Kiedy zbiera się ta komisja, wszyscy czekają na kolejne gafy. Co powie poseł Marek Suski, jak zachowa się Małgorzata Wassermann. I tak jakby wszyscy zapomnieli, po co w ogóle ta komisja powstała.
To cyklicznie organizowany cyrk. A dowody na potwierdzenie tej tezy otrzymujemy co chwilę. Aż trudno uwierzyć, ile tego się już nazbierało. Tylko w trakcie wielogodzinnego przesłuchania Sławomira Nowaka, członkowie komisji kilkakrotnie dali popis swojego "kunsztu". Zaczęła przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann, która nie pozwoliła przesłuchiwanemu korzystać z... notatek.
Posprzeczali się wręcz jak dzieci. Poszło o prawo Nowaka do wygłoszenia oświadczenia. Kiedy zaczął czytać przygotowany przez siebie dokument, wręcz rozsierdził przewodniczącą komisji. Zdumiewający problem urósł do rangi naprawdę poważnego – potrzebna była opinia sejmowych prawników, we wszystko wmieszała się opozycja, w końcu ku niezadowoleniu przewodniczącej okazało się, że Nowak może korzystać z notatek, ale musi mówić samodzielnie. Dlatego posłanka PiS postanowiła pilnować, gdzie wodzi wzrokiem Nowak, i strofować go, kiedy spoglądał na kartki.
Ale to był dopiero początek. Nie upłynęło wiele wody w Wiśle, a pokaz dał poseł Suski, który pytał Nowaka o znajomość z prezydentem Gdańska... Adamem Adamowiczem. Tutaj okazję do złośliwości wyczuł sam przesłuchiwany. Nowak doskonale wiedział, że Adamowicz ma na imię Paweł, więc uparcie twierdził, że Adama Adamowicza nie zna.
A przecież to jedynie czubek góry lodowej. Nie tak dawno w trakcie posiedzenia komisji Małgorzata Wassermann zarządziła... przerwę na telefon do Sławomira Nowaka. I bynajmniej nie odeszła na bok, tylko zadzwoniła na głośnomówiącym. Przy wszystkich. Potem wysyłała mu smsy. No i cukiereczek – słynna dyskusja o carycy Katarzynie, którą poseł Suski rozbawił do łez także swoją partyjną koleżankę Małgorzatę Wassermann. To po prostu trzeba zobaczyć.
Opary absurdu unoszące się w sejmowej sali doskonale wyczuł sam Nowak. Dlatego we wtorek, kiedy był "dociekliwie" pytany o towarzystwo, w którym zwykł oglądać mecze Lechii Gdańsk na trybunie VIP gdańskiego stadionu, odparł bez wahania, że także z Jackiem Kurskim. Zresztą zgodnie z prawdą. Komisja nie miała na to odpowiedzi.
Ubaw po pachy na żywo
To wcale nie jest przesada. Zresztą, wystarczy spojrzeć na Twittera, żeby zrozumieć, jak odbierana jest komisja ds. Amber Gold. Śmiechom zasadniczo nie ma końca.
Walory rozrywkowe są tu zdecydowanie na pierwszym planie.
Raz śmiesznie, raz groźnie – ale ciągle nie tak
Ale komisję ds. Amber Gold śledzimy nie tylko dla jej niewątpliwych walorów humorystycznych. Z lubością obserwujemy starcia członków komisji i osób zaproszonych, czekamy na pojedynki godne słynnej komisji badającej aferę Rywina.
Posłowie w tym chętnie uczestniczą. Małgorzata Wassermann nawet nie próbowała na przesłuchaniu być wobec Nowaka łagodna. Dociekliwi byli także inni posłowie związani z PiS, byłego ministra transportu ostro atakował także Witold Zembaczyński – poseł z Nowoczesnej, która od dłuższego czasu jest agresywna w stosunku do Platformy Obywatelskiej, choć akurat Sławomir Nowak z polskiej polityki wycofał się.
Nietrudno odnieść wrażenie, że niektórym posłom bardziej zależy nie na rozwikłaniu sprawy Grupy Amber Gold, a na promowaniu siebie samych. W końcu ta komisja to jedno z najgorętszych wydarzeń na polskiej scenie politycznej, przesłuchanie Nowaka transmitowały na żywo wszystkie stacje informacyjne (niektóre, jak TVP Info, nawet długimi godzinami), komisję zobaczyliśmy także we wszystkich wieczornych dziennikach.
W blasku fleszy nikt nie chce sobie pozwolić na bycie nijakim. Dlatego członkowie komisji lubią wychodzić ze swojej roli. – Zostawił pan bałagan, katastrofę i naraził nasze bezpieczeństwo – wypaliła już na samym początku do Sławomira Nowaka Małgorzata Wassermann. Innymi słowy błyskawicznie orzekła o winie byłego ministra transportu. A przecież komisja działa na podstawie ściśle określonym reguł. Obowiązuje tam kodeks postępowania karnego, a komisja ma zadawać pytania, a nie osądzać. Jej celem jest odkrycie prawdy. Ale to takie niemedialne.
Dlatego na takie wnioski członkowie komisji mogą sobie ewentualnie pozwolić na zakończenie swoich prac, a nie na ich początku. Bo do rozwikłania sprawy jest daleko. Zresztą na koniec dnia okazało się, że Sławomir Nowak przed komisją poradził sobie całkiem dobrze – jeśli rzeczywiście jest niewinny i chce się bronić. Komisja bowiem nie była w stanie go "zagiąć".
Chleb i igrzyska zamiast prawdy
I tu dochodzimy do sedna. Powiedzmy sobie to wprost – komisja już całkowicie odjechała od celu swojego istnienia, przynajmniej w świadomości odbiorców. Jest bardziej traktowana jak program komediowy, swoisty kabaret na żywo. Wyjątkowo mocną stroną tej komisji jest groteska, absurdalne wymieszanie stylów.
Bo jak to wygląda. Spotykają się teoretycznie poważni ludzie. Zajmujący odpowiedzialne funkcje w państwie. Mają rozwikłać zagadkę sprawy, która kosztowała oszczędności życia tysiące Polaków. A zamiast tego oglądamy kabaret. Mało kto już pamięta, po co w ogóle ta komisja powstała. Tymczasem poseł Suski z lubością oddaje się pielęgnacji funkcji ludycznej naszego języka. Nie tędy droga. Czekaliśmy na odpowiedzi w sprawie Marcina P., nie na konkurencję dla Kabaretonu. Tymczasem przewodnicząca Wassermann jakby nie dostrzegała problemu. Na posiedzeniach komisji jest zajęta głównie akcentowaniem swojej pozycji. Ani razu nie zdecydowała się na ustawienie do pionu choćby posła Suskiego, który regularnie się ośmiesza.
– Czuję się jak w wariatkowie. To jest polowanie na Donalda Tuska, na Platformę Obywatelską. Jest taki układ, że PiS ma w tej komisji totalną większość i brutalnie przesłuchuje świadków. A poseł opozycji, taki jak ja, czeka – potwierdza moje obawy w rozmowie z naTemat Krzysztof Brejza, członek komisji i polityk PO. Ostatnio przez dwie godziny musiał się przysłuchiwać, jak posłanka Wassermann i poseł Suski przepytują Nowaka, a jemu nie dawano dojść do słowa.
– To komisja cyrkowa, a nie śledcza. Jan z Kolna, caryca, mylenie imion… I ten nieprzyjemny styl przesłuchiwania przez przewodniczącą Wassermann. To wszystko ośmiesza tę komisję – kontynuuje Brejza.
Stąd w opinii posła nerwowe ruchy osób, które mają w komisji najwięcej do powiedzenia. Nawiązuje do przesłuchania Nowaka: – To jest niesamowite, że jego swobodna wypowiedź została zakłócona, kiedy zwrócił uwagę na fakt, że w 2006 roku politycy PiS uchronili parabanki, takie jak Amber Gold, bo chcieli bronić SKOK-i. Proszę zobaczyć, jak ta komisja była prowadzona. Posłowie Wassermann i Suski przez dwie godziny sami zadawali pytania. Mam wrażenie, że oni bardzo boją się Donalda Tuska i niepewnie podchodzą do tego tematu. Przesłuchanie Nowaka dowodzi, że Tusk poradzi sobie równie dobrze. A ujawnianie tych wątków dotyczących osłabienia nadzoru nad sektorem bankowym jest bardzo bolesne – mówi.
Sprawa więc leży na całej linii. Na koniec dnia, kiedy już wyłączono kamery, okazało się, że sprawa niespecjalnie ruszyła do przodu – a posłowie PiS na pewno nic nie udowodnili Nowakowi. Ale przynajmniej znowu było śmiesznie.
Z powodu dzisiejszego przesłuchania przez komisję Krzysztofa Wicherka, byłego właściciela Jet Air Poland Sp. z o.o., poprzednika OLT Express, nie udało nam się skontaktować z jej członkami z PiS.