Generał Paweł B. jest póki co jedynym oskarżonym za katastrofę Smoleńska. Według niektórych opinii, były wiceszef BOR jest zwykłym kozłem ofiarnym, a zarzuty dla niego mają kryć właściwych winnych.
"No i wreszcie były kierowca, a obecnie szef BOR, gen. Marian Janicki może odetchnąć z ulgą: prokuratura znalazła kozła ofiarnego, który beknie za organizację wizyt premiera i prezydenta w Smoleńsku w 2010 r." – pisze w felietonie w "Rzeczpospolitej" Łukasz Warzecha.
I dodaje, że generała Pawła B. jest mu nawet szkoda, bo dostał zarzuty "tylko dlatego, żeby mógł ich nie dostać człowiek, który je dostać powinien przede wszystkim". "Krew mnie zalewa" – dodaje się Warzecha i przypomina, że właściwy winny dostał po katastrofie od prezydenta awans, więc dziwnie by się stało, gdyby dostał teraz zarzuty.
Publicysta uważa, że BOR, którym kieruje "były kierowca w za dużym mundurze gnije od środka", który jego zdaniem jest nie do ruszenia.
Były wiceszef BOR jest oskarżony o niewłaściwe zabezpieczenie wizyt premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku w kwietniu 2010 r. W czasie wizyty prezydenta doszło do katastrofy, w której zginęło 96 osób. Generał B. zarzucono niedopełnienie obowiązków oraz poświadczenie nieprawdy w dokumencie.
"Śledczy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga twierdzi, że generał nie dopełnił obowiązków związanych z planowaniem, organizacją i realizacją zadań ochronnych w związku z lotami do Smoleńska, czego efektem było obniżenie bezpieczeństwa VIP-ów" – czytamy w "Rzeczpospolitej".
B. nie przyznał się do winy. Odmówił również złożenia wyjaśnień. Według nieoficjalnych informacji gazety, główne śledztwo dotyczące organizacji lotów do Smoleńska i odpowiedzialności instytucji cywilnych w tym Kancelarii Premiera i MSZ zostanie umorzone.