Nie wszystko złoto, co się zieleni. 7 produktów pochodzenia roślinnego, które niesłusznie uznawane są za zdrowe
REKLAMA
Pszenica durum

/ pixabay
Nie jest to kolejny artykuł, którego jedynym wnioskiem jest "czytaj skład". Skoro kliknąłeś w ten tekst to znaczy, że jesteś świadomym konsumentem i wiesz, że należy to robić. Ba! Nawet wiesz jak! Od dawna nie wierzysz w deklaracje producentów, że płatki kukurydziane są fit, odkryłeś zawartość cukru dodanego do suszonej żurawiny, nie jest dla ciebie nowością, że jogurty owocowe są pełne "chemii" i sprawnie odróżniasz prawdziwy chleb razowy od barwionego karmelem. Czas wejść na kolejny etap komponowania swojego menu i poznać to, czego z etykiety nie dowiecie się na pewno.
Przekonanie o wyższości roślin nad wszystkimi innymi produktami żywnościowymi wtłaczane jest nam do głów od ładnych paru lat. Nie żeby niesłusznie. Rzeczywiście jedzenie warzyw, owoców, ziaren, liści, korzeni i wszystkiego, co z ziemi jest najlepszym, co możemy zrobić dla naszego organizmu. Jednak nie oznacza to, że wszystkie produkty pochodzenia roślinnego, nawet kasze, są wartościowym jedzeniem. I to nie za sprawą składników dodanych, lecz jakości i właściwości użytych roślin... Oto 7 produktów pochodzenia roślinnego, które niestety niesłusznie uznawane są za zdrowe.
Pszenica durum
Swego czasu na jej temat było głośno. Zwana również semoliną, miała być zdrowszą wersją białych makaronów. Jak jest naprawdę? - Mimo że durum ma nieco więcej wartości odżywczych niż "zwykła" pszenica, to jednak zdecydowanie lepiej korzystać jest ze starszych odmian tego zboża, takich jak kamut (to dawna odmiana pszenicy durum), orkisz, samopsza i płaskurka - mówi Katarzyna Błażejewska-Stuhr, dietetyczka, od lat związana z warszawskim convivium Slow Food. Dlaczego tak? Otóż okazuje się, że kamut i durum nie są typowe dla naszego klimatu, a więc i nasze organizmy nie są z nimi zaznajomione. Jak się domyślacie, na opakowaniach makaronów nie znajdziecie informacji o odmianie pszenicy durum, jaką wykorzystano do produkcji... Ponadto, wartości odżywcze za jakie chwali się durum dotyczą mąki pełnoziarnistej, a to nie z niej powstaje np. białe spaghetti.
Przekonanie o wyższości roślin nad wszystkimi innymi produktami żywnościowymi wtłaczane jest nam do głów od ładnych paru lat. Nie żeby niesłusznie. Rzeczywiście jedzenie warzyw, owoców, ziaren, liści, korzeni i wszystkiego, co z ziemi jest najlepszym, co możemy zrobić dla naszego organizmu. Jednak nie oznacza to, że wszystkie produkty pochodzenia roślinnego, nawet kasze, są wartościowym jedzeniem. I to nie za sprawą składników dodanych, lecz jakości i właściwości użytych roślin... Oto 7 produktów pochodzenia roślinnego, które niestety niesłusznie uznawane są za zdrowe.
Pszenica durum
Swego czasu na jej temat było głośno. Zwana również semoliną, miała być zdrowszą wersją białych makaronów. Jak jest naprawdę? - Mimo że durum ma nieco więcej wartości odżywczych niż "zwykła" pszenica, to jednak zdecydowanie lepiej korzystać jest ze starszych odmian tego zboża, takich jak kamut (to dawna odmiana pszenicy durum), orkisz, samopsza i płaskurka - mówi Katarzyna Błażejewska-Stuhr, dietetyczka, od lat związana z warszawskim convivium Slow Food. Dlaczego tak? Otóż okazuje się, że kamut i durum nie są typowe dla naszego klimatu, a więc i nasze organizmy nie są z nimi zaznajomione. Jak się domyślacie, na opakowaniach makaronów nie znajdziecie informacji o odmianie pszenicy durum, jaką wykorzystano do produkcji... Ponadto, wartości odżywcze za jakie chwali się durum dotyczą mąki pełnoziarnistej, a to nie z niej powstaje np. białe spaghetti.
Mleko ryżowe i mleko sojowe

/ pixabay
- Jedząc biały ryż dostarczamy sobie tylko kalorii, ponieważ jest to produkt roślinny pozbawiony niemalże wszystkich wartości odżywczych i błonnika - mówi Katarzyna Błażejewska-Stuhr. Nie inaczej jest, kiedy pijemy tak zwane mleko ryżowe, które tak naprawdę jest bezwartościowym, dość słodkim napojem. Mimo to ci, którzy dla zdrowia sięgają po mleka roślinne, nie stronią od zakupu napojów zarówno ryżowych, jak i sojowych, co, jak się okazuje, nie ma żadnego sensu. - Nawet jeśli używa się jeszcze soi nie GMO i nawet jeśli GMO nie ma wpływu na nasze zdrowie, to soję dostajemy w przeróżnych postaciach ogromne ilości jako dodawane do produktów białko sojowe, lecytyna i tłuszcze - wyjaśnia Katarzyna-Błażejewska-Stuhr. i dodaje: - Korzystajmy z bogactwa naszych rodzimych roślin strączkowych, takich jak: groch, fasolka, soczewica, cieciorka, bób. Prócz cennego białka, za które chwali się soję, mają też wiele innych wartości.
Cukier trzcinowy

/ pixabay
A oto jeden z największych oszustów na naszej liście. Wciąż cieszy się opinią zdrowej alternatywy dla białego cukru, a tymczasem, tak jak w cukrze z buraka cukrowego, w ponad 99 proc. to czysta sacharoza. - Brązowy kolor cukru trzcinowego to m.in. wynik obecności melassy z minerałami - wyjaśnia dietetyczka. - Ale nie dajcie się zwieść! Melassy w cukrze trzcinowym są znikome ilości. Ta zamiana nie wyjdzie wam na dobre - ani w kwestii zdrowia, ani zawartości portfela. Zdrowe sposoby na osłodzenia sobie to stewia, miód oraz ksylitol.
Warzywa i owoce sprowadzane z daleka

/ pixabay
Przykra wiadomość dla fanów świeżych ananasów i egzotycznych pyszności. O ile zdążyliśmy się nauczyć, że pomidorów i truskawek nie kupuje się zimą, o tyle na wiedzę o tym, ile niedobrego mogą mieć w sobie banany czy kiwi wciąż jesteśmy odporni. - Aby owoce i warzywa, które przyjechały do nas z daleka przetrwały podróż, muszą zostać zerwane zupełnie niedojrzałe, opryskane preparatami antygrzybicznymi, a na miejscu opryskiwane są znowu, żeby szybko dojrzały. Podczas dojrzewania na słońcu owoce mają coraz więcej witamin - jeżeli dojrzewają pod wpływem etylenu w magazynach witamin nie mają prawie wcale, za to wiele zabezpieczeń przed bakteriami, grzybami i wirusami - mówi Katarzyna Błażejewska-Stuhr. Dlatego, idąc za doświadczeniem księdza Kluka, który już w XVIII wieku odkrył, że każdy importowany produkt można zastąpić lokalnym niczego na tym nie tracąc, sięgajmy po to, co nasze. Tym bardziej, że polskie superfoods są dostępne dla wszystkich i za darmo.
Makaron ryżowy

/ pixabay
Właściwie o produktach pochodzenia "ryżowego" wszystko, choć lakonicznie, zostało powiedziane a propos mleka. W tym wypadku argument jest ten sam - ryż to tylko kalorie. Jednak makaron ryżowy wciąż uważany jest za lekką, odżywczą bazę wielu dań. Nic z tego - według Mateusza Żłobińskiego, autora książki "Dieta odżywcza", aby otrzymać odpowiednią porcję żelaza musielibyście zjeść... 13 kg gotowanego tego makaronu. Powodzenia!
Kasza manna

/ pixabay
Ulubienica wszystkich dzieci, która w jadłospisie zarówno małego, jak i dużego człowieka mogłaby nie istnieć. - Kasza manna otrzymywana jest z bielma nasion pszenicy, pozbawiona jest ona cząstek otrębowych, czyli tych, które mają witaminy i minerały. Jej wartość odżywcza jest bardzo zbliżona np. do białej mąki - mówi Katarzyna Błażejewska-Stuhr. Jedzenie kaszy manny nie ma więc sensu. Nie ma również podstaw, by mimo nazwy stawiać ją na tej samej półce z innymi kaszami. No, może poza ostatnią w naszym zestawieniu, kaszą kuskus, królową bezwartościowości...
Kasza kuskus

/ pixabay
W tym wypadku nazwa produktu mija się z prawdą w 100 procentach. Kuskus nie tyle zbliżony jest wartością do białej mąki. On nią jest! Absurd sięgnął zenitu. "Kaszę", którą kojarzy się z witaminową bombą produkuje się z białej mąki wyklętej przy okazji edukacji na temat pieczywa... No cóż. Jeśli kiedykolwiek słyszeliście, że jest w niej dużo błonnika, witaminy E, czy składników mineralnych przyjrzyjcie się zestawieniu, którego autorem jest Mateusz Żłobiński. Obrazuje ono ile musielibyśmy zjeść kuskusu w ciągu jednej doby, by zapewnić sobie dzienne zapotrzebowanie na poszczególne składniki: wapń – 12,5 kg, witamina E – 12 kg, potas – 8 kg, żelazo – 5 kg, magnez – 4 kg, witamina B2 – 4 kg, fosfor – 3,5 kg, cynk – 3 kg, kwas foliowy – 3 kg, miedź – 2,5 kg, mangan – 2,5 kg, witamina B6 – 2,5 kg, błonnik – 2 kg, całkowity brak: A, C, D, K, B12. Dla porównania dodamy jedynie, że dzienne zapotrzebowanie chociażby na błonnik zapewnia 400 g kaszy jęczmiennej.
