Wydawało się, że dobra zmiana przytępiła zmysły satyryków. W Sejmie kabaret, a ci jakieś takie mdłe żarciki. Może politycy zaskoczyli ich swoją inwencją i trudno im dorównać. No i proszę, w końcu... "Ucho prezesa" powala na kolana. Dziś jego premiera. W skeczu nie padają żadne nazwiska, ale zbieżność postaci nie jest przypadkowa. W roli prezesa Robert Górski, lider Kabaret Moralnego Niepokoju. W rozmowie z nami wyjaśnia, czy chce dołączyć do chóru przeciwników "dobrej zmiany".
Jest pan pod obstrzałem dziennikarzy. Gdzie nie spojrzeć to wywiady z Górskim. Czuje się pan ścigany jak poseł PiS w kuluarach sejmowych?
Trochę czuję się nietypowo. Nigdy nie lubiłem być w centrum uwagi. Nie pchałem się na ścianki. Spodziewaliśmy się zainteresowania, ale nie tak dużego.
Nie ucieka pan, jak oni, przed dziennikarzami?
No, nie. Muszę się też z tym jednak zmierzyć. I liczyć się z każdym słowem, które powiem, bo może kiedyś mi je wyciągną. Oni też powinni uważać na słowa i nie uciekać.
A czy obecnie politycy nie odbierają wam chleba? Są chyba silną konkurencją dla kabareciarzy, satyryków.
Bez przerwy czujemy ich oddech na plecach. A to poseł Suski powie coś śmiesznego, a to posłanka Mucha zaśpiewa, a Petru wyjedzie. A chociażby prezydent ma bardzo oryginalną mimikę. Z pewnością konkurencja jest duża.
Wasze skecze o Donaldzie Tusku powstały po kilku latach rządów PO, a po PiS-ie już jedziecie. Obecny rząd jest bardziej inspirujący?
To był problem wielu satyryków. Trudno było wziąć Tuska na widelec. Wszystko się ześlizgiwało, zresztą miał przydomek – Teflon. Wydawał się nie do ruszenia z tą jego polityką miłości. Trzeba było czekać, aż coś wyjdzie na wierzch, jakieś rysy. Dopiero po pewnym czasie pojawiły się punkty zaczepienia, a potem było już ich za dużo. Obecny rząd prowadzi zdecydowaną politykę i dostarcza dużo materiału satyrykom.
Czuje pan presję i oczekiwanie, że teraz Górski przyłoży prezesowi?
Oczywiście, że czuję presję i oczekiwania, że opowiem się jednoznacznie za KOD-em, czy przeciw dobrej zmianie. Rozczaruję jednak wielu. Nie zgadzam się na zaszufladkowanie. Jestem satyrykiem. Śmiałem się z PO, będę śmiał się teraz z PiS.
Kabaret Moralnego Niepokoju jest podzielony na opcje, czy dominują w nim przeciwnicy "dobrej zmiany"?
Nasz bus skrzy się od polityki. Doszło nawet do bójki. Co więcej, polała się krew. Jesteśmy bardziej rozpolitykowani niż cała Polska.
Nie obawia się pan reakcji prezesa na wasze skecze?
Ciekaw jestem jego opinii. Wątpię, czy uda się ją poznać. Podobno prezes Jarosław Kaczyński jest człowiekiem z dużym poczuciem humoru. Tylko nie udaje mu się tego okazać.
A inni politycy są zainteresowani?
Gdy graliśmy "Posiedzenie rządu" niektórzy politycy mieli nawet pretensje, że... ich kwestia ograniczyła się do jednego zdania, że pojawili się zbyt epizodycznie. Przy okazji "Ucha prezesa" Jarosław Gowin powiedział, że byłby rozczarowany, gdyby się nie pojawił. Zaproponował nawet aktora do swojej roli. W tej obsadzie widziałby Clooneya. Niestety, budżet nie przewiduje, abyśmy mogli pozwolić sobie na tego aktora. No i pan Gowin powinien jakoś bardziej się zasłużyć, żeby jego postać mogła zostać zauważona.
W realizację "Ucha prezesa" zaangażowaliście swoje pieniądze. Nikt nie chciał finansować projektu?
Przyznajmy szczerze, że nowa produkcja jest polityczna. Stawia to ewentualnych sponsorów na baczność. Oczywiście rozglądaliśmy się po rynku. Po emisji trailera nasza produkcja spotyka się ze sporym zainteresowaniem. Ja jednak chciałem mieć jak największy wpływ na to, co robimy. Zobaczymy co będzie dalej.
"Ucho prezesa" będziecie emitowali na YouTubie. Telewizja publiczna nie chciała? Skecze o premierze były w "Dwójce”. W lutym przy odbiorze Telekamer wspominał Pan, że robicie materiał dla TVP Rozrywka. Wycofali się?
Nie, to zupełnie inna sprawa. Temat otwarty. Natomiast "Ucho prezesa"... Chciałem spróbować czegoś nowego. Postanowiliśmy opublikować pierwsze odcinki w internecie, żeby mieć wpływ absolutnie na wszystko, co chcieliśmy pokazać. Liczę też na interakcję z użytkownikami. Zainteresowanie trailerem i polubienia świadczą, że to może być dobra droga.
Pana syn jest już nastolatkiem. Nie pękał ze śmiechu, gdy widział ojca przygotowującego się do roli prezesa?
Syn wyśmiał mój pomysł wejścia w świat internetu. Powiedział: tato daj sobie spokój, tam są youtuberzy. I czuję małą satysfakcję. Ostatnio pokazałem mu, ile mam subów. Szczęka mu opadła.
Zastanawiam się, dlaczego siedzibę PiS-u czyli budynek na Nowogrodzkiej, jak czytałem, nazwaliście Centrum Zarządzania Świata, a nie Polski?
W naszym gabinecie prezesa jest globus Polski oblanej oceanami. Odnoszę wrażenie, że zainteresowanie ekipy rządzącej ogranicza się co najwyżej do najbliższej okolicy. Swoją drogą budynek na Nowogrodzkiej jest wyjątkowo brzydki.
Co zrobiłby polityk Robert Górski?
Polityka nie leży w kręgu moich zainteresowań zawodowych (śmiech). Nigdy mnie to nie interesowało. Jestem satyrykiem i raczej nie planuję zmiany. A jeśli chodzi o politykę to obecnie najżywiej interesuje mnie edukacja, ponieważ mam nastoletniego syna, który powinien pójść we wrześniu do gimnazjum. Tymczasem czeka nas reforma.
Ostatnie pytanie zadałem na konferencji z udziałem dziennikarzy.
Panie Robercie, krąży fama, że obalił pan rządy PO, a jak obali pan ekipę PiS, nie będzie trochę żal? Będzie musiał Pan jeździć ze skeczami po Polsce albo występować w reklamach.
Nie sądzę, aby satyryk miał taką moc, aby obalić rząd. Może trochę popchnąć, jak ten już się chwieje. Nie zamierzam zamieszać. Ja chcę, aby w obecnej sytuacji – takiej groźnej i poważnej, abyśmy się pośmiali. Chciałbym ludziom nieco ocieplić wizerunek prezesa, który przedstawiany jest dość demonicznie. A jemu z kolei nieco wizerunek świata, który, zdaje się, pan prezes widzi w bardzo ciemnych barwach. Świat przecież taki nie jest – nie jest ani jasny i nieskazitelny, ani nie jest jednolicie czarny. Chodzi po prostu o to, żeby… Polska była Polską. (śmiech zebranych)
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl