Kiedy codziennie z Nowogrodzkiej wypływa jasny przekaz dla polityków Prawa i Sprawiedliwości, jeden z posłów tej partii ewidentnie wiadomość od razu wyrzuca do kosza. Bez czytania. Poseł Krzysztof Łapiński znowu powiedział dzisiaj to, co myśli. Tylko tyle i – w partii prezesa Kaczyńskiego – aż tyle. A ponieważ mówi to, co chce, bardzo często, to wystarczyło do narobienia sobie kłopotów.
Łapiński swoje poglądy pokazuje chętnie. Na przykład... dzisiaj. Poseł, którego partia chętnie wyciąga, kiedy trzeba ocieplić jej wizerunek (tak było choćby przed wyborami), był gościem porannej rozmowy w RMF FM. I Łapiński w zasadzie był – jak na siebie – dość markotny. Spokojny, wyważony, słowem rozmowa do zapomnienia.
Pewnie zdawał sobie z tego sprawę także prowadzący dyskusję Robert Mazurek. Dziennikarz na koniec rozmowy trochę "podpuścił" swojego gościa i zaczął go pytać o Platformę Obywatelską i jej możliwości. A Łapiński, w zasadzie zgodnie z rzeczywistością, ale w kontrze do wyobrażeń prezesa, przyznał, że partia Schetyny i środowisko (a więc i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk) nabierają wiatru w żagle. Dowodzi tego choćby dzisiejszy sondaż dla "Rzeczpospolitej".
Co więc powiedział poseł? W przeciwieństwie do partyjnych kolegów przyznał, że nie można lekceważyć Tuska jako potencjalnego rywala Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. – Tusk jest zawodnikiem wagi ciężkiej. Przegrał w wyborach prezydenckich, pewnie to za nim chodzi – kluczył na początku. – Jeśli by wystartował, byłby poważnym przeciwnikiem – dodał spytany o to wprost przez Mazurka.
I to wcale nie był koniec. Bo potem pochwalił... Schetynę. Nazwał go wręcz... "osobą sympatyczną". – To doświadczony gość, który już niejednego wykończył na drodze politycznej – dodał po chwili groźniej, ale z zauważalnym uznaniem.
Na straży zdrowego rozsądku
Dla wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości taki wywiad byłby swoistym pocałunkiem śmierci. Ale nie dla Łapińskiego. Bo to nie pierwszy raz. Ani drugi.
I tak pod koniec marca Łapiński był gościem Polskiego Radia 24. Tam bez wstydu przyznał, że sondażowa zadyszka PiS to efekt "błędów wizerunkowych" partii. Kilka dni wcześniej publicznie kwestionował sens słów ministra Witolda Waszczykowskiego, który uznał, że wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej został sfałszowany. – Minister powinien upublicznić ekspertyzy, wtedy każdy będzie mógł sobie wyrobić zdanie, choć osobiście sądzę, że to nic nie zmieni – mówił w rozmowie z Wirtualną Polską.
Innym razem w Radiu ZET Łapiński krytykował Antoniego Macierewicza za wypadek, który spowodowała jego kolumna w styczniu pod Toruniem. – Partia powinna unikać takich sytuacji, jak ta z Macierewiczem. (…) Przejechanie na czerwonym świetle jest prawem pojazdu uprzywilejowanego, ale to nie znaczy, że się taranuje inne samochody – twierdził. W tej samej rozmowie uznał, że w PiS nie powinno być debaty o karaniu posłów opozycji, którzy po pamiętnym "puczu" okupowali salę plenarną w Sejmie. – Nie powinniśmy straszyć ich więzieniami, bo tylko na to czekają i zrobią z siebie męczenników – wyjaśniał.
Jeszcze cięższe działa Łapiński wytoczył w grudniu – również przy okazji "puczu". Wtedy otwarcie mówił, że decyzja marszałka Kuchcińskiego o wykluczeniu z obrad posła Szczerby była przesadzona. – Jakby ktoś do mnie mówił "kochany panie" (tak poseł Szczerba powiedział do marszałka – red.), to bym się uśmiechnął i odwzajemnił się podobnym komplementem – mówił Łapiński także w Radiu ZET. W tej samej rozmowie mocno krytykował pomysł wprowadzenia nowych zasad pracy dziennikarzy w parlamencie. – Przez dziesięć, czy dwanaście lat w PiS zajmowałem się sytuacją z mediami, więc wiedziałem, że ten pomysł jest niepotrzebny i wywoła na pewno, skonsoliduje często podzielony świat dziennikarski – stwierdził.
A we wrześniu zeszłego roku Łapiński kwestionował personalne roszady w spółkach Skarbu Państwa. Partyjne, nieuzasadnione nominacje zaowocowały wtedy dymisją szefa resortu skarbu państwa Dawida Jackiewicza. – Mnie też niektóre (nominacje – red.) być może się nie podobają, bo słyszę o różnych nominacjach, o ludziach, którzy, że tak powiem, odnajdywali się przy każdej władzy – twierdził w RMF FM. Oczywiście takich kontrowersyjnych z punktu widzenia PiS wypowiedzi było dużo więcej. Zwłaszcza, że wielu polityków tej partii z "niezaprzyjaźnionymi" mediami rozmawiać nie chce. A ktoś komentować musi, więc koło się zamyka.
Biuro prasowe sobie...
Naturalnie medialna aktywność posła Łapińskiego nie uszła uwadze biura prasowego Prawa i Sprawiedliwości z posłanką i rzeczniczką w jednym Beatą Mazurek na czele. Wiadomo, że poseł ma cichy zakaz przychodzenia do stacji radiowych i telewizji. Nikt o tym głośno nie mówi, ale coś jest na rzeczy. Sam zainteresowany widocznie zakazem się nie przejmuje, ale wymowny jest fakt, że jak już się pojawia, to tylko w mediach komercyjnych, nie publicznych.
– Biuro prasowe nie daje zgody na wizyty Łapińskiego w telewizji i w radiu. Podpadł im, bo nie było go na jakimś głosowaniu, a przynajmniej tak głosi plotka, ale nie wyrzucą go z klubu, bo każdy głos się liczy. Media publiczne o tym doskonale wiedzą i do Polskiego Radia czy TVP niemal na pewno nie przyjdzie. On jest otwarty i myślę, że można z nim pogadać. Kiedyś powiedział, że rozmawiał z prezesem i od niego ma zgodę, ale, jak zaznaczył prezes, za media odpowiada Mazurek – mówi w rozmowie z naTemat wydawca audycji publicystycznych w jednej z polskich informacyjnych stacji telewizyjnych.
A przecież zupełnie inaczej było przed wyborami. Łapiński, który wygląda jak uśmiechnięty i serdeczny człowiek (a właściwie nie wygląda, tylko taki jest), był wręcz "wciskany" mediom. Pod koniec 2014 roku został nawet zastępcą Marcina Mastalerka, ówczesnego rzecznika partii. Co istotne, w tamtym czasie Łapiński nawet nie był posłem. Był radnym w stołecznej dzielnicy Praga-Południe. Radny, który nagle został zastępcą rzecznika, jednej z najbardziej eksponowanych funkcji w partii, to dość nietypowe. Ale tylko świadczy o tym, jak świetnie odnajdował się we współpracy z mediami. Poza tym pracę radnego łączył z działalnością w centrali partii, więc był tam dobrze znany. Zresztą dziesięć lat temu był rzecznikiem prasowym Zbigniewa Wassermana. Ma też na koncie studia podyplomowe z zakresu PR.
... A poseł sobie Jak więc nietrudno się domyślić, Łapiński zakazami partyjnymi niekoniecznie się przejmuje. A co sam o tym sądzi? Zakazu nie chce wprost potwierdzić. – Dostałem zaproszenie (chodzi o dzisiejszą rozmowę w RMF FM – red.), uznałem, że skoro mam czas i mogę, to przyjąłem je. Nie mam wpływu na to, czy ktoś jest z tego zadowolony czy nie – mówi dyplomatycznie w rozmowe z naTemat. Pytany, czy w partii są z tego zadowoleni, odpowiada krótko: – To już proszę pytać biuro prasowe.
Zapytaliśmy – ale odpowiedzi na razie nie uzyskaliśmy żadnej.
Rezydował na Nowogrodzkiej, w czasie kampanii był zastępcą Mastalerka. A wcześniej asystentem Krasnodębskiego. Dobrze się z nim pracowało, bo jak biuro mówiło "nie", to on potrafił załatwić niemożliwe. Pod tym względem był okej. Poza tym jest bardzo krytyczny wobec tego, jak działa biuro i wobec "przekazów dnia", których nie ocenia najlepiej.