
Ojciec Daniel z pustelni w Czatachowej nie żyje jak św. Antoni w pniu spróchniałej wierzby. Nie jest tak brzydki, jak wspomniany z obrazu "Kuszenie św. Antoniego" Hieronima Boscha. Wie też co to "fejs", czy "jutub". Modlitwy transmitowane są nawet przez internet. Natomiast to, co łączy go z patronem, to charyzma. Jest tylko jedno, ale... Arcybiskup Wacław Depo napisał do wiernych jeżdżących na spotkania z o. Danielem: "Powstrzymajcie się".
Wspólnota Pustelników pw. Ducha Świętego w Czatachowej przyciąga tysiące modlących się z Polski i spoza kraju. Głównie przyjeżdżają z powodu charyzmatycznego duchowego o. Daniela Galusa. Pustelnikiem został w maju 2007 r. "Z czasem jednak wokół Pustelni zaczęła tworzyć się grupa osób, która obecnie znana jest jako Wspólnota Miłości i Miłosierdzia Jezusa, natomiast ks. Daniel – nie z polecenia, ale z własnej inicjatywy – rozpoczął posługę duszpasterską w duchu wspólnot charyzmatycznych" – czytamy w komunikacie częstochowskiej kurii.
Komunikat arcybiskupa częstochowskiego Wacława Depo był szokiem dla wielu wiernych.
Ostro komentowali decyzję arcybiskupa.
To nie pierwszy raz pustelnia w Czatachowej wzbudziła kontrowersje biskupów. Wcześniej w 2014 r. obecny biskup opolski Andrzej Czaja miał wątpliwości, czy Galus dalej jest pustelnikiem. – Tu nagle z pustelni powstało "forum romanum" – czytamy w opolskim "Gościu". Na spotkaniu z wspólnotą wiernych z Czatachowej stwierdził, że: "wątpliwość moją budzą także nieprzejrzyste praktyki modlitwy uwolnienia, które skutkują manifestacjami złego ducha. Odradzał wówczas w angażowanie się w nie, aby nie ściągnąć na siebie działania złego". Zlecił nawet teologom sprawdzenie miesięcznika wydawanego przez pustelnię "Ogień Jezusa". W sumie teologicznie przyczepić się nie można, ale o. Galus jest wspominany na każdym kroku.
Pustelnia w Czatowej położona jest wśród lasów na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Powstała w latach 90-tych. Założył ją o. Stefan Legawiec. Tak wspominał początki dla "Gościa" – Nie miałem nic. Tylko Pismo Święte i konserwę rybną. I ani grosza przy duszy. Długo szukałem tak odludnego miejsca. Ziemie przekazał mu mieszkaniec wsi. Legawiec sam wybudował na niej budę i stróżówkę. Teraz pustelnia raczej odbiega od typowych wyobrażeń od życia pustelniczego. To nie chatka św. Bogumiła wśród rozlewisk Warty, czy samotnia błogosławionej Juty w Bielczynach.
Na stronie internetowej jest kilka telefonów do sekretariatu pustelni i wspólnoty, wszystkie do kobiet. Trochę to dziwne, bo – jak czytam na blogu "Zakony na świecie" – na teren pustelni nie mogą być wpuszczane kobiety, a mężczyźni tylko w szczególnych przypadkach.
Pustelnia położona jest na końcu Czatachowej. Wieś ciągnie się długo. Domy położone są wzdłuż głównej drogi. Opinie wśród mieszkańców na temat działalności ich pustelników są podzielone. – Tam nie ma pustelników. Przyjeżdża mnóstwo ludzi. To sekta. Ja chodzę do kościoła w Żarkach – opowiada jeden z nich.
Przez kilka lat grzeszyłam samotnie nieczystością. Spowiadałam się, a potem znowu upadałam. To było silniejsze ode mnie. Byłam przerażona i zdruzgotana, gdy doszły do tego myśli demonologiczne. Byłam w Czatachowej ponad dwa lata temu i podczas modlitwy wstawienniczej ojciec Daniel powiedział do mnie i osoby obok: Pan was uzdrawia. Potem podczas rozmowy ojciec Daniel obiecał mi modlitwę, gdy powiedziałam mu o mojej udręce. I nie od razu, ale niebawem odszedł ten grzech. I to zupełnie. Nawet pokus nie odczuwam. Chwała Panu! Czytaj więcej
