Jedni walczą o wolność i demokrację, inni w tym czasie przygotowują święta.
Jedni walczą o wolność i demokrację, inni w tym czasie przygotowują święta. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Gdy w sobotę tłum manifestował przed Pałacem Prezydenckim, ledwie 100 metrów dalej setki ludzi chodziło po sklepach i kupowało prezenty. W niedzielę, gdy tysiące mieszkańców Warszawy żegnały prezesa Rzeplińskiego przed siedzibą Trybunału, dziesiątki tysięcy w tym samym czasie kupowało karpia i inne świąteczne przysmaki. Wiele lat temu Kazik śpiewał "po co wolność, przecież mamy tyle pieniędzy". Te słowa nigdy nie były tak aktualne jak dziś.

REKLAMA
Gdy stałem pośród demonstrantów w piątek słyszałem, że trzeba iść przed Sejm, bo tam posłowie PiS "ojczyznę mordują" i "demokracji urządzają pogrzeb". Wiele emocji było na Wiejskiej także w sobotę. Wciąż nie milkły echa policyjnej akcji, która siłą usunęła demonstrantów z ulicy umożliwiając wyjazd posłów Prawa i Sprawiedliwości. Nie inaczej było w niedzielę, gdy symbolicznie żegnano pod siedzibą Trybunału Konstytucyjnego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego i później przed Sejmem, gdzie od piątku trwa pikieta w obronie najwyższych wartości.
Wolność. Równość. Demokracja. Trzy słowa, które znaczyć dziś powinny to samo, co 35 lat temu, gdy pacyfikowano protesty stoczniowców. Jeśli chodzi o znaczenie słów, to definicje encyklopedyczne nie zmieniły się ani o jotę. Problem w tym, ze dziś inaczej chyba już postrzegamy tę wolność, gdy władza nie zamyka za przemarsz z polską flagą po ulicach. Równość sprowadziliśmy do tego, że każdy może mieć na stole świątecznego karpia i pomarańcze, i to nie te kubańskie ze skórą grubą jak u nosorożca. A demokracja? Mamy, co chcemy, sami sobie taki rząd wybraliśmy, nikt go nie przywiózł na radzieckich czołgach.
Kazik
"Po co wolność"

Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież telewizję
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież Interwizję, Eurowizję

Gdy 35 lat temu wprowadzono stan wojenny sytuacja była zupełnie inna niż dziś. W sklepach od ręki dostępny był tylko ocet. Reszta towarów? Jedynie jak dowieźli. Co lepsze kawałki mięsa czy wędliny były dostępne jedynie po znajomości, spod lady. To był czas, gdy sprzedawczyni "dawała od zaplecza”. A dziś? Półki się uginają, w sklepach mięsnych jest mięsno, w drogeriach szampony, a w kioskach jest prasa kolorowa zarówno polska, jak i zagraniczna. Czy ktoś dziś pamięta co się kryło za hasłem "Poradnik Speleologiczny”? Dzieci i młodzież już nie rozumieją filmów Stanisława Barei. Takie czasy.

Walka o wolność, demokrację i 50 cali na ścianie
Bo dziś jest lepiej. Codzienna walka wielu z nas sprowadza się do tego, żeby na te wszystkie piękne towary dostępne w sklepach zarobić pieniądze. Nasza walka sprowadza się do tego, żeby kupić nowe buty, większy telewizor, albo dostać się do modnego fryzjera. I naprawdę mało kogo obchodzi fakt, że gdzieś tam na sali sejmowej kilkuset polityków oskarża się wzajemnie o łamanie prawa i gwałcenie demokracji.
Kazik
"Po co wolność"

Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież tyle pieniędzy
Wolność. Po co wam wolność?
I będziecie ich mieć coraz więcej

Kazik Staszewski napisał w 1989 roku piosenkę, która dziś ponownie staje się aktualna. Pyta w niej, po co nam wolność, skoro mamy chleb i igrzyska. Na chleb trzeba zapracować, zgoda, nie każdy ma go tyle, ile by chciał, ale każdy ma pewność, że gdy pójdzie do sklepu, to ten chleb będzie na niego czekał. A igrzyska? Politycy zapewniają nam ich aż nadto.

Prawo i Sprawiedliwość pomału ogranicza nasze prawa. Sprzedaliśmy jako społeczeństwo Trybunał Konstytucyjny za 500+. Część wyborców miała dość ciepłej wody w kranie i postawiła na zmianę. Dobrą zmianę. To oczywiste, że Platforma Obywatelska aż prosiła się o przegraną w wyborach, nie powinno więc dziwić nikogo, że dziś to Jarosław Kaczyński rozdaje karty. A że trzyma w ręku znaczoną talię? Większość ludzi, którzy wyszli w weekend z domu nie ma nawet chęci o tym wiedzieć.
Kazik
"Po co wolność"

Maszerujemy ramię w ramię
Ku słońcu świata nowego
Zbudujemy Nowy most
Imienia przewodniczącego

Ludzie cieszą się z nadchodzących świętami i mają w nosie politykę. Choć nie wszyscy. Polityką żyją ci, którzy w piątek chcieli iść na Sejm i pokazać posłom Prawa i Sprawiedliwości, co sądzi o nich suweren. Tak samo jak ci, co przyszli pod pałac prezydencki w sobotę. Tylko, gdy oni protestowali, w tym samym czasie tysiące uśmiechniętych ludzi zajmowało się wyłącznie świętami. Robili porządki w domu, kupowali choinkę, albo zwyczajnie cieszyli się weekendem.
Opozycja próbuje przekonać, że jest duże podobieństwo między tym, co było 35 lat temu, a tym, co jest dziś. – To metafora, hiperbola. Opisują podobne zjawiska, które występowały w podobnym czasie, więc takie porównania są zasadne, choć oczywiście trochę są przesadzone – mówi Magdalena Luźniak-Piecha z Katedry Psychologii z Collegium Civitas. Nikt jeszcze nikogo nie zamknął w więzieniu. Policja nie pałuje demonstrantów, a ci z nich, których usunięto w piątek spod Sejmu sami przyznają, że policjanci wchodzili "miękko”, zaledwie kilku funkcjonariuszy wykazało się większą aktywnością i gorliwością. – Problemem w dzisiejszych czasach jest to, że wielu z nas szybko zaczyna przenośnię traktować dosłownie. A to może spowodować, że popadamy w paranoję. Dlatego ja osobiście boję się stosować porównań, bo nie wiadomo, jak zostanie potraktowane przez rozmówcę – dodaje Luźniak-Piecha.
Majdanu nie będzie
Faktycznie dzisiejsze ulice w niczym nie przypominają tych sprzed lat. Nawet zima była wtedy ostrzejsza. Jeśli komuś marzy się, że ostatnie wydarzenia w Sejmie sprawią, że gdzieś w Warszawie czy innym mieście powstanie polski Majdan, to raczej jest niepoprawnym optymistą. Wystarczy przejść się wieczorem po Alejach Ujazdowskich i dalej Traktem Królewskim ku Staremu Miastu. Towarzyszyć będą miliony światełek i setki dekoracji świątecznych. Czy tak wygląda kraj, w którym lud zaraz wyjdzie budować barykady? – W tej sytuacji trudno porównywać, ale trzeba pamiętać też o tym, że politycy takimi porównaniami chcą przykuć uwagę i zwrócić ją na pewne podobieństwa obecnej sytuacji z tą sprzed lat – uważa Małgorzata Luźniak-Piecha.
Kazik
"Po co wolność"

Wolność. Po co wam wolność? 
Macie przecież filmy fantastyczne 
Wolność. Po co wam wolność? 
Czasem zezwolenie demonstracji ulicznych

Trybunał Konstytucyjny już właściwie jest sparaliżowany. Funkcję prezesa będzie pełnić sędzina, która sama przyznaje się do tego, że wzięła od lekarza fikcyjne zwolnienie L4 tylko po to, żeby nie wziąć udziału w głosowaniu. Po to, by nie było wymaganego ustawą pełnego składu sędziowskiego. Jeśli ktoś łamie prawo i publicznie przyznaje się do tego, czy może być prezesem TK? Jak widać, może.
Komisją Sejmową kieruje prokurator, który w czasie komuny oskarżał opozycjonistów. Dziś kłamie, pozując na współczesnego Konrada Wallenroda. Próbuje przekonać opinie publiczną, że nie tylko nie szkodził, ale nawet pomagał. Czy taki człowiek może być jednym z kluczowych polityków partii, która na sztandary wzięła sobie rozliczenie wszystkich z komunistycznej przeszłości? Jak widać, może.
Młody człowiek, który wcześniej pracował jako pomocnik aptekarza w ciągu kilku miesięcy zrobił fantastyczną karierę, ma pieniądze, ordery, generałowie kłaniają mu się i mówią „czołem ministrze”, choć ten oficjalnie jest tylko asystentem szefa MON. Czy w partii, która szła do wyborów z hasłem dobrej zmiany i za cel stawiała sobie skończenie z "ośmiorniczkami” może ktoś taki zajmować eksponowane stanowisko? Jak widać, może.
Podobne przykłady można mnożyć, ostatni rok poświęciliśmy w naTemat na opisywanie wszystkich patologii i nadużyć w wykonaniu Prawa i Sprawiedliwości. I jeszcze będziemy patrzeć politykom na ręce. I dalej będziemy opisywać. I długo jeszcze będziemy mieli pełne ręce roboty. Bo to, co się teraz dzieje przed Sejmem niczego nie zmieni. Nie będzie z tego rewolucji, mimo całego zaangażowania posłów „zjednoczonej opozycji” i tysięcy obywateli, którzy marznąc skandują hasła o wolności, równości i demokracji. „Zwyciężymy”? Tak . Kiedyś. Ale jeszcze nie dziś. Bo rewolucji z tego nie będzie.
Oczywistym jest, że Jarosław Kaczyński idzie na zwarcie. Wskazuje na to i orędzie, które wyrecytowała Beata Szydło, a które najpewniej powstało pod dyktando prezesa PiS. Bo prezes wiele może. Trzyma w garści i prezydenta i premier, a parlament tak głosuje, jak poseł Kaczyński wskaże. Łamie demokrację? Owszem. Robi to od ponad roku. Ileż to już manifestacji przeszło w obronie wolności? Po każdej z nich mówiono, że ”teraz to już na pewno się ruszy”. Nie ruszyło. I prędko nie ruszy.
Kazik
"Po co wolność"

Na tym świecie każdy jest zachłanny i pazerny 
Na tym świecie każdy chce pieniądze i koncerny 
Kilku frajerów rządzi świata tego polityką 
A potężniejsi z nich myślą o władzy nad galaktyką 

Ale kropla drąży skałę. Kiedyś przyjdzie taki dzień, gdy zamiast świąt ważniejsza będzie polityka. Zamiast gonitwy za prezentami będzie gonitwa za wartościami. Bo któregoś dnia obudzimy się i stwierdzimy, że wolność, równość i demokracja to już nie tylko puste slogany, ale coś, co znów jest nam potrzebne do życia. Coś, co systematycznie odbierano nam przez miesiące, a pewnie i lata. Ktoś krok po kroku ogranicza nasze prawa, ale kiedyś dojdzie do punktu, za którą będzie już tylko opór społeczny, płonące opony, kamienie i krew.
Protest na miarę naszych czasów i możliwości
Ale ten dzień jeszcze nie nadszedł. Dziś wciąż ważniejsza jest dla wielu rodzinna atmosfera świąt. A demokracji bronią dając lajka na Facebooku lub komentując jakiś tekst w sieci. Między smażeniem karpia, a kręceniem maku klikną parę razy na smartfonie i podlinkują jakieś zdjęcie, żeby reszta znajomych wiedziała, że nie zgadzają się na ograniczanie ich praw. A potem pójdą na zakupy. – Mają do tego prawo. Trzeba przyjąć, że nie wszyscy mają obowiązek robić i myśleć to samo co my. W przeciwnym razie szybko zamienimy się w paranoików, którzy nie dopuszczają myśli o tym, ze ktoś inny może mieć rację – mówi Małgorzata Luźniak-Piecha.
To okazywanie swojego zaniepokojenia sytuacją polityczną na Facebooku jest walką na miarę naszych czasów. Wygodne jak pilot od telewizora i bezpieczne jak rodzinne auto. 35 lat temu ludzie wyszli na ulicę, bo w jedynym programie telewizyjnym, jaki był wówczas dostępny, przez cały czas pokazywano generała w ciemnych okularach. Dziś wybór jest większy, z generała można przełączyć na "Jaka to melodia” albo "Iniemamocnych” i od razu świat staje się piękniejszy. To po co nam ta wolność?

Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl