
Wszystko jest pod ręką, dni płyną łagodnie. Sprawnie zapędzam dzieci do łóżeczek, a zakup szczoteczek elektrycznych znacznie uprzyjemnił problem nielubianego mycia zębów. Rodzeństwo ostatnio lubi zasypiać razem. Leżą przytuleni jak misie koala z kanału Discovery. Patrzę na nie wtedy rozczulona, czasem specjalnie zapalam żyrandol, który doświetla kadr pstrykanego telefonem zdjęcia. W skąpym świetle dziecięcych kinkietów w kształcie księżyca i kwiatka kształty dzieci robią się ziarniste, niewyraźne i napawające lękiem.
Świadome matki, które rezygnują z pracy, by wypełnić piaskiem stare plastikowe butelki. Matki, które będą uczyć dzieci metodą domową, będą rozwijać ich kreatywność w pobliskiej kałuży i muzeum regionalnym. Do tych matek, tych sprytnych rodziców, odwróconych od mainstreamu, skierowana jest również osobna oferta marketingowa. Drewniane klocki za dwieście złotych, ekologiczny gryzak za osiemdziesiąt (...)
Pogódź się ze swoją wewnętrzną Matką Polką i zostań nowoczesną ekomamą (pięćset złotych za osiem godzin, dyskretna salka do karmienia niemowląt i dzieci). Dwie matki kłócące się w internecie, czy należy odkładać niemowlę do leżaczka, czy nosić w chuście, one dwie ostatecznie i tak wydadzą te dwieście, czterysta czy sześćset złotych na jedno lub drugie. Obie stracą też ten czas poświęcony na kłótnię i intensywne myślenie o problemie, czas, który mogłyby przeznaczyć na przeczytanie książki, na tańczenie boso w ogrodzie, na fajkę, na odpoczynek, na bycie człowiekiem.
Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl