Barwne i niedocenione Kosowo - gościnny kraj na drodze ku normalności
Izabela Nowek-Tomczyk
30 października 2016, 15:11·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 30 października 2016, 15:11
Turystyczne zainteresowanie Bałkanami po okresie wojen i niepokojów wyglądało mniej więcej tak... Najpierw na swoje wyszła Chorwacja, przy okazji podciągając trochę Bośnię, która ze względu na niewielki dostęp do morza nigdy nie stała się wielkim hitem. Jednak do Sarajewa, Medjugorie czy Mostaru turyści zaglądają bardzo często.
Reklama.
Na wzroście cen w Chorwacji skorzystała Czarnogóra, która zaczęła być coraz bardziej modna. Ale tam ceny również poszły w górę i zaczęło się masowe zainteresowanie Albanią. Jakby w międzyczasie Macedonia z Ochrydom na czele też pojawiły się na szlaku. Natomiast na trasie bałkańskich objazdówek żelaznym punktem jest Serbia. Na tej liście jeszcze kogoś brakuje…
Miejscem, które na Bałkanach jeszcze wywołuje strach i kontrowersje jest Kosowo. Do niedawna nawet nikt nie wspominał o tym kraju jako miejscu potencjalnego wyjazdu wakacyjnego. Również jeśli kilka lat temu powiedzielibyśmy komuś, że Albania wyląduje w pierwszej dziesiątce wakacyjnych destynacji pewnie popukałby się w głowę. Może dlatego nie powinniśmy myśleć o Kosowie jako czarnej dziurze na turystycznej mapie Europy?
Dlaczego Kosowo?
Kosowo – podobnie, jak całe Bałkany – jest mieszanką różnych stylów i kultur, co czyni je ciekawym. Zwiedzanie można zacząć oczywiście od Prisztiny, która jest miastem trudnym do pokochania, ale doskonałym na spędzenie miłego wieczoru, w jednej z licznych modnych kawiarni. Zaskakujące, ale miejscowości takie jak Prisztina, Peja czy Prizren wieczorami tętnią życiem, a w najmodniejszych miejscach ciężko znaleźć wolny stolik.
Zwiedzanie Prisztiny nie jest bardzo skomplikowane. Najważniejsze punkty czyli m.in. deptak, starą część miasta, kosmiczny budynek biblioteki oraz napis NEWBORN możemy zobaczyć w dwie godziny.
Na pewno będąc w Prisztinie należy pojechać do odległej kilka kilometrów Gracanicy, żeby zobaczyć jeden z czterech chronionych przez UNESCO średniowiecznych monasterów będących najważniejszymi zabytkami serbskiego prawosławia. Pozostałe trzy znajdują się w miejscowościach Decani, Peja oraz Prizren. Pochodzące z okresu panowania Serbów na tych terenach mogą poszczycić się niezwykłą architekturą oraz kunsztownymi freskami.
Za najpiękniejsze miasto Kosowa uznaje się Prizren, który najczęściej przywołuje skojarzenia z Sarajewem. Otomańska zabudowa, różnorodność religijna i etniczna oraz przepiękna panorama miasta widoczna z twierdzy sprawiają, że przybywają tam rzesze turystów. To urokliwe miasto posiada niezwykle ciekawą historię i jest położone u stóp gór Szar.
Góry to kolejny powód dla którego koniecznie należy odwiedzić Kosowo. Zwłaszcza Góry Przeklęte, gdzie znajdziemy zarówno szlaki idealne do trekkingu, jak również offroadową przygodę.
Kraj, którego nie ma?
Czasem w Kosowie można poczuć się co najmniej dziwnie. Zwłaszcza jeśli zdecydujemy się na zwiedzanie monasterów. Budki KFOR, wysokie mury, drut kolczasty. Żeby odwiedzić klasztor należy zostawić przy wejściu dokumenty. Wszystko to wprowadza zupełnie niepotrzebną atmosferę zagrożenia. Konflikt zbrojny wygasł i aktualnie przeszedł na grunt polityczny. Wciąż rozpatruje się fakt, że Kosowo nie jest uznane przez wszystkie kraje oraz cały czas żywe są wspomnienia niedawnej wojny.
Obserwując to od wewnątrz, ale z dystansem obcokrajowca mam przed oczami obraz przepychanek, które faktycznie do niczego nie prowadzą. Z drugiej jednak strony, to co przedostaje się do polskich mediów zwykle napawa mnie grozą, bo obraz Kosowa oraz stosunków albańsko-serbskich jest ukazywany jako coś na kształt trzeciej wojny światowej. Prawda jest taka, że od jakiegoś czasu popijam kawkę w Albanii i widzę, że nie dzieje się absolutnie nic. Mimo że pokój na świecie jest bardzo kruchy to aktualnie Bałkany wydają się najspokojniejszą częścią Europy.
Niezależnie od naszych poglądów na kwestie kosowskie, świat kręci się dalej. Czytając blogi podróżnicze powtarza się jeden wniosek: jest bezpiecznie i normalnie. Ludzie są pomocni i przyjaźni, a w niektórych regionach wręcz upierdliwi w gościnności. Można tam pojechać, zwiedzać, poczuć się swobodnie. Mimo dominującego islamu – nie spotkałam się z przejawami radykalizmu czy fundamentalizmu. Z perspektywy turystycznej jest to miejsce godne polecenia i pierwsze wycieczki objazdowe już tam docierają.
Na drodze do normalności…
Kosowo jest niestety zaskakująco drogie w porównaniu z Serbią lub chociażby turystyczną Albanią. Ciężko znaleźć jest przyzwoity hotel, a nawet hostel za mniej niż 30 euro. W Prisztinie jest to w zasadzie niemożliwe. Z drugiej strony dysponując większym budżetem możemy też skorzystać z dość dużej oferty hoteli naprawdę luksusowych. Podobnie restauracje oraz bary nie należą do tak tanich jak moglibyśmy się spodziewać.
Jedzeniu należy się jednak pochwała. Króluje kuchnia mięsna z cevapami oraz pleskavicą na czele. Możemy stołować się prostych fast foodach, gdzie najemy się aż do przesady lub wybrać się do romantycznej knajpki i spędzić wieczór przy butelce regionalnego wina Stone Castle.
Zanim jednak dojedziemy do Kosowa czekają nas niewielkie utrudnienia. Największy problem stanowią kłopotliwe przepisy celne.
Wjechać do Kosowa możemy tylko z paszportem lub biometrycznym dowodem osobistym. Jeśli przybędziemy od strony Albanii – nie wyjedziemy z Serbskiej strony, gdyż nieuznająca Kosowa Serbia uważa to za nielegalne przekroczenie granicy. Dla podróżujących autem ważne jest również to, że nie jest akceptowana - Zielona Karta i będziemy musieli przygotować się na zapłacenie dodatkowego ubezpieczenia.
Kosowo nadal jest jeszcze nieodkrytym i niedocenionym miejscem na mapie turystycznej Europy. Jednak wszystko wskazuje na to, że razem z polityczną stabilizacją przyjdzie również możliwość rozwoju w tym kierunku.