Obóz harcerski w Suszku zakończył się tragicznie. Nie, nie zakończył. Chociaż  został zmieciony przez nawałnicę. Harcerze ZHR i ZHP pomagają okolicznym mieszkańcom, którzy pierwsi dotarli do obozu z pomocą. Aby poczuć specyficzny klimat harcerskiego obozu
Obóz harcerski w Suszku zakończył się tragicznie. Nie, nie zakończył. Chociaż został zmieciony przez nawałnicę. Harcerze ZHR i ZHP pomagają okolicznym mieszkańcom, którzy pierwsi dotarli do obozu z pomocą. Aby poczuć specyficzny klimat harcerskiego obozu Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta

Obóz harcerski to specyficzne forma odpoczynku. Kto przeżył ten wie. Rodzic musi liczyć się z tym, że jego pociecha wróci z siniakami, czy podrapaniami. Może być podziębione od chłodnych nocy w namiocie. Z reguły na obozie nie ma zasięgu. Dziecko nie poskarży się na brak pizzy na obiad. No i jego komendant nie siedzi z nosem w tablecie, aby sprawdzić czy nadchodzi burza. Co wcale nie znaczy, że harcerze lekceważą bezpieczeństwo. – Trzeba sprostać tylu wymogom, a przy okazji przejść kilka kontroli, że nie wierzę, aby były jakieś uchybienia w tym zakresie w Suszku – uważa Elżbieta Fabińska, komendantka ZHP z Grudziądza. Jej obozowisko też zostało zniszczone.

REKLAMA
W Chojnicach prężnie działa Związek Harcerstwa Polskiego. Miasto leży zaledwie kilkanaście kilometrów od Suszka. To tam Związek Harcerstwa Rzeczpospolitej miał swój obóz. Przebywało na nim 140 podopiecznych. W nocy z piątku na sobotę przeszła nawałnica. Dwie harcerki zginęły, kilka innych uczestników zostało rannych. W internecie na organizatorów obozu spadła fala krytyki. Tymczasem członkowie ZHP z szacunkiem mówią o instruktorach obozu w Suszku.
– Z mojego doświadczenia wiem, że trudno było uniknąć tej tragedii. Z tych informacji, które mam mogę powiedzieć, że zachowali się bardzo profesjonalnie. Trudno byłoby lepiej przeprowadzić w środku nocy ewakuację obozu w zaledwie 20-30 minut. To cud, że nie było więcej ofiar – opowiada Wojciech Zygmański, komendant ZHP w Chojnicach.
Trzeba mieć zaufanie
Czy można było uniknąć tej tragedii – to w ostatnich dniach najczęściej powtarzane pytanie? Zygmański niedawno wrócił z okolicznych lasów. Rozwodził pilarzy, którzy usuwali powalone drzewa. – Z perspektywy szyby samochodu nie widać rozmiarów kataklizmu, ale wystarczy wejść trochę głębiej do lasu, aby ujrzeć księżycowy krajobraz. Nawet stalowe konstrukcje słupów energetycznych zostały połamane, poskręcane – opowiada.
Przyznaje, że ZHR to pewnego rodzaju konkurencja, ale nie wyobraża sobie, aby można było lepiej zachować się podczas szalejącego żywiołu, niż uczynili to organizatorzy obozu. – Komendant obozu nie jest od tego, aby siedzieć w internecie i sprawdzać pogodę. Zresztą w takich miejscach nie ma zasięgu. Musi mieć zaufanie do służb. A z tego co wiem, nie zostali ostrzeżeni – opowiada.
O to chodzi, aby było dziko
Obóz harcerski to też specyficzna forma wypoczynku młodych. Chodzi o to, żeby byli jak najbliżej natury. – Rodzice muszą liczyć się z tym, że dzieci wrócą z podartymi spodniami, czy siniakiem. Obóz to nie kurort – opowiada szef chojnickich harcerzy.
Prymitywnie, blisko natury, ale to nie znaczy, że kwestie bezpieczeństwa są lekceważone. – Nim dojdzie do organizacji obozu, musi przejść akceptację wszystkich służb, a do tego jeszcze wewnętrzną w samym związku. A potem podczas obozu są różnego rodzaju kontrole – wyjaśnia Elżbieta Fabińska, komendantka ZHP z Grudziądza.
W tym roku również była ze swoimi podopiecznymi na obozie na Kaszubach. Po przejściu wichury sprawdziła okolice obozowiska. Też było usłane powalonymi drzewami. Mieli szczęście, że wyjechali kilka dni wcześniej.
Odwdzięczają się tym, którzy pierwsi przybyli
Na stronie ZHR trwa zbiórka pomocy dla mieszkańców okolicy Suszka. Chcą się odwdzięczyć, bo to oni pierwsi pospieszyli z pomocą, na tę profesjonalną i ewakuację poszkodowani musieli czekać. W tym momencie ZHR prowadzi 9 obozów. Przeprowadzono w nich kontrolę. – Nawet gdyby półgodziny przed tragedią skontrolowano obóz w Suszku, również nie byłoby żadnych uchybień – komentuje Barbara Sobieska rzecznik prasowy ZHR-u. Przyznaje, że służby poinformowały obóz o nadchodzącej burzy, ale nie o jej rozmiarach. O godz. 23 kadra zarządziła ewakuację i zawiadomili służby ratunkowe.
Na opinie z ZHP Barbara Sobieska odpowiada. – W obliczu tej tragedii nie jesteśmy dla siebie konkurencją. Wszyscy jesteśmy harcerzami – komentuje.