
"Belle Epoque" z odcinka na odcinek traci widownię. "Belfer", chociaż nie był serialem ogólnie dostępnym, z każdym odcinkiem przyciągał. "Pakt" serwował widzowi emocjonalną huśtawkę, mimo że nie za darmo. "Wojenne dziewczyny" publicznej telewizji wywołują mdłości. Seriale w Polsce są albo słabe albo mocne - i od razu wiadomo, kto pokazuje które.
"Obejrzałam pierwsze minuty 'Belle Epoque'. Ktoś chyba chciał zrobić polską odpowiedź na 'Peaky Blinders'"– zobaczyłam taki wpis koleżanki na Facebooku i mogłam jej tylko przyklasnąć. Tym kimś są Marek Bukowski, Igor Brejdygant i Maciej Dancewicz. Wspólnymi siłami napisali scenariusz, który kupili Michał Kwieciński z Akson Studio i TVN-owskie producentki: Katarzyna Bielecka i Marta Grela-Gorostiza. Tekst przypada do gustu Edwardowi Miszczakowi. Po kilku miesiącach rusza machina promocyjna serii o wielkim, jak na polskie warunki, budżecie.
Problemem rodzimych produkcji dla mas jest przejście od pomysłu do jego realizacji. Serialowi pionierzy z Iloną Łepkowską na czele wiedzieli, jak chwycić byka za rogi. Tylko że kiedy spuścili go z oka, byk rogami wbił się w płot. Zespoły scenarzystów piszące flagowe seriale / ramówkowe strzały robią krzywdę widzowi. Z powodu ich wypocin i odjazdów za drugą stronę lustra widz tępo spogląda w ekran. Czasem się zaśmieje, ale nie gryzie palców z nerwów. W przypadkach "obyczajówek" może jednak chwilami powinien.
Młoda dziewczyna idzie na kontrolne badania do ginekologa, gabinet opuszcza... zapłodniona. Taki oto, jakże oryginalny pomysł był podstawą do wyprodukowania serialu "Majka". Stacja TVN chciała zastąpić czymś "Brzydulę". Potem na miejsce "Majki"z happy endem (na koniec tatuś dziecka z in vitro wiąże się z jego mamusią i żyją długo i szczęśliwie), wskoczyła "Julia".
Losy Julii to wielowymiarowa opowieść o młodej dziewczynie, która w przeddzień swojego ślubu decyduje się zacząć wszystko od nowa… Odwołuje ceremonię, opuszcza swoją rodzinną miejscowość i wyprowadza się do Krakowa. Od tego momentu zaczyna szukać nie tylko swojego miejsca na ziemi, ale przede wszystkim prawdy o samej sobie. Na swojej drodze spotyka ludzi, którzy wydają się być w zupełnie innym momencie życia niż ona – bogaci, szczęśliwi, spełnieni zawodowo. A tak naprawdę to tylko pozory budowane na fundamencie wielu kłamstw i zagmatwanych historii. To ludzie, którym w życiu wielokrotnie brakowało odwagi do bycia szczerym w stosunku samych siebie i swoich najbliższych. Julia jest dla nich kimś, jakby z innego świata. Kimś, kto początkowo daje się uwikłać w ich kłamstwa, a z czasem dokonuje prawdziwej rewolucji w ich życiu...
Można? Można!
Jesienią 2015 roku HBO Polska z dumą prezentowała oryginalną produkcję "Pakt". Marcin Dorociński grał dziennikarza śledczego. Wierzyło się, że codziennie zagląda do newsroomu i zaciekle walczy o temat. Z nim widz odkrywa prawdę, która koniec końców raczej nie "rozwala" głowy. Elementem burzącym, przez który "Pakt" się zapamiętuje, jest budowanie napięcia. To dowód, że można zrobić serial "made in Poland" i nie spalić się ze wstydu.
Ja sam nie posiadam telewizora od 10 lat, wszystko oglądam w internecie i jestem przeświadczony, że to nasza przyszłość. Telewizje niekodowane tego nie widzą i nie podążają za mentalnością widowni, która się zmienia. A przecież jest tak, że polski widz, który ma dostęp za sprawą internetu również do amerykańskich produkcji, wyedukował się audiowizualnie. Zatem widząc, że można zrobić coś na wysokim poziomie, oczekuje też tej jakości od polskich obrazów.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
