Oficjalnie partii chodzi o usprawnienie wymiaru sprawiedliwości. Nieoficjalnie PiS niekonstytucyjnie upartyjnia sądy, by dyktować polityczne wyroki, a także, za pośrednictwem KRS, położyć rękę na Państwowej Komisji Wyborczej. Katonem rządu jest minister - prokurator generalny Zbigniew Ziobro, za którym ciągnie się sprawa bezprawnego przeznaczenia europejskich pieniędzy na zlot partyjny. Ale nie jest sam. W upartyjnieniu sądów pomagają mu wiceministrowie: Jaki, Warchoł, Wójcik.
Patryk Jaki jest młodszy od Zbigniewa Ziobry aż o 15 lat (rocznik 1985). W przeciwieństwie do szefa nie ma wykształcenia prawniczego - jest politologiem. Od urodzenia związany z Opolem, gdzie od 2005 roku dwukrotnie był radnym. Potem dwukrotnie został wybrany do Sejmu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. W regionie narobił sobie wrogów poparciem dla idei powiększonego Opola - przeciwko byli mieszkańcy podopolskich miejscowości, którzy podjęli nawet strajk głodowy, by powstrzymać odpowiednik tego, co Sasin planował dla Warszawy.
Kieruje parakomisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji (komisja jest potrzebna, ale ten twór działa poza prawem, od jego decyzji nie ma skutecznego odwołania). Jaki jest zdeterminowany, by przeforsować przejęcie sądów przez PiS - w tym celu nie waha się, by mówić nieprawdę. "Sąd Najwyższy to jest dziś właściwie taka maszynka do umarzania postępowań kasacyjnych. W SN jest około 95–96 proc. kasacji odrzucanych. Obywatel ma takie poczucie bezradności" – mówił niedawno wiceminister Jaki w Polsat News. Prawdomówność wiceministra Jakiego sprawdziła "Gazeta Prawna", która zajrzała do opracowania "Kasacje w postępowaniu karnym w latach 2000–2016", bazującą na danych z Ministerstwa Sprawiedliwości. Okazuje się, że według resortu Jakiego w Sądzie Najwyższym odrzucanych jest... 0,1 proc. kasacji (słownie: jedna dziesiąta procenta).
Wiceminister Jaki jest też chyba pierwszym w historii członkiem partii, któremu udało się zniechęcić polityków PiS do głosowania zgodnie z wytycznymi ministra Ziobry. Po jego aroganckim wystąpieniu w Senacie nawet członkowie partii stwierdzili, że mają dość. Sprawa rozegrała się w połowie marca i dotyczyła projektu ustawy o komornikach.
Marcin Warchoł
W przeciwieństwie do Jakiego wiceminister Warchoł jest prawnikiem, a od ministra Ziobry jest młodszy tylko o dekadę. To on jest twarzą kosmetycznych poprawek do ustaw PiS o sądach – zgodnie z nimi o sprzecznym z Konstytucją wyrzucaniu sędziów z Sądu Najwyższego ("wygaszeniu kadencji") będzie decydował nie bezpośrednio minister - prokurator generalny Zbigniew Ziobro, lecz powoływana przez niego KRS.
– Demokratyzujemy wymiar sprawiedliwości, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom obywateli – przekonuje. – Nie przywrócimy zaufania do wymiaru sprawiedliwości, jeżeli nie zmienimy systemu dyscyplinarnego. Nasi obywatele tego oczekują – dodaje wiceminister Warchoł, podczas gdy w Sejmie kursują strażnicy z bronią palną, a partia odgradza się od suwerena barierkami i wzywa armatkę wodną. Co prawda 76 proc. obywateli nie chce, by działacze partyjni mieszali się do wyroków sądów, ale być może nie są "naszymi" obywatelami.
W przeprowadzaniu przez Sejm rzekomo poselskiego projektu o sądach, wiceminister Warchoł tak jak wiceminister Jaki najwyraźniej uznaje, że cel uświęca środki. Przekonuje, że PiS wprowadza rozwiązania, jakie obowiązują w europejskich wymiarach sprawiedliwości. Niestety manipuluje, bo milczy o faktach, które przeczą jego tezie (poniżej niewygodne fakty, o których rząd milczy).
Michał Wójcik
Prawnik z Krakowa, tak jak minister-prokurator Ziobro. Zwolennik odebrania kobietom prawa do przerywania ciąży – jeszcze na kilka dni przed Czarnym Protestem, w wyniku którego PiS cofnął się na chwilę od macic Polek, przekonywał, że dyskusja o prawach kobiet w naszym kraju na forum europejskim to kompromitacja Parlamentu Europejskiego. On również z uśmiechem na ustach przekonuje do zmian, które nazywa "reformą sądownictwa". Jednak w poniedziałkowych "Faktach po faktach" bardzo lawirował, by nie odpowiedzieć na pytanie, czy sądowe projekty władzy nie były przypadkiem pisane w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Jeśli by tak było, to projekty nie mogłyby iść przyspieszoną, poselską ścieżką. Partia musiałaby zapytać o zdanie suwerena, czyli zorganizować konsultacje społeczne. Uniki wiceministra Wójcika ws. faktycznego statusu projektów ustaw nie były jednak tym, co najbardziej zapadało w pamięć. – Dzięki Bogu, że ministrem sprawiedliwości jest Zbigniew Ziobro! – zakończył wiceminister Wójcik w TVN24, zawstydzając Jarząbka z "Misia" (cytat z pamięci).