Pierwsze sztuki miały trafić do rąk żołnierzy w 2016 r. Zainteresowanie dostawą było duże, ale ostatecznie do Inspektoratu Uzbrojenia wpłynęła tylko jedna oferta. Przetarg został unieważniony. – Jedno auto tego oferenta miało kosztować 2 miliony złotych. Dla porównania Rosomak bez wieżyczki kosztuje sześć milionów – tłumaczy Walczak.
A pieniądze na szkolenie kierowców?
Jak dodaje, przetarg wkrótce będzie ponownie rozstrzygnięty. Dowiemy się, czy minister
Antoni Macierewicz wybierze koncepcję swoich poprzedników, czyli auta produkowanego w Polsce. Minister wielokrotnie podkreślał, że
polska zbrojeniówka ma dostarczać sprzęt dla polskiego wojska. Na nowe auta z niecierpliwością czeka dziecko ministra –
Wojska Obrony Terytorialnej.