Liderzy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele bezwstydnie brną w teorię wybuchu – według ostatniej wersji – bomby termobarycznej na pokładzie Tupolewa i – co za tym idzie – zamachu pod Smoleńskiem. Racjonalne argumenty w zderzeniu ze świadomym podsycaniem spiskowej wizji tragedii sprzed siedmiu lat i cynicznym wykorzystywaniem jej do celów politycznych są bez szans. Także ironia, kpina i szyderstwo nie dają adekwatnych odpowiedzi.
A więc – przyjmując narzucaną narrację i świadomie wchodząc w sztuczną mgłę – pytamy wprost: To co by się stało gdyby prokuratura albo komisja Wacława Berczyńskiego "ostatecznie" udowodniły ten zamach?
Historia alternatywna, czyli teoretyczna spekulacja na temat tego, czy dzieje mogły potoczyć się w inny sposób, niż ten znany z kronik i źródeł – to jest coraz bardziej modne także wśród polskich autorów. Zmieszajmy ją więc z opowiadaniami political fiction i zapytajmy, co byłoby gdyby?
Co PiS zrobiłoby, gdyby okazało się na podstawie śledztwa i zebranych dowodów, że polska delegacja państwowa podczas podróży na uroczystości katyńskie rzeczywiście padła ofiarą zamachu albo aktu terrorystycznego? Zwrócilibyśmy się o pomoc do sojuszników z NATO? Polska rozważałaby jakąś odpowiedź militarną? Odwetową akcję dyplomatyczną? Generalnie – jak zachowałyby się nasze władze?
Umyślne spowodowanie katastrofy
Takie pytania nasuwają się same, szczególnie po obejrzeniu "materiału dowodowego" na temat przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem przedstawionego przez podkomisję dra Berczyńskiego. A także – tylko ich luźnego zestawienia z zarzutami prokuratury dla rosyjskich kontrolerów za "umyślne spowodowanie katastrofy" i ostatniego wystąpienia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przed Pałacem Prezydenckim w rocznicę tragedii.
Co mówił prezes? Jarosław Kaczyński niemal bezkrytycznie odniósł się do tego, co zaprezentowała podkomisja Berczyńskiego. – Dziś niektórzy spośród nas, wśród nich i ja, mogliśmy obejrzeć prezentację przygotowaną przez Wojskową Akademię Techniczną, ale także przez uczelnie zagraniczne, uczelnie amerykańskie, która w sposób wysoce wiarygodny pokazała, jak to wszystko wyglądało z bardzo wysokim stopniem prawdopodobieństwa – mówił Kaczyński.
– Wiemy z bardzo wysokim stopniem pewności, że doszło do wybuchu, który został przeprowadzony w specjalny sposób. Właśnie taki, który doprowadza do skutków, które można było dostrzec w tej katastrofie. To, co nas spotyka od kilku miesięcy, ten straszliwy atak nienawiści wynika właśnie z tego, że prawda jest coraz bliżej – grzmiał prezes PiS.
Według niego, prezentacja podkomisji smoleńskiej, pokazała "niewłaściwe naprowadzenie samolotu zrobione bez wątpienia w sposób celowy". Nieco wcześniej eksperci Antoniego Macierewicza ogłosili, że na pokładzie Tupolewa mogła eksplodować bomba termobaryczna, że to jest w tej chwili najbardziej prawdopodobna przyczyna katastrofy.
Bomba termobaryczna
Co to jest za broń? Ładunek termobaryczny, zwany również bombą paliwowo-powietrzną, to bomba lotnicza, która składa się z paliwa lub materiału wybuchowego, która jest rozpylana w powietrzu. Dzięki zapalnikowi możliwe jest dokonanie zapłonu i spowodowanie wybuchu.
W historii wiele razy tego typu ładunek był wykorzystywany w działaniach militarnych - używali go Amerykanie podczas wojny w Wietnamie, Rosjanie w Czeczenii, a także używano go podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej i wojny w Iraku.
Jaka powinna być reakcja polskich władz, gdyby informacja o bombie termobarycznej została ostatecznie zweryfikowana? – Na razie poczekajmy na ustalenia komisji, a potem będziemy się zastanawiać. To wszystko zależy od okoliczności. Jak się złapie przestępcę, to inaczej się go traktuje, gdy zostanie złapany na gorącym uczynku, a inaczej w innej sytuacji. Dzisiaj nie przesądzałbym zachowania opartego na hipotezie – mówi w rozmowie z naTemat poseł PiS Jacek Żalek.
– Najpierw ustalmy przyczyny, a potem szukajmy winnych. Należałoby to uzależnić od tego, czy winni będą osiągalni dla naszego wymiaru sprawiedliwości oraz od reakcji międzynarodowej opinii publicznej. Myślę, że należy do tego podchodzić na spokojnie, szukanie sensacji jest absolutnie nie na miejscu. To jest bardzo poważna sprawa i wszystkim nam powinno zależeć na jej wyjaśnieniu – zaznacza poseł PiS.
Pytany, czy sam wierzy w zamach, odpowiada że "to nie jest kwestia wiary". – To jest kwestia faktów. Ustalenie faktów na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego pozwoli nam, mam nadzieję, poznać prawdę. A to, jak do tego podejdziemy, to jest przyszłość, której nie znamy. Wyobrażanie sobie takiej sytuacji nie ma sensu, bo mogłoby nam to przysłonić obiektywną potrzebę szukania tej prawdy. Wstępne ustalenia i hipotezy mogą zostać obalone przez zebrany materiał dowodowy. A więc zbyt kurczowe przywiązywanie się do nich świadczyłoby o emocjonalnym, a nie racjonalnym podejściu – tłumaczy Żalek.
"Moskwa dowodzi"
Także poseł Tadeusz Cymański odpowiada dyplomatycznie. – Bardzo trudno sobie wyobrażać taką sytuację. Po ustaleniu, iż doszło do zamachu, pojawiłoby się bowiem pytanie, kto za tym stoi? Pojawiłyby się też pytania o sprawców i motywy ich działania. Procedury dochodzenia do prawdy w pełnym rozumieniu tego słowa będą bardzo ciężkie. Niezwykle ważne wydaje się być przesłuchanie rosyjskich kontrolerów. Czy to będzie w ogóle możliwe? Czas działa na naszą niekorzyść – ocenia w rozmowie z naTemat Cymański.
– Mamy do czynienia z jedną z wersji rozmów między polskimi pilotami, a rosyjskimi kontrolerami, gdzie pada stwierdzenie, że "dowodzi Moskwa", czy "obszar powietrzny Moskwy". Jedni interpretują to w znaczeniu politycznym, inni nie. To są rozważania "na bardzo tęgie głowy". To jest nie tylko pytanie z dziedziny fizyki, czy kryminalistyki, ale także filozofii, socjologii, politologii, a nawet historii. Staram się odwoływać do logiki, prawa de Morgana – podkreśla. – Na pewno nie wyobrażam sobie reakcji militarnej – zaznacza.
Cymański daje też jednocześnie wykładnię słów prezesa. – Jarosław Kaczyński powiedział, że jesteśmy coraz bliżej prawdy, że to wywołuje reakcję. Mówił, że ustalenia komisji są wysoce prawdopodobne. A różnica między 99 proc. a 100 proc. jest nieraz ogromna – tłumaczy.
Posłowie PiS sami przyznają więc między wierszami, że teoria zamachu smoleńskiego jest wykorzystywana do celów politycznych. Ale jak odpowiedziałby na powyższe pytanie Antoni Macierewicz? Lepiej sobie chyba nawet nie wyobrażać.