Pod numerem telefonu byłej premier włącza się tylko poczta głosowa. Można się domyślać, dlaczego nie odbiera – woli nie odpowiadać na te same pytania, na które odpowiadała już nie raz. Ale one powracają ze zdwojoną siłą. Teraz są to nie tylko pytania i oskarżenia – tym razem są to także żądania i groźby.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Przeprosin, postawienia przed Trybunałem Stanu, postawienia przed sądem "jak kryminalistkę", wycofania się z życia publicznego. No i na dodatek – odebrania prawa wykonywania zawodu lekarza. Te wszystkie żądania względem Ewy Kopacz pojawiły się w ostatnich godzinach. To w związku z informacjami dziennika "Fakt", że w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego były także szczątki 7 innych ofiar katastrofy smoleńskiej. Tego makabrycznego odkrycia dokonano w wyniku ekshumacji zarządzonej przez prokuraturę. Dziś okazało się, że to nie koniec nieprawidłowości – w trumnie innej ofiary katastrofy smoleńskiej, gen. Włodzimierza Potasińskiego, znaleziono szczątki 5 osób.
W internetowej dyskusji na ten temat czasem trudno uciec od polityki. Bo ci, którzy rządzili w 2010 r. uważają, iż ekshumacje mają wyłącznie cel polityczny. A ci, którzy rządzą dzisiaj, są przekonani, że poprzednicy celowo sprzeciwiali się wyciąganiu zwłok z trumien, bo chcieli "ukryć prawdę" i doskonale wiedzieli, co tam się znajdzie.
No i przy tym wszystkim powraca wątek odpowiedzialności – skoro była "zbrodnia", to musi być i "kara". Na czym polegać miała owa rzekoma zbrodnia dokonana przez Ewę Kopacz? Z reakcji prawicowych internautów wynika, że bardziej na tym, co powiedziała, niż na tym co zrobiła. Przypominane są nagrania wypowiedzi ówczesnej minister zdrowia z czasu tuż po katastrofie smoleńskiej oraz z wyjaśnień, jakie później przedstawiała w Sejmie.
Straszne kłamstwa Ewy Kopacz dziś po kolejnych makabrycznych odkryciach - szczątki 8 osób w jednej trumnie. Jak można było? pic.twitter.com/BIwIj8mnS0
Fakt, te słowa o polskich patomorfologach, pracujących razem z rosyjskimi, oraz o przekopywaniu ziemi w Smoleńsku za Ewą Kopacz będą się ciągnęły chyba już zawsze. Choć tłumaczyła się z nich nieraz. Prostowała i przepraszała.
Kopacz była już wówczas nie ministrem zdrowia, a marszałkiem Sejmu. Przypominała, że 11 kwietnia 2010 roku pojechała nie do Smoleńska, a do Moskwy. Informację o tym, że na lotnisku Siewiernyj przekopywano ziemię, otrzymała od Rosjan, którzy w workach przywozili ludzkie szczątki. I – jak wtedy tłumaczyła – nie miała powodu, aby im nie wierzyć. – Na pytanie, co tam jest i skąd to jest, odpowiedziano mi, że przekopują teren katastrofy i przywożą szczątki, które wykopują. Nie miałam powodów nie ufać, bo nie było mnie w Smoleńsku. (...) Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w te słowa: "przekopywano i przywożono" – tłumaczyła, gdy po dwóch latach od katastrofy smoleńskiej ekshumacje (przeprowadzone na wniosek rodzin) wykazały, że ciało Anny Walentynowicz zostało zamienione z ciałem innej ofiary katastrofy smoleńskiej, Teresy Walewskiej - Przyjałkowskiej.
Pozostaje jeszcze kwestia pracy patomorfologów – i ją Ewa Kopacz też nieraz wyjaśniała. Podkreślała, że i w sejmowym wystąpieniu wygłoszonym dwa tygodnie po katastrofie, i wcześniej jeszcze w Moskwie, ani razu nie mówiła, że polscy patomorfolodzy brali udział w sekcjach zwłok – nie brali, bo nie mogli.
Sekcje przeprowadzili Rosjanie już 10 kwietnia. Polacy zaś przyjechali do Moskwy 11 kwietnia, a wówczas prowadzono nie sekcje, a identyfikacje zwłok.
W pierwszych dniach po tragedii, Kopacz mówiła dość oględnie i delikatnie o tym, w jakim stanie były ciała ofiar. Później, gdy zaczęły się wobec niej pojawiać zarzuty, mówiła nieco więcej, ale też oszczędzając brutalnych szczegółów. – Niekiedy nie było co ubierać, a niekiedy trudno byłoby ubrać. Wyobraźnia powinna wskazać, jak może wyglądać ciało człowieka, który zginął w katastrofie. To nie jest ciało kompletne – mówiła Kopacz, odpowiadając na oskarżenia, że niektórych ofiar nie pochowano w ubraniach, a jedynie w foliowych workach. Zapewniała, że odbyło się to z taką godnością, jak tylko to było możliwe. Zresztą, podobnie tuż po katastrofie wypowiadał się Jacek Sasin, wówczas wiceszef Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Jednak wobec niego nie rozpętało się takie polowanie, jak pod adresem Ewy Kopacz. On sam wobec byłej premier jest łagodny – oczekuje tylko przeprosin.
Ale internet zaroił się od żądań wobec Kopacz – wycofanie się z życia publicznego to najłagodniejsze z nich.
Wielu oczekuje, że była premier poniesie odpowiedzialność prawną.
Niektórzy domagają się, by odebrano jej prawo do wykonywania zawodu lekarza – jakby jedno z drugim miało coś wspólnego.
Jak pisaliśmy, prokurator Marek Pasionek już ponad rok temu obiecywał, że winni zaniedbań wykrytych w wyniku ekshumacji zostaną ukarani. I nie miał na myśli Rosjan, choć to przecież oni wykonywali sekcje zwłok i wkładali ciała do trumien. Mówił o "urzędnikach państwowych, którzy wiedzieli o tym i nic nie zrobili". Tyle że i sam prokurator Pasionek, który dziś stoi na czele zespołu śledczych badających sprawę katastrofy smoleńskiej, w 2010 r. prowadził postępowanie w tej sprawie. I wówczas nie żądał ekshumacji. 7 lat po tej tragedii łatwo jest powiedzieć, że wówczas należało postąpić inaczej. Tylko wtedy ci, którzy mądrzy są dziś, milczeli.
Reklama.
Ewa Kopacz
wystąpienie w Sejmie 29.04.2010 r.
Chcę odpowiedzieć na pytanie, czy warunki, w jakich przechowywano ciała i dokonywano oględzin, były godne dla nas wszystkich. Odpowiem: tak. Z pełnym szacunkiem i również z wielkim przejęciem potraktowano nasz przyjazd i oczekiwano przybycia najbliższych rodzin tych, którzy spoczywali właśnie w tym zakładzie medycyny sądowej. (...)
Chciałabym na koniec przypomnieć tylko jedną rzecz. To jest ważne i myślę, że państwo powinniście o tym wiedzieć. Złożyłam deklarację wtedy, kiedy wylatywałam do Moskwy. Powiedziałam: Ani jedno polskie ciało nie zostanie w obcym kraju i wszystkie wrócą do Polski. Dlatego też wręcz z optymizmem mówiłam, że oprócz oględzin, które stanowią według polskiego prawa metodę do rozpoznania najbliższej osoby, badania genetyczne są rzeczą bardzo ważną i należy je przeprowadzić ze szczególną starannością i troską. Badania, które odbywały się w Moskwie, nie były wyłącznie prowadzone przez specjalistów rosyjskich. Nasi polscy genetycy uczestniczyli w tych pracach i spędzali tam po kilkanaście godzin dziennie. Byli tam zarówno wtedy, kiedy od rodzin pobierano materiał porównawczy do badań genetycznych, jak i wtedy, kiedy te badania analizowano.
Dziś wiem, że dotrzymaliśmy słowa. Dotyczy to nie tylko sprawy ciał, które trafiły, jak państwo wiecie, jako ostatnie na nasze lotnisko w liczbie 21 bodajże w piątek, ale najmniejszy skrawek, który został przebadany, najmniejszy szczątek, który został znaleziony na miejscu katastrofy, wtedy kiedy przekopywano z całą starannością ziemię na miejscu tego wypadku na głębokości ponad 1 m i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny, każdy znaleziony skrawek został przebadany genetycznie.
Pełny tekst wystąpienia można znaleźć tutaj: Czytaj więcej
Ewa Kopacz
wypowiedź z konferencji w Sejmie z 21.09.2012 r.
Jeśli komukolwiek z powodu mojej niezręczności czy jakiegokolwiek uchybienia stała się krzywda, przepraszam.
Ewa Kopacz
wypowiedź z konferencji w Sejmie z 27.09.2012 r.
Nie sądziłam nawet, że wtedy powinnam: co? – polecieć? wysłać kogoś do Smoleńska? sprawdzić, czy oni tam przekopują? Przyjęłam wtedy to za dobrą monetę i jeśli dziś mogę pochylić głowę i powiedzieć: zbyt łatwo uwierzyłam – uwierzyłam, bo nie miałam powodów, dla których miałam nagle stać się bardziej podejrzliwa, widziałam te szczątki, te worki, one były rzeczywiście takie, jakie można było zebrać czy wykopać z ziemi, bo były ubrudzone w ziemi.
Ewa Kopacz
wypowiedź z 22.03.2012 r. w "Kropce nad i" w TVN24
Tylko biegły lekarz sądowy może uczestniczyć w sekcji zwłok. Nasi lekarze uczestniczyli w przygotowaniach do pokazania ciał bliskim, w ich układaniu.