści były dziedziczne. I chyba w niektórych wciąż są żywe...W stronach, gdzie pracuje ochroniarz, kilka miesięcy temu wyłowiono z rzeki samochód, w bagażniku było ciało jego właściciela.
– Podobno, to była zemsta. Na jednej z zabaw ktoś pobił kogoś sztachetą, deską z płotu. Na nieszczęście tkwił w niej gwóźdź – opowiada Michał.
Bat na krewkich gości
Środkiem uspokajającym dla krewkich klientów dyskotek okazały się tzw. 24-godzinne sądy. No i profesjonalne ochrony klubów.
– Czasem narzekał jeden z drugim, że zostali zbyt mocno potraktowani gazem. Lepiej było jednak szybko zareagować. Sklepać jednego gościa, niż za chwilę mieć na sali bitwę – ocenia.
Nic dziwnego, że to właśnie ochrona oskarżana jest o pobicia i brutalne interwencje. Michał: – Takie przypadki były nagminne, ale przed laty, gdy rynek ochrony dopiero się tworzył. Teraz z tej pracy wykruszyli się przypadkowi ludzie, zostali ci wykwalifikowani. No i właściciele klubu pilnują, aby ich klienci byli dobrze traktowani. Wieści o agresywnej ochronie szybko rozeszłyby się i odstraszyły klientów.
Obecnie, gdy dochodzi do bitwy imprezowiczów, to z reguły jest to ustawka, daleko poza terenem dyskoteki. Parkingi przed największymi klubami też są chronione. Mimo totalnej przemiany "przytupówek" wciąż nie jest bezpiecznie, bo...
– Ostatnio w rozstrzygnięciach modne zrobiły się maczety. Naprawdę skuteczne narzędzie. Chociaż podkreślę, że nie mają szans wnieść ich do klubu. Niektóre dyskoteki mają nawet wykrywacze metali – komentuje ochroniarz.
Jego znajomy, Andrzej w najbliższą sobotę znów pojedzie na dyskotekę. Do wyboru jest kilka, może tym razem do Uniejowa. Chociaż w Konecku spodobało mu się, że tamtejsza ochrona pilnowała klientów, aby nie wchodzili z butelkami do części tanecznej.
– Mam uraz z młodości. Brat oberwał butelką w głowę – komentuje i dodaje: – W Warszawie, gdzie teraz mieszkam, odwiedziłem kilka knajp i nie znalazłem takiej dyskoteki. Zestarzałem się chyba, bo nie ciągnie mnie już do podtrzymania tradycji.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl