
Więcej Zenka Martyniuka! Przy nich jest Chopinem, antwoordowym nowatorem, a nawet sceniczną polską Lady Gagą. Bo... Po imieninach u Janka, gdzie Pietrzak i Wolski sypali żartami, transmitowanych w telewizji publicznej wydawało się, że żaden sceniczny popis już nie "zabije". Aż do songu Rosiewicza o Trumpie. A słyszeliście, dlaczego w żyłach Baracka Obamy płynie polska krew?
REKLAMA
Bohaterowie nie tylko wieczoru
"Imieniny u Janka" były doniosłym wydarzeniem. Dlatego też musieli oglądać je widzowie telewizji publicznej. Jacek Kurski szef TVP wyjaśnił, dlaczego jubilat, Jan Pietrzak nie zniknie z anteny. – Obiecuję państwu, że ten wspaniały twórca, twórca naszej wolności, bard naszej wolności będzie w telewizji publicznej – tłumaczył Kurski. Wyżyny żartów, niczym dowcipy wujków przy grillu spuentował autor komiksu internetowego.
"Imieniny u Janka" były doniosłym wydarzeniem. Dlatego też musieli oglądać je widzowie telewizji publicznej. Jacek Kurski szef TVP wyjaśnił, dlaczego jubilat, Jan Pietrzak nie zniknie z anteny. – Obiecuję państwu, że ten wspaniały twórca, twórca naszej wolności, bard naszej wolności będzie w telewizji publicznej – tłumaczył Kurski. Wyżyny żartów, niczym dowcipy wujków przy grillu spuentował autor komiksu internetowego.
Drugi bohater wieczoru, Marcin Wolski – o poziomie jego satyry świadczy wniosek Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych do prokuratury. Okazuje się, że satyryk, obecnie dyrektor TVP2 stoi również za sukcesem – Trumping and jumping. Co ciekawe rękę do tego przyłożył także minister SZ Witold Waszczykowski.
Andrzej Rosiewicz w rozmowie z "Wirtualną Polską" przyznał, że był u ministra, aby załatwić występ przed amerykańską Pierwszą Parą. Tym razem minister wykazał się przytomnością umysłu. Chociaż nie do końca. Zamiast występu przed gośćmi zaproponował, że można puścić w telewizji. – Jan Parys, prawa ręka ministra, zadzwonił do Marcina Wolskiego, a on do mnie. I udało się. Dostałem pół godziny w studiu "Pytania na śniadanie" – wyjaśnił.
Andrzej Rosiewicz w rozmowie z "Wirtualną Polską" przyznał, że był u ministra, aby załatwić występ przed amerykańską Pierwszą Parą. Tym razem minister wykazał się przytomnością umysłu. Chociaż nie do końca. Zamiast występu przed gośćmi zaproponował, że można puścić w telewizji. – Jan Parys, prawa ręka ministra, zadzwonił do Marcina Wolskiego, a on do mnie. I udało się. Dostałem pół godziny w studiu "Pytania na śniadanie" – wyjaśnił.
Lech złamał mu serce
Wcześniej Andrzej Rosiewicz swoje pół godziny dostał w "rydzykowej" telewizji. Podobnie jak Wolski czy Pietrzak nie może narzekać na brak obecności na scenach w czasach PRL-u. Chyba najgorzej wiodło mu się po zmianach może stąd złośliwa piosenka: – Wystarczą cztery Tuski, a będziem zbierać puszki. Andrzej Rosiewicz największe tryumfy święcił w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku. Był chętnie zapraszany. Śpiewał na festiwalu piosenki polskiej w Opolu, ale i radzieckiej. Przed skakaniem dla Donalda Trumpa, równie czule śpiewał o Michaile Gorbaczowie, najkrócej mówiąc przywódcy kraju, który był wrogiem USA. – Michaił, Michaił, ty pastroisz nowyj mir – wysławiał Rosiewicz. Piosenka była konsultowana na najwyższych szczeblach. Wojciech Jaruzelski "zabrał" ją na Krym, aby przywódca "bratniego" ZSRR mógł ją ocenić. Nie zawsze jednak jego twórczość była radosna. Kilka lat później Rosiewicz wylał żale z powodu straconej przyjaźni z Lechem Wałęsą. Rozstanie było bolesne. – Porwał go wielki świat, porwał historii wiatr, dlaczego, dlaczego? – intonował.
Wcześniej Andrzej Rosiewicz swoje pół godziny dostał w "rydzykowej" telewizji. Podobnie jak Wolski czy Pietrzak nie może narzekać na brak obecności na scenach w czasach PRL-u. Chyba najgorzej wiodło mu się po zmianach może stąd złośliwa piosenka: – Wystarczą cztery Tuski, a będziem zbierać puszki. Andrzej Rosiewicz największe tryumfy święcił w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku. Był chętnie zapraszany. Śpiewał na festiwalu piosenki polskiej w Opolu, ale i radzieckiej. Przed skakaniem dla Donalda Trumpa, równie czule śpiewał o Michaile Gorbaczowie, najkrócej mówiąc przywódcy kraju, który był wrogiem USA. – Michaił, Michaił, ty pastroisz nowyj mir – wysławiał Rosiewicz. Piosenka była konsultowana na najwyższych szczeblach. Wojciech Jaruzelski "zabrał" ją na Krym, aby przywódca "bratniego" ZSRR mógł ją ocenić. Nie zawsze jednak jego twórczość była radosna. Kilka lat później Rosiewicz wylał żale z powodu straconej przyjaźni z Lechem Wałęsą. Rozstanie było bolesne. – Porwał go wielki świat, porwał historii wiatr, dlaczego, dlaczego? – intonował.
Dla niego zaśpiewał o Smoleńsku
Pocieszeniem dla artysty były dopiero występy u Rydzyka. Jak zapewnił w jednym z wywiadów, to do niego zadzwoniono z propozycją współpracy. Tam m.in. śpiewał pieśń napisaną, jako podziękowanie Andrzejowi Gwieździe i Annie Walentynowicz. – Jak Gwiazda w noc czarną, jak Gwiazda w noc czarną (Solidarność) – z patosem przekonywał.
Pocieszeniem dla artysty były dopiero występy u Rydzyka. Jak zapewnił w jednym z wywiadów, to do niego zadzwoniono z propozycją współpracy. Tam m.in. śpiewał pieśń napisaną, jako podziękowanie Andrzejowi Gwieździe i Annie Walentynowicz. – Jak Gwiazda w noc czarną, jak Gwiazda w noc czarną (Solidarność) – z patosem przekonywał.
Nie omieszkał nie zająć się nielubianymi przez "rydzykowe" media rządami. Jeden z utworów przedstawiał rozmowę Donalda Tuska z Putinem w Spocie: – Ustaliliśmy wtedy tam, na molo, że w Smoleńsku delegacje będą dwie. Może wtedy on już wiedział, czego nie wiedziałem ja, może wtedy uratował życie me. Komentujący go internauci jednoznacznie interpretowali słowa Rosiewicza. Były premier często był bohaterem jego utworów. – Wystarczą cztery Tuski, no i porządek pruski – rymował. Rosiewicz zajmował się również bardziej "palącymi" problemami. – Płonie tęcza i płaczą geje, Bufetowa jest wśród nas, odbudują znów tęczę złodzieje, podpalimy ją nie raz – zapewniał.
Doczekał się oficjalnego obiegu
Nim jednak na dobre stał się bardem "dobrej zmiany", próbował sił w polityce, w Unii Polityki Realnej. W partii założonej m.in. przez Janusza Korwina-Mikke. Piosenkarz wystartował z jej ramienia w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Po porażce związał się z lepszą partią. Co znalazło wyraz w jego twórczości. W 2007 r. przed konwencją Prawa i Sprawiedliwości stworzył song, który poziomem walizeniarstwa dopiero dorównał Trumpingowi. – Wystarczy 4 Ziobra i Polska będzie dobra. Uśmiechem nas przywita, przywita nas IV Rzeczypospolita – intonował. Wówczas, zdaniem Andrzeja Rosiewicza, czeka nas cud nad Wisłą. No i cud się zdarzył. Telewizja publiczna puściła, materiał, który rozłożył widzów na łopatki. Jeśli ktoś przeoczył, przypominamy.
Nim jednak na dobre stał się bardem "dobrej zmiany", próbował sił w polityce, w Unii Polityki Realnej. W partii założonej m.in. przez Janusza Korwina-Mikke. Piosenkarz wystartował z jej ramienia w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Po porażce związał się z lepszą partią. Co znalazło wyraz w jego twórczości. W 2007 r. przed konwencją Prawa i Sprawiedliwości stworzył song, który poziomem walizeniarstwa dopiero dorównał Trumpingowi. – Wystarczy 4 Ziobra i Polska będzie dobra. Uśmiechem nas przywita, przywita nas IV Rzeczypospolita – intonował. Wówczas, zdaniem Andrzeja Rosiewicza, czeka nas cud nad Wisłą. No i cud się zdarzył. Telewizja publiczna puściła, materiał, który rozłożył widzów na łopatki. Jeśli ktoś przeoczył, przypominamy.
W 2008 r. TVP nie była tak chętna, aby puścić utwór Rosiewicza o Baracku Obamie. Wówczas artysta śpiewał, że w żyłach Obamy płynie polska krew. No, nie był to hołd na cześć poprzednika, Donalda Traumpa. Rosiewicz wyjaśnił – Podobno jego prapradziadek, gdzieś w Afryce zjadł polskiego misjonarza.
Niestety, nadziei nie ma. Andrzej Rosiewicz we wspomnianej piosence o PiS zapowiedział, że gdy ta partia dojdzie do władzy: – Skończę z polityką, by zająć się muzyką.
