
Reklama.
Reporter RMF FM rozmawiał z szefem kierowcy lawety. Pojazd ten był jednym z ośmiu, które uczestniczyły w karambolu. – Prokurator wojskowy z Poznania dzwonił w piątek i chciał w trybie pilnym przesłuchać kierowcę – mówi przełożony kierowcy lawety. Śledczym zatem wyraźnie się spieszy.
Politycy PiS sprawę karambolu komentują niechętnie i odsyłają właśnie do prokuratury. W instrukcji, jaka wyciekła do mediów, pada tłumaczenie, że "na szczęście nikt nie ucierpiał" i że "przebieg zdarzenia jest ustalany". Politycy opozycji zwracają uwagę, że inni uczestnicy wypadku już widzieli się z prokuratorem na miejscu zdarzenia. Musieli na niego czekać w przeciwieństwie do szefa MON.
Antoni Macierewicz przesiadł się do innego pojazdu i ruszył w kierunku Warszawy, by zdążyć na galę wręczenia Jarosławowi Kaczyńskiemu tytułu "Człowieka Wolności".
Według "Gazety Wyborczej" limuzynę z Macierewiczem prowadził Kazimierz Bartosik, dzisiaj funkcjonariusz Służby Kontrwywiadu Wojskowego, przywrócony tam w 2015 r. na polecenie samego Macierewicza. "Karierę zaczynał jako kierowca ekipy stanu wojennego i funkcjonariusz Wojskowej Służby Wewnętrznej, którą ustawa o IPN zalicza do komunistycznej bezpieki" – podał dziennik. Macierewicz odpowiada, że to nie jego kierowca spowodował ten karambol. A że rozpędzona kolumna wjechała w pojazdy stojące na czerwonym świetle? Cóż, najwyżej podatnicy zapłacą za skasowane samochody.
źródło: RMF FM