Reklama.
Od lat było wiadomo, że to, co robi Jan Klata jako dyrektor Teatru Starego w Krakowie, jest nie w smak przedstawicielom prawicy. Nie dziwi więc fakt, że nie miał szans na to, by jego kadencja na tym stanowisku została przedłużona. 1 września kończy się jego kierowanie krakowskim teatrem. W wywiadzie, jakiego udzielił z tej okazji "Newsweekowi" Jan Klata opisuje kulisy swojego rozstania z Teatrem Starym i przedstawia swoje diagnozy aktualnej sytuacji w kraju. Bardzo mocne diagnozy.
– Dwa dni przed premierą "Wesela" Ministerstwo Kultury ogłosiło rezultat całodniowych przesłuchań tzw. konkursu na nowego dyrektora Teatru Starego. Wyrywanie akurat w takim momencie reżysera na cały dzień do Warszawy to głupota czy sabotaż?
– Jak brzmi odpowiedź?
– Chyba głupota, ewentualnie prymitywna pokazówka, że mogą zrobić wszystko, co chcą, bo przecież suweren wręczył im do tego mandat. Wedle narracji obozu władzy dotychczas ojczyzna była na kolanach, więc oni – wyzwoliciele Polski – teraz będą uczyć nas chodzić.
– Jeśli jednym zdaniem opisać "Hamleta" jako zemstę za ojca, to my mamy zemstę za brata i wszystkie interesy Polski są temu podporządkowane.
Jak taka tragedia zemsty się kończy
– Zawsze tak samo – stosem trupów. (...)
–Osobista zemsta zaważy na losie 38 milionów?
– Czyż nie na tym polega dramatyzm szekspirowskich bohaterów? Ten nasz bohater jest akurat bardzo specyficzny. Człowiek, z którego inicjatywy została uruchomiona potężna machina propagandy przeciwko elitom, jest modelowym wręcz uosobieniem wyalienowanej elity. Wzorem z Sevres nieprzystosowania do zwykłego życia. Starszy, zrzędliwy pan zagubiony w przeciwdeszczowej pelerynce spod Grunwaldu. Gdyby Kaczyński znalazł się na przykład na dworcu, to nie tylko nie potrafiłby kupić biletu, ale zapewne wsiadłby do niewłaściwego pociągu na nieczynnym peronie.