Prawo i Sprawiedliwość sprawuje rząd dusz wśród znacznej części wyborców bo umiejętnie kreuje wewnętrznych oraz zewnętrznych wrogów, cynicznie podsyca lęki Polaków i politycznie nimi zarządza. A przy okazji sprawnie kreuje się na tę siłę, która potrafi zapewnić Polakom bezpieczeństwo.
Dlatego wrogów przybywa w postępie geometrycznym. Nie są to tylko uchodźcy, których PiS celowo utożsamia z muzułmańskimi terrorystami. Wrogowie, którymi straszy PiS są bardziej lub mniej urojeni. Niektórzy są spersonalizowani, inni wyimaginowani. Jedne zagrożenia zostały nazwane. Inne wyborcy mają sobie tylko wyobrażać.
PiS straszy uchodźcami
– Mamy empiryczne dowody na skuteczność tej metody, która była stosowana niemal od zawsze, a skoro była stosowana to musiała przynosić efekty – mówi w rozmowie z naTemat dr Jerzy Głuszyński, socjolog z instytutu badawczego Pro Publicum. – Jest to jednak bardzo deprecjonujące, bo jeśli mówimy o jakimkolwiek postępie, to myślimy o tym, by złe emocje zastępować tymi pozytywnymi – dodaje.
Ekspert podaje przykład wyborów prezydenckich we Francji. – Tam drugie pokolenie rodziny Le Pen, która kieruje Frontem Narodowym zostało jednak pokonane przez Emmanuela Macrona, który odwoływał się do pozytywnych emocji. On celowo nawet zadbał o to, by jego ochrona osobista składała się wyłącznie z "kolorowych" Francuzów. To był element alternatywnej socjotechniki wobec nacjonalistów, którzy straszyli obcymi – tłumaczy dr Głuszyński.
Wiadomo, że boimy się najbardziej tego, czego nie znamy. Ale gdyby zastanowić się czego boi się dziś wyborca PiS, to pierwsze skojarzenia nasuwają się same. Boi się uchodźców, bo – jak przekonują rządzący politycy, mogą być wśród nich terroryści, bo odbierają pracę, gwałcą kobiety, przenoszą choroby, ich kultura jest sprzeczna z naszą więc i tak nigdy się nie zasymilują. I nie jest ważne, że w Polsce nie ma problemu uchodźców, że oni nie chcą tu trafić. Wyborca jest straszony wizją multikulti, której nie bardzo rozumie.
Inne lęki Polaków
Ma się też bać opozycji, bo zabierze 500 plus i znowu podwyższy wiek emerytalny. Bo opozycja jest – jak przekonywał – prezes Kaczyński formacją zewnętrzną, albo postkomunistyczną, czyli niepolską. Bo wyprzedała dobra narodowe, wysługuje się Niemcom albo Rosji, jest jej obcy patriotyzm.
Wyborca PiS boi się też mocarstwowości Putina i brukselskiej biurokracji. W ogóle boi się zgniłego zachodu, gdzie zamyka się kościoły, i pozwala na śluby gejowskie. Boi się relatywizmu moralnego i ideologii gender, a nawet krytycznej sztuki, co pokazały protesty ws. "Klątwy". Boi się i ma się bać, bo chce tego PiS. Dlatego partia każe mu bronić religijnej i kulturowej tożsamości Polski.
Ten strach budowany jest często na kłamstwie. Jak wiadomo fundamentalnym kłamstwem politycznym PiS jest teza o tym, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu, który został poprzedzony spiskiem Putina i Tuska.
Taki mechanizm politycznego zarządzania strachem stosowany jest wśród rządzących od dawien dawna. Opisywał go zmarły niedawno socjolog prof. Zygmunt Bauman. "Strach polityczny nie jest już strachem naturalnym. Trzeba ludzi najpierw zastraszyć w taki sposób, aby państwo jawiło się niczym Bóg” – diagnozował Bauman.
Security i safety
W tym kontekście łatwiej zrozumieć manifestowaną na każdym kroku pobożność polityków PiS. Pisaliśmy o tym tutaj.
Bauman tłumaczył, że władza często stwarza ułudę obrony przed strachem, w imię której wymaga od obywateli posłuszeństwa. Socjolog wskazywał, że mistrzem w tej dziedzinie był Stalin, który potrafił tak terroryzować całe społeczeństwo, że nawet ludzie najbardziej posłuszni nie byli pewni jutra, więc byli mu wdzięczni już tylko z tego powodu, iż ich nie wsadzono do mamra. "Kochany Stalin dba o uczciwych ludzi – nie wysłał mnie na Syberię” – kpił socjolog.
Profesor wyróżniał dwie sfery zarządzania strachem i zapewniania bezpieczeństwa: security i safety. Security – tłumaczył Bauman dotyczy relacji społecznych – tego, co się w Polsce nazywa bezpieczeństwem socjalnym – jak stałość zarobków, wolność od biedy, dach nad głową, nadzieja na spokojną starość.
A safety dotyczy głównie integralności cielesnej – pewności, że mnie nie otrują jedzeniem albo wodą z kranu, że mnie nie okradną albo nie napadną, że mnie nie zastrzelą, że nie porwą mi dzieci, że nie wysadzą w powietrze...
Bezpieczeństwo osobiste – safety, to bezpieczeństwo ciała, domostwa, ulicy. Z kolei security to trwałość pewnych norm, usadowienie w życiu.
Obie te sfery próbuje wypełnić PiS. Z jednej strony dało obywatelom 500 plus, obniżyło wiek emerytalny, mówi o tanim budownictwie mieszkaniowym i tanich lekach dla seniorów. Ale sfera security jeszcze długo nie będzie w Polsce zagospodarowana przez władzę, tak jak dzieje się to w klasycznych państwach opiekuńczych np. tych skandynawskich. Bo tam "welfare state" ma ogromne tradycje, no i są to państwa dużo zamożniejsze od Polski. Co więcej, security dotyczy każdego członka społeczeństwa – co niekoniecznie jest zbieżne z realiami polskimi – mowa choćby o mniejszości seksualne, czy prawa kobiet.
"My was obronimy"
Dlatego PiS rozwija sferę safety, czyli sprawia wrażenie że broni Polaków przed zagrożeniami zewnętrznymi, cywilizacyjnymi. Chce zdobyć naszą wdzięczność, gdy nie wybuchnie bomba, gdy nie zostaniemy pobici przez chuliganów, gdy nie wpuści uchodźców. "Można w ten sposób zmylić czujność obywateli, odwrócić naszą uwagę od zaniedbań lub bezsilności władzy (…)" - przekonywał Bauman.
Według dr Głuszyńskiego, z dużym niepokojem należy obserwować to zarządzanie strachem przez PiS. – Już nawet nie chodzi tutaj o uchodźców, bo przecież kiedyś mieliśmy do czynienia z kreowaniem podobnego nastawienia choćby do Żydów. Ta niechęć jest kierowana głównie w stosunku do nieobecnych, nieznanych, wyimaginowanych wrogów. Wtedy ta metoda jest skuteczniejsza bo łatwiej jest się bać kogoś wyimaginowanego, niż realnego. Strach można bowiem oswoić jak się go rozpozna – podkreśla dr Głuszyński.
– Ale my przekraczamy w ten sposób kolejne granice. Uchodźca tonie, nie dopływa do brzegu, a my nie reagujemy, bo jest obcy. W konsekwencji takich postaw stajemy się coraz mniej empatyczni w stosunku do ludzi obok nas. Wizja finalna tego mechanizmu musi być tak straszna, że aż nie do wyobrażenia– ostrzega socjolog.