Choć przecież do pierwszego dzwonka w szkołach pozostało już tylko parę dni, nadal nie ma stuprocentowej pewności, ilu nauczycieli straci pracę. Nam udało się ustalić, że szacunkowa liczba zwolnionych wzrosła z 9,5 tys. do 10 tys. Reforma edukacji dotknie w sumie około 30 tys. pedagogów.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
– W takim chaosie rok szkolny nie rozpoczynał się jeszcze nigdy – mówi mi nauczycielka, która pracuje w jednym ze stołecznych zespołów szkół, gdzie mieści się i podstawówka, i stopniowo wygaszane gimnazjum. – Wakacje dobiegają końca, a w szkole czeski film - nikt nic nie wie – opowiada. – Fakt, wciąż dysponujemy tylko szacunkami. Coraz bardziej dokładnymi, ale nadal są to jedynie szacunki – potwierdza w rozmowie z naTemat Krzysztof Baszczyński z zarządu Związku Nauczycielstwa Polskiego pytany o to, ilu nauczycieli w te wakacje pożegnało się z pracą. Choć przecież to nie tak miało być.
#Zalewska: W wyniku tej reformy nikt nie straci pracy.
Nie tak dawno przecież minister Anna Zalewska zapewniała, że żadnych zwolnień nie będzie. Obiecywała, że likwidacja gimnazjów będzie oznaczała wręcz potrzebę utworzenia nowych etatów i krytykowała ZNP za "straszenie" pedagogów bezrobociem. Jak jest – każdy widzi. Choć jeszcze to nie jest pełen obraz.
Owszem, w tej liczbie było trochę straszenia. ZNP bowiem zsumowało liczbę nauczycieli, którzy w ogóle zostaną bez pracy i tych, którym zostanie ograniczona liczba godzin lekcyjnych, czyli pozostaną na niepełnym etacie. Gdy się odejmie tych drugich, pozostanie 9,5 tysiąca – przyznawano wówczas.
Teraz już dane są nieco pełniejsze. Ale tylko nieco. Dziś mowa jest o 10 tys. pedagogach, którzy musieli się rozstać ze szkołami. Te dane wciąż jeszcze mogą się pogorszyć, choć i poprawa jest niewykluczona – przyznaje wiceprezes ZNP. Dziś właśnie w siedzibie związku zebrali się szefowie wszystkich regionów, aby podsumować informacje z całego kraju.
A dane te są naprawdę różnorodne w zależności od miasta. Czasem są to liczby podawane w zaokrągleniu, czasami są one niezmiernie szczegółowe, a czasami... są tajemnicą.
Warszawa
Dyrektor stołecznego Biura Edukacji Joanna Gospodarczyk nie chce zdradzać, ilu nauczycieli ostatecznie pozostanie w Warszawie bez pracy w związku z reformą edukacji. Tuż przed wakacjami wypowiedzenia wręczono ponad 1200 nauczycielom (oraz 900 pracownikom szkolnych administracji i obsługi), ale na pewno choć część z nich znajdzie nową pracę. Przynajmniej na parę godzin tygodniowo.
A zmiany – w tym zwolnienia – oznaczają koszty dla samorządów (a przecież miało być "bezkosztowo"). W samej tylko Warszawie władze miasta wydadzą na to około 70 mln zł. W całym kraju – niemal miliard.
Kraków
W Warszawie na pełne dane dotyczące skali zwolnień nauczycieli mamy czekać mniej więcej do połowy września. W Krakowie – jeszcze dłużej. Wszystko ma być jasne w połowie października. Przy czym tam władze wciąż podtrzymują prognozę, że nie ma mowy o skali zwolnień lecz o skali zatrudnienia. Opierają się przy tym na danych jeszcze z wiosny.
Jak to możliwe? Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski jeszcze zimą obiecał uczniom, rodzicom i nauczycielom, że w mieście w tym roku szkolnym żadna szkoła nie zostanie zlikwidowana. – Nie będziemy likwidować liceów, gimnazja zostaną w większości przekształcone w szkoły podstawowe, chcemy stworzyć sieć, w której szkoły będą pracowały na jedną zmianę i znajdowały się blisko ucznia – deklarował prezydent Krakowa. Czyli żaden budynek gimnazjum nie pozostanie pusty. Przynajmniej w tym roku szkolnym. Później może być różnie. I różnie może być też w kwestii zatrudnienia. Dyrektorzy mniejszych szkół usłyszeli bowiem, że najbliższy rok-dwa pokażą, jak ich placówki sobie radzą. Jeśli kiepsko – likwidacja w końcu nastąpi. I zwolnienia też.
Łódź
Władze Łodzi rozkładają ręce – bo nie chcą, ale muszą. Wymusza to reforma – tłumaczą i z pretensjami odsyłają do siedziby MEN w Warszawie. W łódzkich szkołach pracę straci około 100 osób. Miało być inaczej, bo minister Zalewska składała Łodzi obietnicę, że znajdą się tam dodatkowe etaty.
Jak pisaliśmy zimą, rządzący Łodzią stanęli przed znacznie trudniejszymi decyzjami, niż władze Krakowa, czy Warszawy. Tu, ze względów demograficznych oraz z powodu stanu budynków nie obejdzie się bez stopniowej likwidacji szkół. Same przekształcenia gimnazjów w podstawówki, czy ogólniaki nie wystarczą. Zamykanie szkół jest nieuniknione. I już wtedy wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela nie dowierzał w deklaracje o dodatkowych etatach. Dziś zna już gorzką prawdę, że się nie mylił.
Gdańsk
Tu padają liczby konkretne. Choć też jeszcze na początku roku co nieco może się zmienić. – W Gdańsku umów o pracę nie przedłużono blisko 350 nauczycielom, z czego 77 to emeryci. Dodatkowo z 86 nauczycielami rozwiązano umowy o pracę, z czego 58 osób przechodzi na emeryturę. Ponadto 124 nauczycieli zdecydowało się złożyć wniosek o urlop na poratowanie zdrowia – informuje w rozmowie z naTemat Olimpia Schneider z gdańskiego magistratu. Aby mieć pojęcie o skali zjawiska, dodajmy, że w szkołach samorządowych w Gdańsku w ubiegłym roku szkolnym pracowało 7400 nauczycieli.
A zatem sprawdzają się przewidywania, o których pisaliśmy nieraz, że pedagodzy – aby ukryć się przed reformą i jej skutkami – będą masowo brać urlopy na poratowanie zdrowia. Skoro około 20 tys. nauczycieli będzie pracować w niepełnym wymiarze, to sprawdzają się też prognozy, że powstanie kategoria nauczycieli objazdowych. Ale ci przynajmniej mają jakąś pracę. Zwolnionym pozostaje m.in. pomoc ZNP.
Ale zanim sytuacja w szkołach się wyklaruje, jeszcze trochę czasu będzie musiało upłynąć. A za każdą liczbą w statystykach związkowców i samorządów kryje się konkretny człowiek. Ale... Kto by o tym pamiętał, gdy w oświacie wieje potężny wiatr zmian.
Według naszej aktualnej wiedzy, w nowy rok szkolny wkraczamy z liczbą ok. 10 tys. nauczycieli, który całkowicie tracą pracę i liczbą ok. 20 tysięcy nauczycieli, którzy mają ograniczone zatrudnienie. Te wartości mogą się jeszcze zwiększyć i mogą też ciut zmniejszyć. W tej chwili w szkołach są tworzone aneksy do arkuszy organizacyjnych. Faktyczną liczbę nauczycieli zwolnionych, zatrudnionych i zatrudnionych w formie ograniczonej poznamy dopiero wtedy, gdy te aneksy zostaną przyjęte.
Ale co jest istotne: my na razie rozmawiamy o roku szkolnym 2017/18. A przecież jesteśmy dopiero na początku tej drogi, jaką nam funduje "dobra zmiana". Bo fala zwolnień będzie miała swoje apogeum za rok i za dwa lata, kiedy ostatecznie zostaną wygaszone gimnazja. Do tego oczywiście jeszcze dochodzą pracownicy niepedagogiczni.
JOANNA GOSPODARCZYK
Dyrektor Biura Edukacji miasta stołecznego Warszawy
Oczywiście, mamy dane szacunkowe, ale na razie jest za wcześnie, aby je oficjalnie prezentować. W szkołach trwają jeszcze dodatkowe rekrutacje; wiemy, że część tych, którym przed wakacjami nie przedłużono umowy o pracę, znalazła nowe zatrudnienie. Pytanie – w jakim wymiarze. Czekamy na pełne dane, powinniśmy je znać w pierwszej połowie września.
Małgorzata Tabaszewska
Urząd Miasta Krakowa
Według szacunków (z końca maja 2017 r.) będziemy potrzebować dodatkowo około 127 etatów nauczycielskich, przy czym ta liczba może ulec zmianie w związku z tworzeniem nowych oddziałów i zmianami w arkuszach organizacyjnych. Szacujemy zatem, że około 50 nauczycieli straci pracę w szkole będącej podstawowym miejscem ich zatrudnienia. Dokładne informacje będą znane w pierwszej połowie października 2017 r., po zatwierdzeniu aneksów do arkuszy organizacji pracy szkół.
Tomasz Trela
wiceprezydent Łodzi
Pamiętam, że (...) w lutym minister Zalewska powiedziała, że ma dla mnie prezent. Miały nim być dodatkowe etaty dla nauczycieli. Prezent przyjąłem, ale od razu dodałem, że w niego nie wierzę. Nie myliłem się. Dziś trzeba zwolnić około 100 nauczycieli. Jeżeli tak ma wyglądać prezent od pani minister, to bardzo dziękuję. Nie chcę go.