– Daliśmy się zaszantażować MON – mówi rzecznik prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza.
– Daliśmy się zaszantażować MON – mówi rzecznik prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. fot. Bartosz Banka / Agencja Gazeta
Reklama.
Z rzecznikiem prezydenta Gdańska, Antonim Pawlakiem, rozmawiał Kuba Kaługa, reporter RMF FM. Okazało się, że wielu przedstawicieli władz Gdańska już żałuje tego, że zgodzili się na odczytanie apelu smoleńskiego. Zależało im jednak na wojskowej oprawie uroczystości, więc ustąpili.
Antoni Pawlak mówi, że trudno byłoby mu nazwać to ustępstwo błędem, ale nazywa ultimatum MON-u nadużyciem. Nadużyciem nazywa też to, MON w swoim apelu nazywa ofiary katastrofy lotniczej "poległymi", tak jakby zginęły na polu walki. Jego zdumienie i sprzeciw budzą też proporcje czasu i uwagi, jakim poświęcono ofiarom katastrofy i ofiarom wojny na uroczystych obchodach 77. rocznicy wybuchu II wojny światowej.
Antoni Pawlak
rzecznik prasowy Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska

Nie spodziewaliśmy się, że 1/3 apelu to będzie apel smoleński. Nie przyszło nam do głowy, że w apelu, które przygotowało Ministerstwo Obrony Narodowej nie będzie nazwiska żadnego z żołnierzy, którzy zginęli na Westerplatte w 1939 roku, natomiast jest 13 nazwisk osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej.

Zimą prezydent Gdańska udzielił wywiadu, w którym mówił, że Polacy przeżyją Kaczyńskiego tak jak przeżyli PRL, ale codziennie trzeba dawać obywatelskie świadectwo. – Każdy z nas (...) dzisiaj staje nie przed jednorazowym, ale ciągłym wyborem i presją. Ja również. Każdy czas wymaga dawania świadectwa. Nikt z nas nie rodzi się obywatelem, tylko staje się nim w wyniku codziennych wyborów i opowiadania się po właściwej stronie – powiedział prezydent Adamowicz.
źródło: RMF24.pl