Bez względu na poglądy polityczne, bez różnicy na to, czy się wierzy w zamach, czy nie – chyba każdy się zgodzi, że to, co wykazała ekshumacja gen. Bronisława Kwiatkowskiego, jest szokujące. Politycy PiS mówią o odpowiedzialności moralnej i jednym tchem wymieniają nazwiska: Tusk, Kopacz, Arabski. Ale można być niemal pewnym, że wskazanie – ich zdaniem – moralnie winnych nie będzie dla nich wystarczające i będą chcieli pociągnąć kogoś do odpowiedzialności karnej. Podległa ministrowi Ziobrze prokuratura zapewne nie zawiedzie.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Oficjalnie celem prokuratorskiego zarządzenia przeprowadzenia ekshumacji zwłok wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej, które nie zostały spopielone, było ustalenie przyczyn ich śmierci. Dotąd nie było to możliwe ze względu na błędy w rosyjskiej dokumentacji. Ustalenie przyczyn śmierci z kolei wskazałoby, dlaczego doszło do katastrofy.
Dziennik "Fakt" napisał, że w trumnie jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej, Bronisława Kwiatkowskiego, odnaleziono w sumie szczątki ośmiu osób (pisaliśmy o tym tutaj). Rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik przyznała, że w trumnie generała "znalazły się szczątki innych osób", choć nie potwierdziła, że oprócz ciała Kwiatkowskiego pochodziły one od aż siedmiu osób.
Wstrząśnięta tymi ustaleniami jest żona generała, Krystyna Kwiatkowska, która czuje się okłamywana przez ostatnie 7 lat od katastrofy. I wskazuje, jej zdaniem, winnych tych zaniedbań. "Krzyczeć mi się chce na cały świat" – mówi. I porównuje to, co działo się po katastrofie, do ukrywania faktów w sprawie zbrodni katyńskiej. "Dlaczego zwierzchnicy Generała, Prezydent Bronisław Komorowski i szef MON Bogdan Klich jako kolejni w historii powielali rosyjskie kłamstwa o godnym potraktowaniu naszych bliskich tak, jak przez ponad 50 lat polskie władze powielały rosyjską wersję o Katyniu?" – pyta Krystyna Kwiatkowska.
Podobne pytania stawiają politycy PiS i ochoczo przypominają wypowiedzi polityków PO w sprawie zarządzenia ekshumacji wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej.
Poseł PiS Jacek Świat, który 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie smoleńskiej stracił żonę, Aleksandrę Natalli-Świat, od początku uważał, że ekshumacje są konieczne. Dziś, gdy pojawiły się informacje o szczątkach wielu osób w trumnie gen. Kwiatkowskiego, mówi o odpowiedzialności poprzednich władz. – To jest skandal i hańba, a moralna odpowiedzialność za to spada na Donalda Tuska i jego otoczenie – mówi poseł Świat w rozmowie z naTemat. Dodaje, ma nadzieję, iż nie skończy się tylko na ocenie moralnej. Liczy też na to, że "winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej.
Art. 129 Kodeksu Karnego: "Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10."
Pojęcie zdrady dyplomatycznej istnieje w kodeksach karnych wielu państw. I w wielu, jak pisaliśmy, przepis ten jest stosowany jako narzędzie politycznej walki. Były minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z naTemat nie chciał oceniać kwestii możliwości postawienia takiego zarzutu obecnemu szefowi Rady Europejskiej. – Trudno tu cokolwiek komentować, nie mając dostępu do materiałów – ucina. Dodaje tylko tyle, że jego zdaniem w 2010 r. nie było innego wyjścia, jak zastosowanie konwencji chicagowskiej.
Według Ćwiąkalskiego trudne byłoby też postawienie zarzutów np. dotyczących znieważenia zwłok osobom odpowiedzialnym za to, że doszło do pomyłek przy pochówkach, czy za to, iż w trumnach znalazły się szczątki innych osób.
Jednak wypowiedzi przedstawicieli obecnej władzy świadczą o tym, że nie obchodzą ich zarzuty wobec osób bezpośrednio odpowiedzialnych za składanie ciał w trumnach – im ewidentnie chodzi o byłego premiera.
"Za zaniedbania przy pochówkach odpowiada Donald Tusk" – cytuje fronda.pl słowa Małgorzaty Wassermann, córki Zbigniewa Wassermanna, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Obecna posłanka PiS powołuje się przy tym na słowa Tuska, jakie padły z sejmowej trybuny dwa lata po tragedii. Wówczas szef rządu rzeczywiście przyznawał, że bierze na siebie odpowiedzialność także za pomyłki, jakie się wtedy zdarzyły. Mówił jednak o odpowiedzialności politycznej, a nie karnej – a to różnica.
Zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek, szef zespołu badającego sprawę katastrofy smoleńskiej (zarabiający miesięcznie ok. 30 tys. zł), nie pozostawia jednak wątpliwości, że nieprawidłowości wykryte przy ekshumacjach skończą się bez zarzutów. – Zajmiemy się każdym zaniedbaniem, do którego doszło przez ostatnie lata. Nie może być tak , żeby wina została bez kary. Sprawa zamiany ciał jest wstrząsająca, tym bardziej niezrozumiale jest milczenie urzędników państwowych, którzy wiedzieli o tym i nic nie zrobili – mówił Pasionek rok temu dla portalu niezalezna.pl. Ciekawe, że sam sobie w tej kwestii nie ma nic do zarzucenia – był przecież w zespole z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej. Wówczas nie wnioskował o żadne ekshumacje, dziś zaś twierdzi, że to był błąd. I nie bierze pod uwagę sprzeciwu bliskich ofiar.
O tym jednak dziś już mało kto pamięta – dla nowej władzy ważniejsza jest akcja "dopaść Tuska".
Prokuratura działa i jestem przekonany, że podjęta zostanie kwestia tak zwanej zdrady dyplomatycznej. Chodzi o oddanie całej tej sprawy Rosji bez żadnych warunków wstępnych. Z całą świadomością, że przecież Rosjanie mogą być w tej sprawie winnymi lub współwinnymi. Choć oczywiście, gdyby mówić o odpowiedzialności karnej, to wymagałoby to uzyskania więcej dowodów natury procesowej.
Zbigniew Ćwiąkalski
były minister sprawiedliwości
Moim zdaniem należałoby najpierw ustalić, kto decydował o tym, aby przyporządkować fragmenty konkretnych zwłok do poszczególnych ofiar katastrofy. Trzeba ustalić, czy było to umyślne, czy nie. Znieważenie zwłok ma wyłącznie charakter umyślny i wówczas grozi za nie do 2 lat więzienia. Zapewne byli to Rosjanie. Owszem, można wydać postanowienie o postawieniu im zarzutów, ale ono byłoby zapewne nieskuteczne.