PiS może i wstało na chwilę z kolan, ale teraz leży w Sejmie krzyżem. Posłanka Anna Sobecka zgłosiła właśnie projekt uchwały "ws. uczczenia 100 rocznicy objawień fatimskich”. Wcześniej zdominowany przez prawicę Sejm przegłosował, że "Jezus Chrystus będzie Królem i Panem Polski”. Posłowie ustanowili też, że rok 2017 – zamiast Bolesława Leśmiana – będzie rokiem "300-lecia Koronacji Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej”. A dzięki modlitwie polityków PiS do obrazu – jak tłumaczył Antoni Macierewicz w Telewizji Trwam – "opozycja zakończyła głośny protest na Wiejskiej”.
Poza regularnym oddawaniem hołdów polskiemu papieżowi Janowi Pawłowi II (papieża Franciszka nikt na Wiejskiej jeszcze nie uhonorował), niedawno Sejm oddał też w uchwale cześć pamięci św. Brata Alberta Chmielowskiego, w setną rocznicę jego śmierci oraz uczcił błogosławionego kapucyna Honorata Koźmińskiego. Obaj zostali także ustanowieni patronami 2017 roku. Posłowie przegłosowali także uchwałę upamiętniającą 30. rocznicę śmierci ks. Franciszka Blachnickiego
Ale to nie wszystko. Posłowie prawicy przyjęli też w ostatnim czasie oficjalną uchwałę z okazji otwarcia Świątyni Opatrzności Bożej. Przestały już też nawet dziwić modlitwy różańcowe pod gmachem parlamentu na Wiejskiej, które "w intencji Ojczyzny" organizują środowiska związane z Radiem Maryja; kapelani powoływani do w spółek skarbu państwa, czy wyświęcanie przez kapłanów wszystkiego, co kto sobie zażyczy.
"Produkcja takich uchwał ośmiesza wiarę"
Ten często bezmyślny kult religijny ma także odzwierciedlenie w samorządach. Choćby, pod koniec ubiegłego roku radni w Kielcach przyjęli uchwałę, zgodnie z którą „Matka Boża Łaskawa Kielecka” została wybrana na patronkę miasta. Przykłady przenikania się sfery sacrum i profanum można mnożyć.
Czy politycy PiS łamią drugie przykazanie ("Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno")? – Jest jeszcze gorzej. To jest ośmieszanie wiary i przeżywania tej wiary przez ludzi prawdziwie wierzących – ocenia w rozmowie z naTemat ks. Kazimierz Sowa.
– Mam gorący apel do posłów, którzy tak ochoczo podpisują się pod tymi religijnymi aktami strzelistymi, które produkuje nasz Sejm. Niechże oni przyjmą uchwałę o chrześcijańskim stosunku do żon i mężów, a nie bawią się w miszmasz polityki z religią – podkreśla.
Od początku rządów PiS w polskim parlamencie mamy prawdziwy wysyp dewocjonalno-religijnych inicjatyw, które mają pokazywać przywiązanie polityków partii rządzącej do wiary. Staje się to z jednej strony groteskowe, ale z drugiej przekształca się w festiwal obłudy i hipokryzji. I przypomina słynną modlitwę o deszcz – mszę w takiej intencji w sejmowej kaplicy politycy PiS zamówili, gdy doszli do władzy.
Polityczne objawienia
Kościół nie uznał niedawno autentyczności objawień w bośniackim Medjugorie. Pisaliśmy o tym tutaj. Co innego z portugalską Fatimą.
Ala jakie ma to znaczenia dla Polski? Posłanka PiS Anna Sobecka, związana z Radiem Maryja oraz 54 innych parlamentarzystów, tłumaczą projekt uchwały w tej sprawie "obecną sytuacją geopolityczną Polski”. Pisaliśmy o tym tutaj.
Na projekcie posłanki Sobeckiej, ks. Sowa nie zostawia suchej nitki. – Posłanka Sobecka argumentuje, że przyjęcie uchwały ws. objawień fatimskich jest szczególnie ważne w kontekście bieżących wydarzeń geopolitycznych w Polsce. To dowodzi, że pani Sobecka nie zna ani objawień fatimskich ani relacji, które zachodzą między objawieniami - nawet tymi potwierdzonymi przez Kościół i ich wymiarem religijnym – tłumaczy ks. Sowa.
"Katolicka republika wyznaniowa"
– Kościół nawet w stosunku do objawień uznanych za zaistniałe nie nakazuje katolikom wierzyć w nie. Można być katolikiem i powiedzieć: "nie wierzę w objawienia fatimskie”. Ale jeżeli Sejm zabiera się za "kodyfikowanie" zjawisk religijnych nadając im charakter uchwały państwowej, to świadczy o tym, że przekraczamy pewną granicę – podkreśla.
Warto przypomnieć, że jednym z argumentów za ustanowieniem Jezusa - Królem Polski było objawienie Rozalii Celakówny, w którym Jezus "miał domagać się intronizacji od naszego narodu".
Pod koniec ubiegłego roku prawicowy publicysta Filip Memches niby żartem zgłosił w magazynie „Plus Minus”, dodatku do dziennika "Rzeczpospolita", szokujący postulat ustanowienia w Polsce "katolickiej republiki wyznaniowej”. I choć zapewne pisał swoje słowa puszczając oko do czytelników, to jego pomysł wcale nie był taki absurdalny jak się wydaje.
– My zmierzamy do takiego modelu państwa. Moim zdaniem już dziś żyjemy w państwie półwyznaniowym – mówił niedawno w rozmowie z naTemat i to zupełnie poważnie prof. Zbigniew Mikołejko, filozof religii.
W Polsce stosunki między państwem i Kościołem regulują: Konstytucja RP z 1997 roku i Konkordat zawarty między Rzeczpospolitą Polską a Stolicą Apostolską z 1993 roku. Art. 25 ust. 2 ustawy zasadniczej stanowi, że „władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę wyrażania ich w życiu publicznym”.
Gdzie sacrum, a gdzie profanum?
Czy powinniśmy więc rozpocząć dyskusję na temat celowości zapisanej w konstytucji RP zasady rozdziału Kościoła od państwa? Przecież ta zasada jest notorycznie łamana.
W uroczystościach religijnych, choćby tych związanych z intronizacją Jezusa, poza dostojnikami kościelnymi i tłumami wiernych, udział brali zarówno prezydent Andrzej Duda, jak i premier Beata Szydło, a więc urzędnicy państwa, którzy reprezentowali jego majestat.
O rosnącej roli Kościoła w Polsce pod rządami PiS świadczą także hojne państwowe dotacje dla szkoły ojca Tadeusza Rydzyka, i innych katolickich uczelni, czy liczone w milionach środki przekazane na ukończenie budowy monumentalnej Świątyni Opatrzności Bożej.
Kiedyś wydawało się, że przekroczeniem zapisów czy przynajmniej ugodzeniem w ducha Konstytucji było powieszenie w polskim Sejmie krzyża. A dzisiaj?
Według prof. Zbigniewa Mikołejki, konstytucyjna zasada rozdziału kościoła i państwa jest kwestionowana od samego początku. – Sam pomysł na niewyrazistość tej granicy, bo mówi się przecież o przyjaznym rozdziale Kościoła i państwa był ukłonem w stronę episkopatu. We francuskiej konstytucji mamy wprost zapisaną zasadę świeckości państwa – podkreśla prof. Mikołejko.
Kościół pomaga wygrywać wybory
– Ta polska niewyrazistość powoduje, że co jakiś czas mamy do czynienia z różnymi uzurpacjami zarówno Kościoła, jak i co jest ciekawe, nawet częściej, świeckich polityków, którzy owładnięci jakimiś fundamentalistycznymi myślami ciągle coś robią żeby podlizać się Kościołowi – zauważa filozof.
Przypomina, że zanim Zgromadzenie Narodowe przyjęło obowiązującą obecnie konstytucję, politycy różnych opcji, nie tylko prawicowi, opowiedzieli się z wprowadzeniem religii do szkół, czy przeforsowali zapis o przestrzeganiu wartości chrześcijańskich w środkach masowego przekazu.
– Uległość wszystkich środowisk politycznych, które rządziły w Polsce wobec Kościoła była olbrzymia. Politycy zakładali i zakładają, że Kościół pomaga wygrywać wybory w Polsce, że wynik wyborów zależy od Kościoła – ocenia prof. Mikołejko.
Zaznacza, że poza "miękkim" zapisem w polskiej konstytucji, rozdział Kościoła i państwa został choćby wyrugowany z kodeksu karnego, który pozwala skazywać za niedookreśloną obrazę uczuć religijnych.