Może nie wiecie, ale ważniejszym wydarzeniem ostatniego miesiąca od Oscarów dla "La La Land" jest deszcz nagród zdobyty przez "Shin Gojirę" w Japonii. Przyznaję - nikt nie musiał ciągnąć mnie za włosy do kina, a potem niczym Alexa DeLarge’a z "Mechanicznej pomarańczy" przykuwać z rozszerzonymi źrenicami do fotela, bym obejrzała nowego "Konga” i inne filmy z etykietką "dla nerdów" (ale prawie). Nauczona własnym doświadczeniem, postanowiłam odpowiedzieć na wątpliwości tysięcy kobiet w Polsce - filmy o superbohaterach inteligentna, rozsądnie myśląca kobieta może obejrzeć bez uszczerbku dla zdrowia psychicznego. Trzeba się tylko odpowiednio przygotować.
Tak jak nie rusza się zimą w góry bez raków i czekana, tak też wybierając się na film o przerośniętej włochatej małpie czy innym mutancie trzeba wbić sobie do głowy i powtarzać jak mantrę: fabuła nie jest ważna, fabuła jest tylko pretekstem do pokazania tego, co sprawia najwięcej frajdy - absolutnie zniewalających i wgniatających w fotel efektów specjalnych.
Zasada numer jeden brzmi więc - zapamiętaj najładniejsze ujęcia (w najnowszym "Kongu" to będzie co drugie widziane na ekranie), bo potem spokojnie będziesz mogła wykorzystać je jako tapetę swojego laptopa. I przy okazji zasada numer dwa, kiedy już wiesz, że seans filmu przygodowego cię nie ominie, od razu postaw na wersję 3D i wyżej, żadna inna dla tego typu produkcji po prostu nie ma sensu.
Zasada numer trzy, rusz szare komórki i kiedy zaczniesz się nudzić (tak, może się tak zdarzyć), poszukaj popkulturowych tropów, za którymi może popłynąć twoja wyobraźnia. W przypadku najnowszego filmu o królu małp "Czas Apokalipsy” jest tropem chyba najbardziej oczywistym. Nie tylko nieprzypadkowe nazwiska Conrad i Marlow, nawiązujące do literackiego pierwowzoru filmu F. F. Coppoli, ale nawet czas jest mniej więcej ten sam - lata 70. ubiegłego stulecia, znużeni Amerykanie wycofują się z Wietnamu. Na ich nieszczęście, kiedy ginęli za kraj, technologia posunęła się do przodu i komuś udało się w końcu zrobić zdjęcia satelitarne ostatniego niezbadanego miejsca na globie - Wyspie Czaszki. Na niej bohaterów czeka już tylko groza.
Skąd my to znamy? Wielbiciele "Zaginionego świata” dobrze wiedzą, skąd. Śmiało wytknijcie też nawiązania do "Jurassic World", nie bójcie się porównań do "Predatora" i odgrzebcie z odmętów pamięci sceny ze starych, japońskich filmów o zmutowanych potworach - to wszystko tam jest.
Bardzo ważna zasada numer cztery - zwracaj uwagę na to, co możesz odnieść do własnego, codziennego doświadczenia. Raczej rzadko będziesz miała szansę podróżować w czasie, albo obserwować, jak z twoich dłoni wysuwają się śmiercionośne ostrza. O wiele częściej przyjdzie ci natomiast mieć wpływ na to, jak będziesz prezentować się w kryzysowych sytuacjach - a pod tym względem kino o superbohaterach i superpotworach jest prawdziwą skarbnicą inspiracji.
Twórcy bardzo często wychodzą bowiem z założenia, że nieważne, czy dokoła wybuchają nuklearne bomby, czy leci na was z ekranu grad meteorytów. Ważne, by filmowe ciacho - taki Tom Hiddlestone - miał nienaganną fryzurę. Albo Benedict Cumberbatch, mimo ciągłego skakania po fałdach czasoprzestrzeni i astralnych wymiarach. Czy Hugh Jackman, nawet jeśli będzie to oznaczać zaangażowanie w przedsięwzięcie profesjonalnego barbera.
Zasada numer pięć, jednak staraj się śledzić fabułę, ale bez przesady. Doświadczenie uczy, że potem trzeba będzie o filmie porozmawiać, zorientuj się więc mniej więcej, po co ci ludzie niepokoją króla małp czy przypominające stwory z innej planety jaszczury, dlaczego helikoptery są w ogniu i czemu Kong jednak nie ma zamiaru poślubić granej przez Brie Larson fotografki (może dlatego, że jej postać jest papierowa jak łabędź z origami?). Spokojnie możesz za to zignorować rzeszę drugo- i trzecioplanowych bohaterów - większość z nich zginie, nim zdążysz zapamiętać ich imiona.
Nie zagłębiając się za bardzo w logiczne implikacje poszczególnych scen, zaufaj fabule i daj się jej ponieść - tylko w ten sposób dostrzeżesz, że monstrualna małpa to tak naprawdę bohater broniący do końca swojego domu, a na przykład styrany życiem, zapijaczony Logan nie tylko potrafi wypruwać flaki wrogom, ale czasem ma też potrzebę wzbogacającej osobowość podróży.
Słowem - nie zadawaj zbyt wielu pytań zaczynających się od "dlaczego” i "jak”. Kino przygodowe smakuje tylko na lekko i dopóki prawa nauki i wszelka logika nie zostają zaorane jak pole młodych ziemniaków (czyli tak jak w "Prometeuszu”), po prostu przymknij oko na drobne nieścisłości. I tego się trzymaj, wybierając się na marcową premierę filmu "Power Rangers".
Wreszcie zasada numer sześć - spokojnie przeczekaj napisy, żeby nie ominęła cię Najważniejsza Scena Filmu. Jeśli żadnej nie ma - to też ma ogromne znaczenie...