Szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski znów rzucił " dyplomatycznym mięsem."  Chce zamykać Ukraińcom drzwi do UE. PiS-owskie Międzymorze skurczyło się do Trójmorza.
Szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski znów rzucił " dyplomatycznym mięsem." Chce zamykać Ukraińcom drzwi do UE. PiS-owskie Międzymorze skurczyło się do Trójmorza. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
– No, cóż. Beata Szydło miała czas, aby odwiedzić Albanię, ale nie znalazła czasu na wizytę w Kijowie. To również wymowne – ironizuje Adam Balcer, wykładowca Studium Europy Wschodniej UW. Wylicza, że poprzednicy Andrzeja Dudy byli w Kijowie w ciągu jednej kadencji nawet kilkanaście razy. – A obecny prezydent dwa razy. Gdyby nawet teraz co kilka miesięcy odwiedzał, to nie nadrobi tej ilości spotkań – dodaje Balcer. Andrzej Duda w jedną z pierwszych wizyt wybrał się na Ukrainie. Tam też podkreślał konieczność budowania dobrych relacji, a nawet obecność Ukrainy w Unii uznał za jedno z kluczowych zadań polskiej dyplomacji. – Uważani byliśmy za adwokatów Ukrainy w Europie. I co ważniejsze wśród zwykłych mieszkańców cieszyliśmy się opinią najbardziej lubianego narodu. Ten kapitał jest teraz marnowany – ocenia.
Nie zaprosili, aby nie być antyrosyjskimi
W ciągu kilku miesięcy forsowany przez Prawo i Sprawiedliwość projekt Międzymorza zmienił się w Trójmorze. Bez państwa, które ma jedną z najdłuższych linii brzegowych z Morzem Czarnym. Skąd taka zmiana i nieobecność Petro Poroszenki w Warszawie?
– Brak Ukrainy nieco zaskakuje. Pierwszym powodem nie zaproszenia mogły być zaostrzające się kontakty polsko-ukraińskie. Oczywiście można tłumaczyć, że Trójmorze ma być inicjatywa wewnątrz unijną – wylicza dr Andrzej Szeptycki z Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Podobne inicjatywy były źle postrzegane i krytykowane przez państwa członkowskie, w tym uczestników warszawskiego szczytu. Brak Ukraińców na spotkaniu przywódców 12 państw Europy Środkowo-Wschodniej z Donaldem Trumpem może mieć jeszcze jedno wytłumaczenie.
– Niektórzy członkowie Trójmorza mogli być przeciwnikami zaproszeniu Ukrainy. Nie chcieli, aby spotkanie było postrzegane, jako antyrosyjskie. Chociażby Węgry dbają o dobre relacje z Rosją – wylicza Szeptycki. – Zamiast do Budapesztu powinniśmy jeździć do Bukaresztu. Zwłaszcza, że Rumunii i Ukraińcy po latach napięcia nawiązali dobra relacje – kwituje Balcer.
Minister chce zamykać drzwi
Promoskiewską "robotę" wykonał minister Witold Waszczykowski. Na Ukrainie przysłonił nawet wizytę Trumpa w Warszawie. Nie była ona też, tak ważna z punktu widzenia Kijowa, bo Petro Poroszenko był niedawno w Białym Domu.
Czym tak minister zbulwersował Ukraińców? W niedawnym wywiadzie w "Do Rzeczy" szef polskiej dyplomacji mało dyplomatycznie oświadczył, że Polska zamierza zawetować potencjalne członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej, jeśli nie zostaną rozwiązane historyczne pytania i kwestie praw mniejszości. – Nasz przekaz jest bardzo jasny: z Banderą do Europy nie wejdziecie – oświadczył. Po raz pierwszy tak wysokiej rangi urzędnik chce zamykać Ukrainie drzwi. – To nóż wbity w plecy Ukrainy – młody Ukrainiec, który prosi o zachowanie anonimowości, ostro ocenia słowa ministra. Natomiast w Polsce Witold Waszczykowskiego zebrał oklaski od narodowców.
Adam Balcer
wykładowca UW

Spora część polskich prawicowców ma prorosyjskie sympatie. Warszawa zafiksowała się na punkcie UPA. Wyolbrzymia skalę kultu tej formacji i wyłącznie negatywnie ocenia jej charakter. UPA też walczyła z Niemcami i Sowietami, a jej program polityczny ewoluował w stronę demokracji. W XX wieku Sowieci, podziwiani w Rosji Putina zabili więcej Polaków niż UPA, ale o tych zbrodniach i historycznej polityce Kremla mówimy znacznie mniej. Co ważniejsze jeśli zrobimy rachunek krzywd z całej historii relacji polsko-ukraińskich to opcja ukraiński kat i polska ofiara jest fałszywa. Natomiast oprócz konfrontacji znajdziemy w historii masę przykładów, dziś niestety niemal zapomnianych, przenikania się polskości i ukraińskości oraz współpracy między naszymi narodami.

– Środowisk, których spora część ma prorosyjskie sympatie. Warszawa zafiksowała się na punkcie UPA. Wyolbrzymia skalę kultu tej formacji i wyłącznie negatywnie ocenia jej charakter. Słusznie przypominając Ukraińcom o zbrodniach UPA na Polakach, z których część była ludobójstwem warto jednak pamiętać, że UPA też walczyła z Niemcami i Sowietami, a jej program polityczny ewoluował w stronę demokracji. W XX wieku Sowieci, podziwiani w Rosji Putina zabili więcej Polaków niż UPA , ale o tych zbrodniach i historycznej polityce Kremla mówimy znacznie mniej. Co ważniejsze jeśli zrobimy rachunek krzywd z całej historii relacji polsko-ukraińskich to opcja ukraiński kat i polska ofiara jest fałszywa. Natomiast oprócz konfrontacji znajdziemy w historii masę przykładów - dziś niestety niemal zapomnianych- przenikania się polskości i ukraińskości oraz współpracy między naszymi narodami – tłumaczy Balcer.
Zaskoczeni, że Ukraińcy szukają rozwiązań
Zdaniem historyka i publicysty Kazimierza Wóycickiego PiS-owska Warszawa brnie w coraz większą izolację. Może to brzmieć zaskakująco w obliczu wizyty Donalda Trumpa. – Polska na Litwie i Ukrainie miała rolę pośrednika z Unią Europejską. Teraz gdy psuje relacje z Brukselą i Berlinem jej znaczenie spada. Nie można naiwnie wierzyć w opieranie sojuszu tylko na dobrych relacjach z Ameryką – tłumaczy Wóycicki.
W jego ocenie to Kijów przejmuje rolę ważniejszego partnera dla Unii. Ukraińcy szybko uczą się polityki regionalnej i globalnej. Widzą, że wcale tak mało nie znaczą na arenie międzynarodowej. Przykład?
Prawicowe mediom nie umknął niedawny gest na granicy ukraińsko-słowackiej. Poroszenko symbolicznie otworzył tam drzwi do Europy. Dla prawicowych komentatorów to oczywiste, że ukraińskim władzom spadła maska dobrych przyjaciół Polski. Publicyści będą wkrótce mieli większe powodów do lamentów i zarzucania Ukrainie niewdzięczności, przypominania historycznych analogii.
– To oczywiste, że Kijów zamiast w Warszawie partnera będzie szukał w Berlinie – komentuje Adam Balcer.