Reklama.
– To był najważniejszy turniej w karierze. Każdy z nas chciał, żeby kibice byli z nas dumni. Nie wyszło – powiedział Wojciech Szczęsny, bramkarz reprezentacji Polski w piłce nożnej, w rozmowie z Moniką Olejnik w "Kropce nad i". Jak przyznał, trudno mu jest oceniać błędy, które zostały popełnione w meczu z Czechami, ponieważ "łatwiej jest je oceniać, kiedy jest się na boisku, a nie na ławce rezerwowych".
Po trzydziestej minucie w meczu z Czechami mogliśmy prowadzić 2 do 0. Zabrakło doświadczenia na tak wielkiej imprezie. Granie w klubach to inna presja niż reprezentowanie kraju na największej piłkarskiej imprezie w Europie.
Mecz z Czechami był najważniejszym naszym meczem w karierze. Presja była duża, czuliśmy odpowiedzialność za cały naród, choć największą czuliśmy przed meczem z Grecją. W szatni panowała wielka mobilizacja i poczucie wielkiego honoru, że to my będziemy tymi, którzy będą grać, stąd też było widać, że paru z nas było bardzo spiętych.
Trener Smuda nie powiedział mi tego, że nie będę grał w pierwszym składzie. Dowiedziałem się o tym na treningu przed meczem od trenera bramkarzy, ale nie zmienia to faktu, że w mediach był to wyolbrzymiany problem. Absolutnie nie miałem problemów z zaakceptowaniem tej decyzji. Zdawałem sobie sprawę, że tak może nastąpić. Miałem jedynie nadzieję, że awansujemy do finału. Nie udało się.
Wierzę, że jeśli utrzyma się grupa zawodników, która teraz się utworzyła w reprezentacji, to ta grupa może jeszcze wiele osiągnąć. Porażka jest doświadczeniem, z którego wyciągniemy wnioski. Mam nadzieję, że będziemy uczestniczyli w Mistrzostwach Świata. Zrobimy wszystko, aby tak się stało.
Spotkaliśmy tysiące kibiców. Wspierali i byli największą motywacją dla nas. Sam widok tych kibiców, którzy nas kochali, był czymś niezwykłym. Ich reakcja, po tym jak odpadliśmy, była dla nas zaskoczeniem. Spodziewaliśmy się fali krytyki i tego, że ten entuzjazm opadnie. A tymczasem w strefie kibica kilkadziesiąt tysięcy osób krzyczało "Dziękujemy, jesteśmy z wami".