Festiwale Piosenki Żołnierskiej, Piosenki Radzieckiej, a nawet Festiwal Piosenki Politycznej – udziałem w takich imprezach Maryla Rodowicz budowała swoją pozycję w czasach PRL. A dziś? Też wie, że z władzą lepiej żyć dobrze.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Tak, owszem, w jej 50-letniej karierze znajdziemy kilka przykładów na to, że potrafiła zrobić coś, co rządzącym się mogło nie spodobać. Jak na pół wieku to raczej niewiele, ale warto te przykłady odnotować. Tym bardziej, że ona sama lubi od czasu do czasu wyciągnąć niby-kombatancką kartę.
Gdy nastał stan wojenny, Maryla Rodowicz utworzyła efemeryczny zespół "Różowe Czuby". Grupa nagrała zaledwie parę pastiszowych piosenek i zamilkła. Jak wspomina sama piosenkarka, to dlatego, że w teledysku do utworu "Dentysta sadysta" ona i muzycy wystąpili w ciemnych okularach (proste skojarzenie z gen. Wojciechem Jaruzelskim), a poza tym w telewizji był ponoć jakiś generał o nazwisku Czuba.
Po latach wspomnienia się zacierają i łatwiej wmówić publiczności, że te pary ciemnych okularów to był akt odwagi w walce z komunistycznym systemem. Jednak pamiętać należy, że w stanie wojennym zdecydowana większość artystów bojkotowała reżimową Telewizję Polską, solidaryzując się z tymi, którzy nie mieli wstępu na mały ekran. Rodowicz na nim wystąpiła – wprawdzie ucharakteryzowana nie do poznania, wprawdzie nie pod własnym nazwiskiem, ale jej głos przecież znali wszyscy i nikt z widzów nie miał wątpliwości, kto śpiewa w "Różowych Czubach".
Zresztą nie był to jej jedyny występ w TVP w czasie stanu wojennego. W rozmowie z Małgorzatą Niemczyńską dla "Magazynu Świątecznego" w "Gazecie Wyborczej" Rodowicz przyznaje, że wzięła udział także w telewizyjnym programie "Tępa blondyna", gdzie zaśpiewała piosenkę o tym samym tytule. Ale bagatelizuje fakt, że działo się to w takim momencie historii. Wspomina, że gdy program nagrywano, pozostał tylko tydzień do zawieszeniem (ale jeszcze nie zniesienia) stanu wojennego.
Z drugiej strony, nieco później, bo w 1987 roku, Maryla Rodowicz zaśpiewała coś, co na pewno partyjnym dygnitarzom się nie spodobało. I to w Opolu! "Polska Madonna" to był protest-song, który doskonale wyrażał to, z czym na co dzień borykały się wtedy kobiety: "Skąd masz pieniądze na czynsz?". No i... gdzie ich problemy miała władza.
O tym, czym sama Maryla się nie chwali, napisał parę dni temu Jurek Owsiak. Według jego informacji, Rodowicz pomagała wówczas muzykom, którzy nie mieli gdzie występować i za co żyć.
Owsiak napisał to, dziękując Kasi Nosowskiej za to, że – podobnie jak Kayah – potrafiła odmówić występu na tegorocznym Festiwalu Piosenki Krajowej w Opolu.
Maryla Rodowicz zaś z występu nie zrezygnuje. Gdy wybuchło całe zamieszanie z informacją, że jest "szlaban" na Kayah, ona poszła do prezesa Jacka Kurskiego, by – jak tłumaczyła – sprawdzić u źródła, czy istnieje w TVP cenzura. Kurski powiedział jej, że nie i ona wystąpiła obok niego w propagandowym filmiku z zapewnieniem, że nie istnieje żadna "czarna lista" i wszyscy zaproszeni przez nią artyści wystąpią na jej jubileuszowym koncercie.
Ta wersja jednak szybko się posypała, gdy Kayah osobiście oświadczyła, że o występie w Opolu nie ma mowy. Wszyscy zadawali sobie wówczas pytanie, co zrobi Rodowicz. Ona zaś przez chwilę postraszyła, że "rozważa wycofanie się z festiwalu", ale jej rozważania nie trwały długo. Późnym wieczorem piosenkarka napisała na Facebooku, że jednak wystąpi, a oświadczenie swoje zakończyła apelem: "Nie dajmy się podzielić. Niech żyje muzyka".
"Kurski sam podzielił Opole. Przykro mi, że podjęła Pani taką decyzję. Pieniądze to nie wszystko" – to jeden z pierwszych komentarzy, jakie pojawiły się pod wpisem Maryli Rodowicz. Piosenkarka nawet wdała się w dyskusję ze swoimi fanami, tłumacząc, że absolutnie nie chodzi o pieniądze. Bardziej już o pozostałych muzyków, których zaprosiła do udziału w swoim jubileuszu (i którzy nota bene są teraz w bardzo niekomfortowej sytuacji).
Wyjaśnienia piosenkarki nie uspokoiły dyskusji. Komentujący podsuwali jej pomysły na bardziej honorowe wyjście z sytuacji i raz po raz wypominali to, jak przez lata budowała swoją karierę.
I tu wracamy do punktu wyjścia, bo wspomnianych momentów, gdy Maryla Rodowicz zrobiła coś, co władzy mogło być nie w smak, jest niedużo. "Zaczęłam podejrzewać, że lubię po prostu władzę, mam do niej jakąś dziwną słabość" – przyznaje sama w jednej z autobiografii. I przykładów na to w jej życiorysie jest co nie miara. Już na samym początku kariery, jeszcze w latach 60', wystąpiła w radzieckim Soczi na – uwaga – Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Politycznej. Zaśpiewała tam "Żyj mój świecie" – piosenkę m.in. o antywojennej wymowie. Zajęła piąte miejsce, wyprzedzili ją artyści z ZSRR, czy Bułgarii, którzy śpiewali piosenki wprost zachwalające socjalizm.
We wspomnianej rozmowie w "Magazynie Świątecznym" Rodowicz przyznaje, że bywała na przyjęciach z udziałem najwyższych dygnitarzy PZPR. Świętowała w towarzystwie Józefa Cyrankiewicza (to on powiedział: "Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podwyższenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny"), czy Mieczysława Moczara (on z kolei stał za antysemicką nagonką w 1968 r.).
Piosenkarka jednak bagatelizuje, że nie poszła na to konkretne przyjęcie z własnej inicjatywy, a jako osoba towarzysząca Danielowi Olbrychskiemu, z którym wówczas miała romans (mężczyźni w jej życiu to temat osobny – zdarzył się jej m.in. romans z synem ówczesnego premiera Andrzejem Jaroszewiczem, nazywanym "Czerwonym Księciem").
Z własnej i nieprzymuszonej woli pojawiła się gdzie indziej – na manewrach wojskowych, na które wybranych artystów zaprosił gen. Wojciech Jaruzelski. Maryli nie przyszło do głowy, że mogłaby odmówić. – Lubię mundur, orkiestry wojskowe. Mężczyzna w mundurze wygląda dużo lepiej niż bez – tłumaczyła. A po manewrach zaśpiewała Jaruzelskiemu przebój, z którym wystąpiła na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu (parę miesięcy po tym, jak wojsko i milicja zabiły kilkadziesiąt osób tłumiąc w grudniu 70' protesty robotników w Trójmieście, Szczecinie i Elblągu).
Kołobrzeg, Zielona Góra i tournee po krajach socjalistycznych i nie tylko – tak upływały Maryli Rodowicz najlepsze lata. W 1978 r. odwiedziła nawet komunistyczną Kubę, jej występy podziwiał sam Fidel Castro, który po koncercie zaprosił grupę artystów na parogodzinny koktajl.
To słynne zdjęcie jeden z blogerów przypomniał w 2014 roku, w 69 urodziny Maryli Rodowicz. Napisał do tego: "Sześćset lat Marylo z nami jesteś. Z każdą władzą dzielnie trzymasz straż...". Bo czasy się zmieniły, ale piosenkarka potrafiła się w nich znaleźć doskonale. Gdy rządziła lewica, Maryla była widywana na imprezach z udziałem Leszka Millera. Gdy rządziła koalicja PO-PSL i na Zamku Królewskim w Warszawie wręczano telewizyjne Wiktory 2013, Maryli Rodowicz na uroczystej gali nie mogło zabraknąć (nagranie z transmisji można zobaczyć tutaj). To właśnie ona wręczała statuetkę prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, zwracając się do niego z natchnieniem...
Nic dziwnego, że gdy dziś wokół festiwalu w Opolu wybucha awantura o charakterze politycznym, Maryla Rodowicz stwierdza krótko: "Politycy odchodzą, muzyka zostaje". Przez pół wieku jej kariery odeszły całe szeregi polityków. A ona trwa.
Jej przyjaciel Krzysztof Mroziewicz, rozgrzeszając ją z bliskich stosunków z władzą w czasach komunizmu, powiedział w "Magazynie Świątecznym" tak: "Co do PRL-u: lubiła dużą widownię i ktokolwiek ją zapewniał, był OK". W Polsce "dobrej zmiany" dużą publiczność zapewnia Jacek Kurski. Zatem jasne, że i on jest OK.
Damy ci kwiatek na Święto Kobiet, Czapkę na bakier i Polski obie, Damy ci wódki i bilet do kina, Kace i smutki i dwóje na szynach.
Damy przyrzeczeń starych tysiące I niedorzecznie małe pieniądze, Damy ci bełkot i stracha w polu, A dla małego miejsce w przedszkolu.
"Polska Madonna"
sł.: Agnieszka Osiecka, muz.: Andrzej Sikorowski
Jurek Owsiak
Chciałem wszystkim przypomnieć, że Maryla w czasie stanu wojennego zapraszała do swojego zespołu artystów, którzy nie mieli szansy gdziekolwiek indziej zagrać. Nie mogli oni więc utrzymywać się dzięki swojej pracy. Pamiętam chociażby koncerty Maryli Rodowicz z udziałem Jacka Kleyffa, który występował z nią w swoim stylu, na przebierańca, wyglądając – można powiedzieć – na kogoś z zupełnie innej bajki. Widownia myślała wręcz, że ma do czynienia z ulicznym menelem, który nagle z trybun wchodził na estradę i śpiewał bardzo mądrą pieśń o Dziadzie Kaczorowskim.
Maryla Rodowicz
Jestem wzruszona, że będę wręczać tego Wiktora... Strasznie mi się trzęsą ręce... Naczelnemu Dowódcy Sił Zbrojnych. Jak to brzmi! Wodzu, prowadź nas! Przez burze...
Maryla Rodowicz do prezydenta Bronisława Komorowskiego na Zamku Królewskim w Warszawie wręczając nagrodę Wiktora 2013.